Dlaczego nie operujemy z użyciem robota chirurgicznego?
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 05.12.2016
Źródło: KL, Rzeczpospolita
Gdyby operacje robotem chirurgicznym zostały wycenione, wiele gmin by w niego zainwestowało. Na wycenę operacji przy użyciu robota chirurgicznego da Vinci środowisko medyczne czeka od lat.
- Zabiegi przy użyciu robotów chirurgicznych to standard w Europie i na świecie. Dostępne są we Francji, Niemczech czy Hiszpanii, ale nawet w Rumunii, w Czechach czy na Węgrzech – mówi prof. Piotr Chłosta, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego w rozmowie z "Rzeczpospolitą". I dodaje, że opóźnienie wprowadzenia systemów nowoczesnej chirurgii sprawia, że pacjenci w większości operowani są w Polsce metodami, których szczyt popularności przypadł na lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia.
Z kolei Marek Hok, członek sejmowej Komisji Zdrowia i ginekolog, przyznaje, że inwestycja w nowe technologie jest konieczna, bo następstwa ich niewprowadzenia mogą okazać się dużo bardziej kosztowne.
- Operacja przy użyciu robota chirurgicznego w wielu przypadkach bywa nie tylko skuteczniejsza, ale też pozwala dużo szybciej wrócić do sprawności – nawet po kilku dniach od zabiegu, podczas gdy po zabiegach metodą laparoskopową po dwóch–trzech tygodniach, a tzw. otwartych po dwóch, trzech, a nawet czterech miesiącach. Nie wymaga antybiotykoterapii, przetaczania krwi czy tak długiej hospitalizacji, jak zabiegi otwarte - mówi Hok w rozmowie z "Rzeczpospolitą" i dodaje, że gdyby NFZ płacił za operacje robotem chirurgicznym, wiele samorządów by w niego zainwestowało.
Z kolei Marek Hok, członek sejmowej Komisji Zdrowia i ginekolog, przyznaje, że inwestycja w nowe technologie jest konieczna, bo następstwa ich niewprowadzenia mogą okazać się dużo bardziej kosztowne.
- Operacja przy użyciu robota chirurgicznego w wielu przypadkach bywa nie tylko skuteczniejsza, ale też pozwala dużo szybciej wrócić do sprawności – nawet po kilku dniach od zabiegu, podczas gdy po zabiegach metodą laparoskopową po dwóch–trzech tygodniach, a tzw. otwartych po dwóch, trzech, a nawet czterech miesiącach. Nie wymaga antybiotykoterapii, przetaczania krwi czy tak długiej hospitalizacji, jak zabiegi otwarte - mówi Hok w rozmowie z "Rzeczpospolitą" i dodaje, że gdyby NFZ płacił za operacje robotem chirurgicznym, wiele samorządów by w niego zainwestowało.