Krzysztof Mazur/Agencja Wyborcza.pl
Innowacyjna terapia może lepiej i szybciej leczyć białaczkę
Autor: Dorota Mirska
Data: 16.02.2024
Tagi: | Krzysztof Giannopoulos, białaczka, białaczka limfocytowa, daratumubab, terapia immunologiczna, hematologia, transfuzjologia, PTHiT, CAR-T |
Dzięki nowym lekom możemy zwiększyć skuteczność i bezpieczeństwo terapii – o nowym projekcie dotyczącym optymalizacji i personalizacji terapii immunologicznej chorych na przewlekłą białaczkę limfocytową „Menedżer Zdrowia” rozmawia z prof. dr. hab. n. med. Krzysztofem Giannopoulosem, prezesem Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów.
Rozmowa z prof. Krzysztofem Giannopoulosem – ekspert tłumaczy, na czym polega badanie kliniczne innowacyjnej terapii immunologicznej, która może pomóc pacjentom wysokiego ryzyka chorym na białaczkę limfocytową.
Prowadzi pan nowe badania kliniczne leków dla chorych na białaczkę limfocytową, uzyskując ostatnio finansowanie Agencji Badań Medycznych dla nowego niekomercyjnego badania klinicznego. Jaki jest cel tego projektu?
– Jest to projekt, który jest badaniem klinicznym fazy 1B/3. Faza 1B to innowacyjna terapia, która jeszcze nigdy nie była stosowana w grupach chorych na przewlekłą białaczkę limfocytową. Projekt ma na celu indywidualizację terapii, czyli określenie pacjentów, którzy są w grupie wysokiego ryzyka, i zaproponowanie im nowej terapii, która ma potencjał, by być lepszą od dotychczas stosowanych.
Nowością jest dodanie do bardzo nowoczesnej terapii wenetoklaksem-obinutuzumabem trzeciego leku – przeciwciała monoklonalnego anty-CD38 – daratumubabu. Będzie on dodawany tylko w grupach pacjentów wysokiego ryzyka, którzy charakteryzują się wysoką ekspresją antygenu CD38. On jest z jednej strony celem na komórkach, które dzielą się – czyli o charakterystyce bardziej agresywnych komórek, co się wiąże z negatywnymi czynnikami rokowniczymi. Co jest jednak niezwykle ważne, jest to też lek, który ma potencjał modulacji układu odpornościowego. Celuje on w komórki, które czynnościowo odpowiadają za hamowanie układu immunologicznego.
Co to znaczy?
– To znaczy, że wpływa na limfocyty regulatorowe. Są to komórki, które w warunkach prawidłowych hamują układ odpornościowy, czyli zapobiegają na przykład chorobom z autoagresji. Ale w chorobach nowotworowych tych limfocytów jest za dużo. One hamują odpowiedź immunologiczną, przeciwnowotworową. Celem naszego projektu jest zahamowanie również tych negatywnych cech układu odporności – chcemy zatem przywrócić lepsze jego funkcjonowanie.
Drugą częścią badania jest porównanie schematu wenetoklaks-obinutuzumab, który jest schematem zarejestrowanym w leczeniu pierwszej linii (stosowane przez rok terapii) do schematu wenetoklaks-rytuksymab, który jest schematem zarejestrowanym dla pacjentów w nawrocie, czyli w kolejnych liniach leczenia (to jest leczenie ograniczone w czasie do 2 lat). Chcemy zobaczyć, czy ten krótszy czas leczenia z wykorzystaniem silniejszego przeciwciała monoklonalnego także w sytuacji nawrotu nie byłby dobrą terapią. To badanie ma dowieść, że to jest równie dobre leczenie. Ten drugi cel badania jest dla nas niezwykle istotny.
Czyli nie potrzebujecie dowieść, że inny schemat leczenia jest lepszy, tylko że jest równie dobry. Dlaczego to takie ważne?
– Po pierwsze, dzięki zastosowaniu innego schematu pacjenci będą krócej leczeni. Po drugie, nawet leki celowane mają działania niepożądane. Wiadomo więc, że tolerancja terapii krótszej będzie lepsza. Po trzecie, co też istotne, będzie to korzystne także pod kątem finansowym. Robiliśmy analizy wpływu na budżet, z których wynika, że terapia skrócona do roku będzie bardzo korzystna. Na koniec aspekt, o którym nie możemy zapominać, czyli kwestie zasobów kadrowych i systemowych w hematologii, które są niewystarczające – jak w większości obszarów specjalistycznych. Jeśli pacjent ma rok aktywnego leczenia versus 2 lata, to na pewno kwestia obciążenia całego już systemu ochrony zdrowia będzie mniejsza.
Jest to zatem wieloaspektowy projekt odpowiadający na kilka ważnych pytań, tak jak nazwa projektu wskazuje – personalizacja i optymalizacja. Z jednej strony chcemy zobaczyć, czy u pacjentów wysokiego ryzyka trzeba lub można intensyfikować leczenie. Tu jeszcze dodam, że oczywiście to nie jest chemioterapeutyczne leczenie czy immunochemioterapia. Jest to leczenie w pełni immunologiczne, nowoczesne, wolne od chemioterapii. Z drugiej strony badanie ma także inną, bardzo użyteczną, systemową część, dzięki której dowiemy się, czy jest możliwe skrócenie czasu terapii.
Program uzyskał finansowanie, kiedy jest szansa na jego rozpoczęcie?
– Nie jest to typowy projekt naukowy, ale badanie kliniczne, wiąże się więc z określonymi wyzwaniami organizacyjnymi i regulacyjnymi. Musimy spełnić mnóstwo wymogów i formalności, takich jak kwestia zgłoszenia produktu badanego, uzyskania zgody Naczelnej Komisji Bioetycznej oraz Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Przed nami także kontraktowanie ośrodków i badaczy. Przewidujemy, że dopełnienie wszystkich obowiązków może nam zająć nawet rok. Są to badania najtrudniejsze, jakie mogą być – prowadzone na najcenniejszym, co mamy, czyli na zdrowiu i życiu naszych pacjentów. Dlatego wymagania regulacyjne i kwestie ubezpieczeń są niesłychanie ważne.
Kiedy możemy liczyć na pierwsze wyniki tego badania?
– Za półtora roku, dwa lata, co jest normalnym czasem projektowania badania klinicznego. Żeby badanie zajęło nam jak najmniej czasu, używamy do oceny bardzo czułego wskaźnika, jakim jest ocena minimalnej choroby resztkowej albo mierzalnej choroby resztkowej. I na podstawie tego analizujemy skuteczność. Gdybyśmy zastosowali bardzo konserwatywną, tradycyjną metodę i obserwowali czas do progresji, to wyniki mielibyśmy po sześciu, siedmiu latach, ponieważ te schematy są bardzo aktywne.
Zdecydowaliśmy się na nowatorską metodę monitorowania skuteczności leczenia, żeby jak najszybciej mieć informacje, które można wykorzystać w praktyce dla naszych pacjentów.
Jakie są cele i kierunki działania PTHiT w 2024 i 2025 roku?
– Zarząd PTHiT skupia ekspertów reprezentujących hematologię i transfuzjologię. Oba obszary wymagają systemowej optymalizacji w celu lepszej opieki nad chorym. Niewątpliwie jednym z elementów jest zadbanie o kadry, czyli zarówno kształcenie, jak i tworzenie możliwości pracy na rzecz naszych pacjentów. Myślę tutaj o przedstawianiu naszych obszarów jako bardzo nowoczesnych, zmieniających się dla lepszej diagnostyki i terapii chorych z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy technologii, genetyki i immunologii, tak żeby kolejne pokolenia miały przekonanie, że wybór tych specjalizacji – i lekarskich, i diagnostycznych – pozwoli im się rozwijać.
Ważne jest stwarzanie nie tylko warunków finansowych, lecz także motywującego i satysfakcjonującego środowiska pracy – żeby nie myśleć o wyjeździe do pracy za granicą – chyba że w ramach szkolenia. Dostępność do nowoczesnych terapii się zwiększa, ale nadal rozszerzona diagnostyka oraz leczenie są ograniczone do ośrodków wysokospecjalistycznych. O poziomie opieki medycznej świadczy jej dostępność – konieczne są zatem szersze możliwości diagnostyczne i terapeutyczne w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Myślę, że to jest bardzo ważne ze względu na danie specjaliście możliwości diagnostyki i terapii bliżej chorego oraz na postęp diagnostyki i terapii. Diagnostyka molekularna lub cytometryczna przy zapewnieniu odpowiednich narzędzi rozliczeniowych może być wykonywana w pełni ambulatoryjnie przy zapewnieniu dostępu do pracowni diagnostycznych.
Podobnie leczenie w programach lekowych to w większości leczenie ambulatoryjne, które może odciążyć ośrodki wysokospecjalistyczne. Tam potencjał kadrowy może być wykorzystany dla chorych wymagających intensywnego leczenia, procedur przeszczepienia, skomplikowanych powikłań, a w przyszłości terapii komórkowych CAR-T. Tak wygląda nowoczesne leczenie hematologiczne w krajach Europy Zachodniej lub USA i do tego powinniśmy dążyć. Myślę, że to najlepiej zachęci do wybierania specjalizacji z hematologii i transfuzjologii w Polsce. I tutaj od razu mogę wskazać cel działania PTHIT, czyli wspólne inicjatywy edukacyjne i naukowe oraz lepsza integracja z Europejskim Towarzystwem Hematologicznym – EHA. Takie działania już były inicjowane, ale chcemy je zintensyfikować i rozszerzyć np. na studentów, naukowców lub diagnostów laboratoryjnych.
Prowadzi pan nowe badania kliniczne leków dla chorych na białaczkę limfocytową, uzyskując ostatnio finansowanie Agencji Badań Medycznych dla nowego niekomercyjnego badania klinicznego. Jaki jest cel tego projektu?
– Jest to projekt, który jest badaniem klinicznym fazy 1B/3. Faza 1B to innowacyjna terapia, która jeszcze nigdy nie była stosowana w grupach chorych na przewlekłą białaczkę limfocytową. Projekt ma na celu indywidualizację terapii, czyli określenie pacjentów, którzy są w grupie wysokiego ryzyka, i zaproponowanie im nowej terapii, która ma potencjał, by być lepszą od dotychczas stosowanych.
Nowością jest dodanie do bardzo nowoczesnej terapii wenetoklaksem-obinutuzumabem trzeciego leku – przeciwciała monoklonalnego anty-CD38 – daratumubabu. Będzie on dodawany tylko w grupach pacjentów wysokiego ryzyka, którzy charakteryzują się wysoką ekspresją antygenu CD38. On jest z jednej strony celem na komórkach, które dzielą się – czyli o charakterystyce bardziej agresywnych komórek, co się wiąże z negatywnymi czynnikami rokowniczymi. Co jest jednak niezwykle ważne, jest to też lek, który ma potencjał modulacji układu odpornościowego. Celuje on w komórki, które czynnościowo odpowiadają za hamowanie układu immunologicznego.
Co to znaczy?
– To znaczy, że wpływa na limfocyty regulatorowe. Są to komórki, które w warunkach prawidłowych hamują układ odpornościowy, czyli zapobiegają na przykład chorobom z autoagresji. Ale w chorobach nowotworowych tych limfocytów jest za dużo. One hamują odpowiedź immunologiczną, przeciwnowotworową. Celem naszego projektu jest zahamowanie również tych negatywnych cech układu odporności – chcemy zatem przywrócić lepsze jego funkcjonowanie.
Drugą częścią badania jest porównanie schematu wenetoklaks-obinutuzumab, który jest schematem zarejestrowanym w leczeniu pierwszej linii (stosowane przez rok terapii) do schematu wenetoklaks-rytuksymab, który jest schematem zarejestrowanym dla pacjentów w nawrocie, czyli w kolejnych liniach leczenia (to jest leczenie ograniczone w czasie do 2 lat). Chcemy zobaczyć, czy ten krótszy czas leczenia z wykorzystaniem silniejszego przeciwciała monoklonalnego także w sytuacji nawrotu nie byłby dobrą terapią. To badanie ma dowieść, że to jest równie dobre leczenie. Ten drugi cel badania jest dla nas niezwykle istotny.
Czyli nie potrzebujecie dowieść, że inny schemat leczenia jest lepszy, tylko że jest równie dobry. Dlaczego to takie ważne?
– Po pierwsze, dzięki zastosowaniu innego schematu pacjenci będą krócej leczeni. Po drugie, nawet leki celowane mają działania niepożądane. Wiadomo więc, że tolerancja terapii krótszej będzie lepsza. Po trzecie, co też istotne, będzie to korzystne także pod kątem finansowym. Robiliśmy analizy wpływu na budżet, z których wynika, że terapia skrócona do roku będzie bardzo korzystna. Na koniec aspekt, o którym nie możemy zapominać, czyli kwestie zasobów kadrowych i systemowych w hematologii, które są niewystarczające – jak w większości obszarów specjalistycznych. Jeśli pacjent ma rok aktywnego leczenia versus 2 lata, to na pewno kwestia obciążenia całego już systemu ochrony zdrowia będzie mniejsza.
Jest to zatem wieloaspektowy projekt odpowiadający na kilka ważnych pytań, tak jak nazwa projektu wskazuje – personalizacja i optymalizacja. Z jednej strony chcemy zobaczyć, czy u pacjentów wysokiego ryzyka trzeba lub można intensyfikować leczenie. Tu jeszcze dodam, że oczywiście to nie jest chemioterapeutyczne leczenie czy immunochemioterapia. Jest to leczenie w pełni immunologiczne, nowoczesne, wolne od chemioterapii. Z drugiej strony badanie ma także inną, bardzo użyteczną, systemową część, dzięki której dowiemy się, czy jest możliwe skrócenie czasu terapii.
Program uzyskał finansowanie, kiedy jest szansa na jego rozpoczęcie?
– Nie jest to typowy projekt naukowy, ale badanie kliniczne, wiąże się więc z określonymi wyzwaniami organizacyjnymi i regulacyjnymi. Musimy spełnić mnóstwo wymogów i formalności, takich jak kwestia zgłoszenia produktu badanego, uzyskania zgody Naczelnej Komisji Bioetycznej oraz Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Przed nami także kontraktowanie ośrodków i badaczy. Przewidujemy, że dopełnienie wszystkich obowiązków może nam zająć nawet rok. Są to badania najtrudniejsze, jakie mogą być – prowadzone na najcenniejszym, co mamy, czyli na zdrowiu i życiu naszych pacjentów. Dlatego wymagania regulacyjne i kwestie ubezpieczeń są niesłychanie ważne.
Kiedy możemy liczyć na pierwsze wyniki tego badania?
– Za półtora roku, dwa lata, co jest normalnym czasem projektowania badania klinicznego. Żeby badanie zajęło nam jak najmniej czasu, używamy do oceny bardzo czułego wskaźnika, jakim jest ocena minimalnej choroby resztkowej albo mierzalnej choroby resztkowej. I na podstawie tego analizujemy skuteczność. Gdybyśmy zastosowali bardzo konserwatywną, tradycyjną metodę i obserwowali czas do progresji, to wyniki mielibyśmy po sześciu, siedmiu latach, ponieważ te schematy są bardzo aktywne.
Zdecydowaliśmy się na nowatorską metodę monitorowania skuteczności leczenia, żeby jak najszybciej mieć informacje, które można wykorzystać w praktyce dla naszych pacjentów.
Jakie są cele i kierunki działania PTHiT w 2024 i 2025 roku?
– Zarząd PTHiT skupia ekspertów reprezentujących hematologię i transfuzjologię. Oba obszary wymagają systemowej optymalizacji w celu lepszej opieki nad chorym. Niewątpliwie jednym z elementów jest zadbanie o kadry, czyli zarówno kształcenie, jak i tworzenie możliwości pracy na rzecz naszych pacjentów. Myślę tutaj o przedstawianiu naszych obszarów jako bardzo nowoczesnych, zmieniających się dla lepszej diagnostyki i terapii chorych z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy technologii, genetyki i immunologii, tak żeby kolejne pokolenia miały przekonanie, że wybór tych specjalizacji – i lekarskich, i diagnostycznych – pozwoli im się rozwijać.
Ważne jest stwarzanie nie tylko warunków finansowych, lecz także motywującego i satysfakcjonującego środowiska pracy – żeby nie myśleć o wyjeździe do pracy za granicą – chyba że w ramach szkolenia. Dostępność do nowoczesnych terapii się zwiększa, ale nadal rozszerzona diagnostyka oraz leczenie są ograniczone do ośrodków wysokospecjalistycznych. O poziomie opieki medycznej świadczy jej dostępność – konieczne są zatem szersze możliwości diagnostyczne i terapeutyczne w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Myślę, że to jest bardzo ważne ze względu na danie specjaliście możliwości diagnostyki i terapii bliżej chorego oraz na postęp diagnostyki i terapii. Diagnostyka molekularna lub cytometryczna przy zapewnieniu odpowiednich narzędzi rozliczeniowych może być wykonywana w pełni ambulatoryjnie przy zapewnieniu dostępu do pracowni diagnostycznych.
Podobnie leczenie w programach lekowych to w większości leczenie ambulatoryjne, które może odciążyć ośrodki wysokospecjalistyczne. Tam potencjał kadrowy może być wykorzystany dla chorych wymagających intensywnego leczenia, procedur przeszczepienia, skomplikowanych powikłań, a w przyszłości terapii komórkowych CAR-T. Tak wygląda nowoczesne leczenie hematologiczne w krajach Europy Zachodniej lub USA i do tego powinniśmy dążyć. Myślę, że to najlepiej zachęci do wybierania specjalizacji z hematologii i transfuzjologii w Polsce. I tutaj od razu mogę wskazać cel działania PTHIT, czyli wspólne inicjatywy edukacyjne i naukowe oraz lepsza integracja z Europejskim Towarzystwem Hematologicznym – EHA. Takie działania już były inicjowane, ale chcemy je zintensyfikować i rozszerzyć np. na studentów, naukowców lub diagnostów laboratoryjnych.