Marek Misiurewicz
Konsultant – to po prostu się opłaca
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 22.03.2022
Źródło: Miesięcznik Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls”/Jarosław J. Fedorowski
Tagi: | Jarosław Fedorowski |
– W zarządzaniu oddziałami szpitalnymi czas odejść od „feudalnej” struktury opartej na osobie ordynatora. Nierozerwalnie wiąże się to z potrzebą porzucenia systemu oddziałów przypisanych do danej specjalizacji lekarskiej i skupienia się na kształtowaniu oddziałów wieloprofilowych – ocenia prezes Polskiej Federacji Szpitali Jarosław J. Fedorowski.
Komentarz prezesa Polskiej Federacji Szpitali Jarosława J. Fedorowskiego:
– Oddziały wieloprofilowe należałoby podzielić pod względem natężenia opieki nad pacjentem. Dzięki temu można by wdrożyć system konsultancki, znany przede wszystkim z Wielkiej Brytanii i USA, który również w krajach europejskich staje się coraz popularniejszy. Chociażby w Holandii, a także w krajach skandynawskich.
Przyjmując takie rozwiązanie, wychodzimy z założenia, że lekarz, który odbył pełne szkolenie specjalizacyjne i zdał stosowny egzamin, jest specjalistą w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jest to więc lekarz samodzielny w swoich działaniach, co nie znaczy oczywiście, że nie powinien się w określonych sytuacjach konsultować z innymi specjalistami, a nawet z bardziej doświadczonymi kolegami. Niebagatelną zaletą postawienia na samodzielność będzie zatrzymanie w kraju wielu młodych lekarzy. Świeżo upieczeni adepci sztuki medycznej częstokroć szukają drogi rozwoju poza granicami naszego kraju nie tylko z powodu perspektywy lepszych zarobków, ale również niezgody na utrwalone w szpitalach stosunki „feudalne”, na to, że nawet samodzielny lekarz specjalista musi się ze swoich decyzji przy łóżku pacjenta niemal codziennie tłumaczyć ordynatorowi.
Warto podkreślić, że w realiach niedofinansowanego polskiego systemu ochrony zdrowia proponowane rozwiązanie pozwoli na racjonalniejsze kierowanie personelem. Będzie systemem bardziej od dotychczasowego efektywnym. Lekarz specjalista zrobi to, co do niego należy, a nie straci czasu na obchód z ordynatorem. Dokumenty nie będą czekać na podpisanie przez szefa, zniknie potrzeba składania tradycyjnych raportów, które potem są gremialnie omawiane i zatwierdzane przez szefa. Widzimy więc ogromną oszczędność czasu i lepsze wykorzystanie potencjału lekarzy specjalistów.
Nie da się rzecz jasna zmienić systemu z dnia na dzień. W pierwszej kolejności należy postawić na modyfikację kształcenia studentów medycyny ostatnich lat, by więcej czasu spędzali przy łóżku pacjenta, np. wykorzystując ich jako asystentów medycznych, asystentów doświadczonych lekarzy. W takiej roli przestaną być biernymi obserwatorami pracy starszych koleżanek i kolegów. Wykorzystanie studentów w pracy placówek medycznych jest wskazane, bowiem proces przygotowania do wykonywania zawodu lekarza specjalisty jest w Polsce dłuższy niż w większości krajów zachodnich.
Oprócz konieczności takiej zmiany szkolenia lekarzy, aby mogli być samodzielnymi specjalistami, potrzebna jest oczywiście także zmiana mentalności przedstawicieli naszego zawodu. Ale, co ważne, reformy wymaga także infrastruktura szpitalna. Obecna nie sprzyja powstawaniu wieloprofilowych oddziałów opartych na pracy zespołów wielodyscyplinarnych oraz charakteryzujących się określonym stopniem natężenia opieki nad pacjentem, jak oddziały terapii progresywnej. Architektura szpitali jest pod tym względem niewłaściwie projektowana, np. jedno piętro zajmuje jeden oddział specjalizacji lekarskiej, do którego drzwi są dosłownie zamknięte. Dostęp pacjenta do aparatury terapeutycznej, personelu i procedur medycznych z innego oddziału ograniczają więc także ściany. Pokonanie tej bariery jest wielkim wyzwaniem.
To wszystko powoduje, że choćbyśmy chcieli, z dnia na dzień nie zmienimy systemu odgórnymi decyzjami obligującymi szpitale do określonych działań. Natomiast mamy możliwość promowania szpitali, których funkcjonowanie opierać się będzie na progresywnej opiece medycznej. W naszym systemie nie jest to zresztą rozwiązanie nieznane. Popatrzmy na tymczasowe szpitale covidowe. Przecież wszystkie są de facto szpitalami wieloprofilowymi, z obszarami wg natężenia terapii, od intensywnej przez progresywną do ostrej.
Komentarz opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 3/2022.
Przeczytaj także: „Nie pozbywajmy się ordynatorów”, „Nikt już nie wie wszystkiego”.
– Oddziały wieloprofilowe należałoby podzielić pod względem natężenia opieki nad pacjentem. Dzięki temu można by wdrożyć system konsultancki, znany przede wszystkim z Wielkiej Brytanii i USA, który również w krajach europejskich staje się coraz popularniejszy. Chociażby w Holandii, a także w krajach skandynawskich.
Przyjmując takie rozwiązanie, wychodzimy z założenia, że lekarz, który odbył pełne szkolenie specjalizacyjne i zdał stosowny egzamin, jest specjalistą w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jest to więc lekarz samodzielny w swoich działaniach, co nie znaczy oczywiście, że nie powinien się w określonych sytuacjach konsultować z innymi specjalistami, a nawet z bardziej doświadczonymi kolegami. Niebagatelną zaletą postawienia na samodzielność będzie zatrzymanie w kraju wielu młodych lekarzy. Świeżo upieczeni adepci sztuki medycznej częstokroć szukają drogi rozwoju poza granicami naszego kraju nie tylko z powodu perspektywy lepszych zarobków, ale również niezgody na utrwalone w szpitalach stosunki „feudalne”, na to, że nawet samodzielny lekarz specjalista musi się ze swoich decyzji przy łóżku pacjenta niemal codziennie tłumaczyć ordynatorowi.
Warto podkreślić, że w realiach niedofinansowanego polskiego systemu ochrony zdrowia proponowane rozwiązanie pozwoli na racjonalniejsze kierowanie personelem. Będzie systemem bardziej od dotychczasowego efektywnym. Lekarz specjalista zrobi to, co do niego należy, a nie straci czasu na obchód z ordynatorem. Dokumenty nie będą czekać na podpisanie przez szefa, zniknie potrzeba składania tradycyjnych raportów, które potem są gremialnie omawiane i zatwierdzane przez szefa. Widzimy więc ogromną oszczędność czasu i lepsze wykorzystanie potencjału lekarzy specjalistów.
Nie da się rzecz jasna zmienić systemu z dnia na dzień. W pierwszej kolejności należy postawić na modyfikację kształcenia studentów medycyny ostatnich lat, by więcej czasu spędzali przy łóżku pacjenta, np. wykorzystując ich jako asystentów medycznych, asystentów doświadczonych lekarzy. W takiej roli przestaną być biernymi obserwatorami pracy starszych koleżanek i kolegów. Wykorzystanie studentów w pracy placówek medycznych jest wskazane, bowiem proces przygotowania do wykonywania zawodu lekarza specjalisty jest w Polsce dłuższy niż w większości krajów zachodnich.
Oprócz konieczności takiej zmiany szkolenia lekarzy, aby mogli być samodzielnymi specjalistami, potrzebna jest oczywiście także zmiana mentalności przedstawicieli naszego zawodu. Ale, co ważne, reformy wymaga także infrastruktura szpitalna. Obecna nie sprzyja powstawaniu wieloprofilowych oddziałów opartych na pracy zespołów wielodyscyplinarnych oraz charakteryzujących się określonym stopniem natężenia opieki nad pacjentem, jak oddziały terapii progresywnej. Architektura szpitali jest pod tym względem niewłaściwie projektowana, np. jedno piętro zajmuje jeden oddział specjalizacji lekarskiej, do którego drzwi są dosłownie zamknięte. Dostęp pacjenta do aparatury terapeutycznej, personelu i procedur medycznych z innego oddziału ograniczają więc także ściany. Pokonanie tej bariery jest wielkim wyzwaniem.
To wszystko powoduje, że choćbyśmy chcieli, z dnia na dzień nie zmienimy systemu odgórnymi decyzjami obligującymi szpitale do określonych działań. Natomiast mamy możliwość promowania szpitali, których funkcjonowanie opierać się będzie na progresywnej opiece medycznej. W naszym systemie nie jest to zresztą rozwiązanie nieznane. Popatrzmy na tymczasowe szpitale covidowe. Przecież wszystkie są de facto szpitalami wieloprofilowymi, z obszarami wg natężenia terapii, od intensywnej przez progresywną do ostrej.
Komentarz opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 3/2022.
Przeczytaj także: „Nie pozbywajmy się ordynatorów”, „Nikt już nie wie wszystkiego”.