iStock
Chcieć nie znaczy móc
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 23.04.2020
Źródło: Menedżer Zdrowia/Maciej Biardzki
Tagi: | Maciej Biardzki, koronawirus |
– W trakcie epidemii dość niską sprawnością wykazały się służby sanitarno-epidemiologiczne. Za uspokajające komunikaty ze stycznia i początku lutego zapłaci prawdopodobnie Główna Inspekcja Sanitarna, pomimo jej dużego zaangażowania, zwłaszcza na początku epidemii – w marcu 2020 r. Problem nie jest jednak personalny, ale strukturalny i finansowy – pisze Maciej Biardzki w „Menedżerze Zdrowia”.
Fragment tekstu Macieja Biardzkiego:
W czasie reformy w 1999 r. nie tylko część szpitali podporządkowano powiatom, skazując je, jak się okazało, na status placówek drugiej kategorii, za co w sposób nieuzasadniony cierpią. Poszukując zadań dla nowo tworzonych powiatów, przyporządkowano im też służby sanitarno-epidemiologiczne. Obecnie główny inspektor sanitarny może wysyłać pisma do powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych, ale one podlegają starostom i są przez nich finansowane.
Z jednej strony było to kolejne miejsce do zarządzania przez osoby podległe miejscowym koalicjom, co dawało takie efekty, jak słynne przekazanie danych osobowych i sytuacji rodzinnej tzw. przypadku zero przez właściwego terytorialnie dyrektora PSSE.
Z drugiej strony biedne strukturalnie powiaty, obarczone zadaniami własnymi, a najczęściej jeszcze pokrywaniem strat należących do nich szpitali, traktowały podległe służby sanitarno-epidemiologiczne jak piąte koło u wozu, utrzymując je z niewystarczającego dofinansowania z budżetu, bez inwestycji w infrastrukturę, wyposażenie i potrzebne szkolenia.
W takiej sytuacji oczekiwanie, że PSSE będą prowadziły szybkie i sprawne dochodzenia epidemiczne, by wychwycić wszystkie możliwe kontakty osób zakażonych, dokonają badań osób podejrzanych, nie posiadając analizatorów PCR i floty pojazdów pobierających próbki w miejscu ich zamieszkania, a także będą w trybie niezwłocznym podejmować decyzje administracyjne dotyczące izolacji czy wręcz kwarantanny, było po prostu nierealne. I to, oprócz zakażeń wychodzących z podmiotów leczniczych, jest największy powód do niepokoju w trakcie walki z epidemią. Kwestia odebrania stacji sanitarno-epidemiologicznych powiatom i stworzenia z nich instytucji pionowej, podległej nie organom samorządowym, ale państwowym – to kolejny ważki temat do dyskusji, abyśmy w przypadku kolejnej epidemii nie przeżywali wszystkiego po raz kolejny od początku [...].
Tekst w całości opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 3-4/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata..
Przeczytaj także: „Fatalna interpretacja dyrektywy a koronawirus”, „Prof. Flisiak: COVID-19 zawita wkrótce do każdego szpitala” i „Prof. Simon: Nie jesteśmy przygotowani na COVID-19”.
W czasie reformy w 1999 r. nie tylko część szpitali podporządkowano powiatom, skazując je, jak się okazało, na status placówek drugiej kategorii, za co w sposób nieuzasadniony cierpią. Poszukując zadań dla nowo tworzonych powiatów, przyporządkowano im też służby sanitarno-epidemiologiczne. Obecnie główny inspektor sanitarny może wysyłać pisma do powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych, ale one podlegają starostom i są przez nich finansowane.
Z jednej strony było to kolejne miejsce do zarządzania przez osoby podległe miejscowym koalicjom, co dawało takie efekty, jak słynne przekazanie danych osobowych i sytuacji rodzinnej tzw. przypadku zero przez właściwego terytorialnie dyrektora PSSE.
Z drugiej strony biedne strukturalnie powiaty, obarczone zadaniami własnymi, a najczęściej jeszcze pokrywaniem strat należących do nich szpitali, traktowały podległe służby sanitarno-epidemiologiczne jak piąte koło u wozu, utrzymując je z niewystarczającego dofinansowania z budżetu, bez inwestycji w infrastrukturę, wyposażenie i potrzebne szkolenia.
W takiej sytuacji oczekiwanie, że PSSE będą prowadziły szybkie i sprawne dochodzenia epidemiczne, by wychwycić wszystkie możliwe kontakty osób zakażonych, dokonają badań osób podejrzanych, nie posiadając analizatorów PCR i floty pojazdów pobierających próbki w miejscu ich zamieszkania, a także będą w trybie niezwłocznym podejmować decyzje administracyjne dotyczące izolacji czy wręcz kwarantanny, było po prostu nierealne. I to, oprócz zakażeń wychodzących z podmiotów leczniczych, jest największy powód do niepokoju w trakcie walki z epidemią. Kwestia odebrania stacji sanitarno-epidemiologicznych powiatom i stworzenia z nich instytucji pionowej, podległej nie organom samorządowym, ale państwowym – to kolejny ważki temat do dyskusji, abyśmy w przypadku kolejnej epidemii nie przeżywali wszystkiego po raz kolejny od początku [...].
Tekst w całości opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 3-4/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata..
Przeczytaj także: „Fatalna interpretacja dyrektywy a koronawirus”, „Prof. Flisiak: COVID-19 zawita wkrótce do każdego szpitala” i „Prof. Simon: Nie jesteśmy przygotowani na COVID-19”.