Czy datki na PCK zasiliły konto Anny Zalewskiej?
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 13.07.2017
Źródło: BL, Gazeta Wyborcza, Money.pl
O aferze z Polskim Czerwonym Krzyżem głośno jest od kilku tygodni. Media sugerują, że pieniądze z PCK mogły zasilić kampanię minister Anny Zalewskiej, twórczyni programu 500+. Sprawę bada prokuratura.
Informatorem "Gazety Wyborczej" jest Bartłomiej Łoś-Tynowski, do grudnia jeden z pracowników dolnośląskiego PCK. Twierdzi on, że na polecenie dyrektora PCK, Jerzego G., (do niedawna członka zarządu wałbrzyskiego oddziału PiS, radny i współpracownik Anny Zalewskiej) przekazywał pieniądze pochodzące z publicznych zbiórek PCK na kampanie polityków PiS.
Jak podje "Gazeta Wyborcza", przed wyborami 2015 roku, miał wpłacić na kampanię przyszłej minister Zalewskiej kwotę siedmiu tysięcy złotych. Nie miał być to odosobniony przypadek. Wpłaty na rzecz polityków PiS są częścią afery w PCK, którą bada prokuratura. Na razie nie postawiono nikomu zarzutów.
- Proceder umożliwiała założona przez szeregowych pracowników PCK firma, która, choć nie związana formalną umową z PCK, miała zbierać używaną odzież oddawaną do kontenerów przez darczyńców - podaje "Gazeta Wyborcza".
- Ciuchy miały być sprzedawane, a pozyskane w ten sposób środki wyprowadzano poza PCK – relacjonuje "Money.pl".
Łoś-Tynowski, który był prawą ręką dyrektora PCK Jerzego G., przyznał, że brał udział w wyprowadzaniu pieniędzy. Jak twierdził był manipulowany przez swojego przełożonego.
Anna Zalewska nie skomentowała doniesień o tym, jakoby pieniądze wyprowadzone z PCK finansowały jej kampanię. Wpłaty na rzecz polityków PiS są częścią afery w PCK, którą bada prokuratura. Na razie nie postawiono nikomu zarzutów.
Jak podje "Gazeta Wyborcza", przed wyborami 2015 roku, miał wpłacić na kampanię przyszłej minister Zalewskiej kwotę siedmiu tysięcy złotych. Nie miał być to odosobniony przypadek. Wpłaty na rzecz polityków PiS są częścią afery w PCK, którą bada prokuratura. Na razie nie postawiono nikomu zarzutów.
- Proceder umożliwiała założona przez szeregowych pracowników PCK firma, która, choć nie związana formalną umową z PCK, miała zbierać używaną odzież oddawaną do kontenerów przez darczyńców - podaje "Gazeta Wyborcza".
- Ciuchy miały być sprzedawane, a pozyskane w ten sposób środki wyprowadzano poza PCK – relacjonuje "Money.pl".
Łoś-Tynowski, który był prawą ręką dyrektora PCK Jerzego G., przyznał, że brał udział w wyprowadzaniu pieniędzy. Jak twierdził był manipulowany przez swojego przełożonego.
Anna Zalewska nie skomentowała doniesień o tym, jakoby pieniądze wyprowadzone z PCK finansowały jej kampanię. Wpłaty na rzecz polityków PiS są częścią afery w PCK, którą bada prokuratura. Na razie nie postawiono nikomu zarzutów.