123RF
Awantura o pigułkę
Autor: Dorota Mirska
Data: 25.01.2024
To znakomita wiadomość, że pigułka „dzień po” będzie dostępna bez recepty – mówią ginekolodzy – bo antykoncepcja awaryjna jest w Polsce bardzo potrzebna. Problemem jest jednak to, czy kobiety będą wiedziały, że ona jest i jak z niej korzystać.
Ukończono prace rządowe nad zmianą ustawy w sprawie dostępu do antykoncepcji awaryjnej, czyli możliwości kupienia pigułki „dzień po” bez recepty. Projekt trafi do Sejmu. Ale większa czy mniejsza dostępność do leku wcale nie jest największym problemem – mówią lekarze.
Najwyższy czas na europejskie standardy
Z postępu prac nad dostępem do pigułki „dzień po” cieszą się polityczki z KO.
– Prawo do antykoncepcji awaryjnej to prawo każdej z nas – pisze na Twitterze Małgorzata Gromadzka.
– Wreszcie! Najwyższy czas, żeby wprowadzić w Polsce europejskie standardy. Ustawa o pigułce „dzień po” to ważny krok, ale też kropla w morzu potrzeb. Potrzebujemy pełnego pakietu dotyczącego praw reprodukcyjnych – dostępu do antykoncepcji, legalnej aborcji i przede wszystkim edukacji seksualnej w szkołach, która za czasów PiS z przyczyn oczywistych rozwijać się nie mogła – mówi Marcelina Zawisza z Lewicy w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
– Wszystko będzie w rękach prezydenta. Ale mam nadzieję, że widząc ogromną mobilizację kobiet – zarówno podczas wyborów, jak i przy okazji innych spraw ważnych dla nas – on tę ustawę podpisze – dodaje Zawisza.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości doprowadzili do tego, że w 2017 r. pigułkę „dzień po” wpisano na listę leków na receptę. Wielu z nich więc krytycznie odniosło się do zapowiedzi premiera Donalda Tuska o zmianie ustawy. Ale także wśród dzisiejszej opozycji pojawiają się bardziej liberalne opinie na ten temat.
– Sprawa oczywiście ma nadbudowę etyczną i moralną. Ale o tym nie ma sensu dyskutować, bo jest to decyzja każdej osoby – mówi „Menedżerowi Zdrowia” polityk i lekarz Bolesław Piecha.
– Zmiana ustawy sprawi, że każdy będzie mógł kupić pigułkę „dzień po” od razu, gdy zajdzie taka potrzeba. To bardzo ważne, bo lek musi być zastosowany w odpowiednim rygorze czasowym. Choć nie wydaje mi się, żeby w czasach gdy mamy do dyspozycji receptomaty, dostęp do antykoncepcji awaryjnej był specjalnym problemem – dodaje.
– Ale pozostaje najważniejsze – ocena medyczna. Pigułki „dzień po” są bezpieczne, nie słyszałem, żeby komuś zaszkodziły. Ale trafiają głównie do ludzi młodych. Jeśli będą nadużywane, mogą spowodować zaburzenia hormonalne. To ogromny problem medyczny. Obawiam się, że mogą pojawić się nadużycia i rozczarowania większe niż nam się wydaje – ostrzega Bolesław Piecha.
Pigułka także dla 15-latek
Ginekolodzy, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że antykoncepcja awaryjna jest w Polsce bardzo potrzebna. Jest zarejestrowana jako metoda antykoncepcyjna i dostępna bez recepty w krajach rozwiniętych. Najwyższy więc czas, żeby wróciła także do wolnej sprzedaży w Polsce. Ale ostrzegają przed nadużywaniem pigułki – jest to bowiem silny lek hormonalny.
– Mam problem z tą pigułką – mówi ginekolożka Kinga Ziółkowska.
– Zawiera dużą, „uderzeniową” dawkę hormonów, nie jest więc obojętna dla zdrowia. Ponieważ będzie dostępna bez recepty, niektóre kobiety mogą sięgać po nią niepotrzebnie i zbyt często. Niektóre pacjentki albo nie chcą, albo nie mogą stosować antykoncepcji. I one mogą zacząć przyjmować pigułkę bez konsultacji z lekarzem, bez badania kilka razy w cyklu. Inne z kolei mają problem z określeniem dni płodnych, dlatego za „awarie” będą uznawać często sytuacje, które w rzeczywistości nimi nie są. Do ich organizmu dostanie się więc bardzo duża dawka hormonów, co może wiązać się z zaburzenia cyklu i innymi problemami zdrowotnymi – dodaje.
Jak zauważa lekarka, pigułkę „dzień po” będą mogły kupić bez recepty już 15-letnie dziewczyny. I mogą chętnie po nią sięgać, bo w ich wieku, aby uzyskać receptę na leki antykoncepcyjne, muszą iść do ginekologa w towarzystwie opiekuna, czyli najczęściej matki, a nie zawsze chcą informować rodziców o rozpoczęciu współżycia.
– 15-letnie dziewczyny często nie mają jeszcze ustabilizowanego cyklu. Jeśli zaczną sięgać po awaryjną antykoncepcję, mogą zupełnie rozregulować funkcjonowanie organizmu – dodaje.
– Zmiana ustawy ma sens, jeśli przyjmiemy, że antykoncepcja awaryjna będzie służyć kobiecie świadomej, która będzie ją stosowała tylko od czasu do czasu, czyli „awaryjnie” - np. wówczas gdy nie zabezpiecza się pigułkami, podczas stosunku pęknie prezerwatywa, a ona będzie miała dni płodne. I tu widzę największy problem – ze świadomością dotyczącą antykoncepcji jest w Polsce naprawdę kiepsko – podsumowuje Kinga Ziółkowska.
Największy problem to edukacja
– Wiedza na temat antykoncepcji w Polsce jest fatalna – mówi ginekolog położnik Jacek Tulimowski.
– A o antykoncepcji postcoitalnej, praktycznie żadna. Przeprowadzono badanie ankietowe, z którego wynika, że większość kobiet w ogóle nie jest uświadomiona, że antykoncepcja awaryjna istnieje. Czyli jeśli doszło do stosunku bez zabezpieczenia i istnieje możliwość zajścia w nieplanowaną ciążę, to kobiety nie wiedzą, co zrobić… – dodaje.
Jak twierdzą lekarze, problemem nie jest więc to, czy „tabletka po” będzie dostępna na receptę, czy nie, tylko czy kobiety będą wiedziały, że ona w ogóle jest i jak z niej korzystać. Zdaniem ginekologów, w Polsce przede wszystkim powinno się wprowadzić na szeroką skalę edukację – konsultacje i doradztwo dotyczące zapobiegania ciąży i zająć się tak palącymi problemami jak brak refundacji leków antykoncepcyjnych, zwłaszcza dla osób młodych.
– W naszym kraju nadal najpopularniejszym sposobem zapobiegania ciąży jest stosunek przerywany, a na drugim miejscu prezerwatywa. – mówi Jacek Tulimowski.
– Oba mają niską skuteczność. A wskaźnik dostępności do środków antykoncepcyjnych wynosi 33,5 proc. W porównaniu z innymi krajami europejskimi jest on dramatycznie niski. O czym więc mówimy? Oczywiście, że „pigułka po” jest potrzebna, ale przede wszystkim potrzebna jest wiedza – podkreśla Tulimowski.
Problemem jest tylko to, kto ma ją przekazywać… Rodzice sami nie wiedzą albo się wstydzą i nie rozmawiają z dziećmi o „tych sprawach”, szkoła – wiadomo, że nie daje rady. Młodzi ludzie czerpią więc informacje z darknetu i forów społecznościowych. A tam znajdują masę bzdur. Nie dziwmy się więc, że młode dziewczyny po prostu nie wiedzą, jak zabezpieczać się przed ciążą.
Antykoncepcja awaryjna nie przerywa ciąży
Kobiety często nie chcą sięgać po pigułkę awaryjną z powodów światopoglądowych i religijnych – obawiają się, że jest środkiem wczesnoporonnym. Jak informuje na swoim profilu na Instagramie Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA. – Tabletka po” to forma antykoncepcji awaryjnej. Jej rolą jest przeciwdziałanie zapłodnieniu po odbytym stosunku. Nie ma wpływu na ciążę, która już istnieje – pisze.
Na stronie fundacji jest apel do dziennikarzy, żeby nie wprowadzali w błąd czytelników, stosując błędne nazewnictwo.
– Tego rodzaju pomyłki w mediach pogłębiają chaos wokół debaty o dostępność antykoncepcji. A taka rozmowa jest nam paląco potrzebna, bo Polska ma najgorszy dostęp do antykoncepcji w Europie – dodaje FEDERA.
– W Polsce dostępne są dwa preparaty postcoitalne, żaden z nich nie ma działania poronnego – tłumaczy Jacek Tulimowski.
– Zastosowanie zawartej w tabletce dawki hormonów zapobiega owulacji. A jeśli do niej doszło, nie pozwala na zagnieżdżenie się jaja w jamie macicy. A właśnie od tego momentu, zgodnie z definicją życia poczętego WHO, datujemy początek ciąży. W obydwu rejestrach HPL znajdziemy informację, że pigułka „dzień po” jest produktem antykoncepcyjnym. Nie powoduje poronienia – mówi Tulimowski.
Jak dodaje lekarz, pigułka „dzień po” jest tym skuteczniejsza, im szybciej po „awaryjnej sytuacji” się ją przyjmie. Nawet jeśli w ulotce podana jest informacja, że lek zadziała do pięciu dni po stosunku, to niestety z każdym dniem jego skuteczność się zmniejsza.
Czy dzięki pigułce zmniejszy się liczba aborcji?
– Pigułka „dzień po” chroni przed zajściem w niechcianą ciążę. Dzięki zniesieniu recept i zwiększeniu dostępności, liczba aborcji rzeczywiście może spaść – mówi Kinga Ziółkowska,
– Ale biorąc pod uwagę indeks Pearla, czyli wskaźnik określający skuteczność antykoncepcji, klasyczna hormonalna antykoncepcja (pigułki, wkładki wewnątrzmaciczne) prawidłowo stosowana jest bardziej skuteczna niż pigułka „dzień po”. Pod wieloma względami lepiej więc zabezpieczać się przed ciążą „przed” niż „po” – dodaje.
Wracamy do punktu wyjścia – brakuje wiedzy i dostępności do regularnej antykoncepcji, nie tylko awaryjnej. I na tym powinni jak najszybciej skupić się politycy.
Przeczytaj także: „Tabletki dzień po bez recepty”.
Najwyższy czas na europejskie standardy
Z postępu prac nad dostępem do pigułki „dzień po” cieszą się polityczki z KO.
– Prawo do antykoncepcji awaryjnej to prawo każdej z nas – pisze na Twitterze Małgorzata Gromadzka.
– Wreszcie! Najwyższy czas, żeby wprowadzić w Polsce europejskie standardy. Ustawa o pigułce „dzień po” to ważny krok, ale też kropla w morzu potrzeb. Potrzebujemy pełnego pakietu dotyczącego praw reprodukcyjnych – dostępu do antykoncepcji, legalnej aborcji i przede wszystkim edukacji seksualnej w szkołach, która za czasów PiS z przyczyn oczywistych rozwijać się nie mogła – mówi Marcelina Zawisza z Lewicy w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
– Wszystko będzie w rękach prezydenta. Ale mam nadzieję, że widząc ogromną mobilizację kobiet – zarówno podczas wyborów, jak i przy okazji innych spraw ważnych dla nas – on tę ustawę podpisze – dodaje Zawisza.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości doprowadzili do tego, że w 2017 r. pigułkę „dzień po” wpisano na listę leków na receptę. Wielu z nich więc krytycznie odniosło się do zapowiedzi premiera Donalda Tuska o zmianie ustawy. Ale także wśród dzisiejszej opozycji pojawiają się bardziej liberalne opinie na ten temat.
– Sprawa oczywiście ma nadbudowę etyczną i moralną. Ale o tym nie ma sensu dyskutować, bo jest to decyzja każdej osoby – mówi „Menedżerowi Zdrowia” polityk i lekarz Bolesław Piecha.
– Zmiana ustawy sprawi, że każdy będzie mógł kupić pigułkę „dzień po” od razu, gdy zajdzie taka potrzeba. To bardzo ważne, bo lek musi być zastosowany w odpowiednim rygorze czasowym. Choć nie wydaje mi się, żeby w czasach gdy mamy do dyspozycji receptomaty, dostęp do antykoncepcji awaryjnej był specjalnym problemem – dodaje.
– Ale pozostaje najważniejsze – ocena medyczna. Pigułki „dzień po” są bezpieczne, nie słyszałem, żeby komuś zaszkodziły. Ale trafiają głównie do ludzi młodych. Jeśli będą nadużywane, mogą spowodować zaburzenia hormonalne. To ogromny problem medyczny. Obawiam się, że mogą pojawić się nadużycia i rozczarowania większe niż nam się wydaje – ostrzega Bolesław Piecha.
Pigułka także dla 15-latek
Ginekolodzy, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że antykoncepcja awaryjna jest w Polsce bardzo potrzebna. Jest zarejestrowana jako metoda antykoncepcyjna i dostępna bez recepty w krajach rozwiniętych. Najwyższy więc czas, żeby wróciła także do wolnej sprzedaży w Polsce. Ale ostrzegają przed nadużywaniem pigułki – jest to bowiem silny lek hormonalny.
– Mam problem z tą pigułką – mówi ginekolożka Kinga Ziółkowska.
– Zawiera dużą, „uderzeniową” dawkę hormonów, nie jest więc obojętna dla zdrowia. Ponieważ będzie dostępna bez recepty, niektóre kobiety mogą sięgać po nią niepotrzebnie i zbyt często. Niektóre pacjentki albo nie chcą, albo nie mogą stosować antykoncepcji. I one mogą zacząć przyjmować pigułkę bez konsultacji z lekarzem, bez badania kilka razy w cyklu. Inne z kolei mają problem z określeniem dni płodnych, dlatego za „awarie” będą uznawać często sytuacje, które w rzeczywistości nimi nie są. Do ich organizmu dostanie się więc bardzo duża dawka hormonów, co może wiązać się z zaburzenia cyklu i innymi problemami zdrowotnymi – dodaje.
Jak zauważa lekarka, pigułkę „dzień po” będą mogły kupić bez recepty już 15-letnie dziewczyny. I mogą chętnie po nią sięgać, bo w ich wieku, aby uzyskać receptę na leki antykoncepcyjne, muszą iść do ginekologa w towarzystwie opiekuna, czyli najczęściej matki, a nie zawsze chcą informować rodziców o rozpoczęciu współżycia.
– 15-letnie dziewczyny często nie mają jeszcze ustabilizowanego cyklu. Jeśli zaczną sięgać po awaryjną antykoncepcję, mogą zupełnie rozregulować funkcjonowanie organizmu – dodaje.
– Zmiana ustawy ma sens, jeśli przyjmiemy, że antykoncepcja awaryjna będzie służyć kobiecie świadomej, która będzie ją stosowała tylko od czasu do czasu, czyli „awaryjnie” - np. wówczas gdy nie zabezpiecza się pigułkami, podczas stosunku pęknie prezerwatywa, a ona będzie miała dni płodne. I tu widzę największy problem – ze świadomością dotyczącą antykoncepcji jest w Polsce naprawdę kiepsko – podsumowuje Kinga Ziółkowska.
Największy problem to edukacja
– Wiedza na temat antykoncepcji w Polsce jest fatalna – mówi ginekolog położnik Jacek Tulimowski.
– A o antykoncepcji postcoitalnej, praktycznie żadna. Przeprowadzono badanie ankietowe, z którego wynika, że większość kobiet w ogóle nie jest uświadomiona, że antykoncepcja awaryjna istnieje. Czyli jeśli doszło do stosunku bez zabezpieczenia i istnieje możliwość zajścia w nieplanowaną ciążę, to kobiety nie wiedzą, co zrobić… – dodaje.
Jak twierdzą lekarze, problemem nie jest więc to, czy „tabletka po” będzie dostępna na receptę, czy nie, tylko czy kobiety będą wiedziały, że ona w ogóle jest i jak z niej korzystać. Zdaniem ginekologów, w Polsce przede wszystkim powinno się wprowadzić na szeroką skalę edukację – konsultacje i doradztwo dotyczące zapobiegania ciąży i zająć się tak palącymi problemami jak brak refundacji leków antykoncepcyjnych, zwłaszcza dla osób młodych.
– W naszym kraju nadal najpopularniejszym sposobem zapobiegania ciąży jest stosunek przerywany, a na drugim miejscu prezerwatywa. – mówi Jacek Tulimowski.
– Oba mają niską skuteczność. A wskaźnik dostępności do środków antykoncepcyjnych wynosi 33,5 proc. W porównaniu z innymi krajami europejskimi jest on dramatycznie niski. O czym więc mówimy? Oczywiście, że „pigułka po” jest potrzebna, ale przede wszystkim potrzebna jest wiedza – podkreśla Tulimowski.
Problemem jest tylko to, kto ma ją przekazywać… Rodzice sami nie wiedzą albo się wstydzą i nie rozmawiają z dziećmi o „tych sprawach”, szkoła – wiadomo, że nie daje rady. Młodzi ludzie czerpią więc informacje z darknetu i forów społecznościowych. A tam znajdują masę bzdur. Nie dziwmy się więc, że młode dziewczyny po prostu nie wiedzą, jak zabezpieczać się przed ciążą.
Antykoncepcja awaryjna nie przerywa ciąży
Kobiety często nie chcą sięgać po pigułkę awaryjną z powodów światopoglądowych i religijnych – obawiają się, że jest środkiem wczesnoporonnym. Jak informuje na swoim profilu na Instagramie Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA. – Tabletka po” to forma antykoncepcji awaryjnej. Jej rolą jest przeciwdziałanie zapłodnieniu po odbytym stosunku. Nie ma wpływu na ciążę, która już istnieje – pisze.
Na stronie fundacji jest apel do dziennikarzy, żeby nie wprowadzali w błąd czytelników, stosując błędne nazewnictwo.
– Tego rodzaju pomyłki w mediach pogłębiają chaos wokół debaty o dostępność antykoncepcji. A taka rozmowa jest nam paląco potrzebna, bo Polska ma najgorszy dostęp do antykoncepcji w Europie – dodaje FEDERA.
– W Polsce dostępne są dwa preparaty postcoitalne, żaden z nich nie ma działania poronnego – tłumaczy Jacek Tulimowski.
– Zastosowanie zawartej w tabletce dawki hormonów zapobiega owulacji. A jeśli do niej doszło, nie pozwala na zagnieżdżenie się jaja w jamie macicy. A właśnie od tego momentu, zgodnie z definicją życia poczętego WHO, datujemy początek ciąży. W obydwu rejestrach HPL znajdziemy informację, że pigułka „dzień po” jest produktem antykoncepcyjnym. Nie powoduje poronienia – mówi Tulimowski.
Jak dodaje lekarz, pigułka „dzień po” jest tym skuteczniejsza, im szybciej po „awaryjnej sytuacji” się ją przyjmie. Nawet jeśli w ulotce podana jest informacja, że lek zadziała do pięciu dni po stosunku, to niestety z każdym dniem jego skuteczność się zmniejsza.
Czy dzięki pigułce zmniejszy się liczba aborcji?
– Pigułka „dzień po” chroni przed zajściem w niechcianą ciążę. Dzięki zniesieniu recept i zwiększeniu dostępności, liczba aborcji rzeczywiście może spaść – mówi Kinga Ziółkowska,
– Ale biorąc pod uwagę indeks Pearla, czyli wskaźnik określający skuteczność antykoncepcji, klasyczna hormonalna antykoncepcja (pigułki, wkładki wewnątrzmaciczne) prawidłowo stosowana jest bardziej skuteczna niż pigułka „dzień po”. Pod wieloma względami lepiej więc zabezpieczać się przed ciążą „przed” niż „po” – dodaje.
Wracamy do punktu wyjścia – brakuje wiedzy i dostępności do regularnej antykoncepcji, nie tylko awaryjnej. I na tym powinni jak najszybciej skupić się politycy.
Przeczytaj także: „Tabletki dzień po bez recepty”.