Kontraktowanie, czyli przeciąganie liny między szpitalami i AOS. Kosztem pacjenta
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 20.07.2018
Źródło: KL, BL
W akcie rozpaczy do rozpatrywanej w Sejmie ustawy o IKP dopisano punkt nie mający nic wspólnego z meritum ustawy: po raz kolejny wstrzymać kontraktowanie i przełożyć je na rok 2019.
Kontraktowanie ma oczywiście niewiele wspólnego z Internetowym Kontem Pacjenta - to prawda, ale do tego, by to kontraktowanie wstrzymać, potrzebna była zmiana na poziomie ustawy, a nie aktu niższej rangi. Stąd prawny trik.
Ale skąd konieczność kolejnego przesunięcia kontraktowania? Otóż ekipa Konstantego Radziwiłła, powołując sieć szpitali, postanowiła także przy kontraktach na AOS preferować poradnie przyszpitalne. A te znajdują się na bardzo różnym poziomie – od świetnych po słabe.
Bardzo często jest tak, że prywatne przychodnie przez lata działalności i inwestycji dorobiły się lepszego sprzętu, mają lepszą kadry i zaufanie pacjentów. Resort nabrał też wątpliwości, czy zreformowany POZ przejmie tak dużą część obowiązków AOS, jak zakładał Konstanty Radziwiłł. - Bez AOS nie można marzyć o szybkim skracaniu kolejek, a na tym nam przecież zależy – powiedział Łukasz Szumowski w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia". I dodał, że kontraktowania nie można przesuwać w nieskończoność, ale w tej sytuacji nie ma lepszego wyjścia niż zyskanie czasu na ponowne zdefiniowanie warunków kontraktowania „pod kątem celów, które chcemy osiągnąć”.
Nad takim „zdefiniowaniem celów” resort głowi się do dziś, ale raz uruchomionej maszyny preferującej szpitale nie zatrzymano. Skarżą się na to czytelnicy "Menedżera Zdrowia". Zgłosił się do nas przedstawiciel przychodni z jednego z byłych miast wojewódzkich w Wielkopolsce.
- Mamy kontrakt na wykonywanie kolonoskopii. Jest bardzo duży. Żeby go zrealizować, potrzebujemy około 30 godzin pracy tygodniowo - poinformował i podkreślił: - Mamy świetną organizację, wykonujemy od dwóch do trzech kolonoskopii na godzinę. Chciałbym zauważyć, że szpital jeśli zrobi jedną na godzinę, to jest sukces. Ale w walce ze szpitalami o kontrakty jesteśmy dyskryminowani.
A swoją opinię opiera na przykładzie. - Powiedzmy, że przedstawiamy ze szpitalem taką samą ofertę różniącą się dostępnością. Ofertujemy 40 godzin tygodniowo, a szpital 12 godzin. My mamy za te godziny 8 punktów, a szpital 4 punkty. To mała różnica. Szpital wygrywa konkurs, ale nie jest wstanie wykonać tego kontraktu. Komisja wie o tym, ale nie może nic zrobić, bo taka jest punktacja – wyjaśnił.
O komentarz poprosiliśmy Ministerstwo Zdrowia
- Porównanie ofert w toku postępowania o zawarcie kontraktu odbywa się według następujących kryteriów: jakości, kompleksowości, dostępności, ciągłości, ceny udzielanych świadczeń opieki zdrowotnej – poinformował Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji. - Ocena poziomu dostępności do świadczeń należy do oddziałów wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia.
Te natomiast stoją przed okropną alternatywą. Jeżeli nie będą faworyzować szpitali publicznych – złamią zasady kontraktowania i poniosą za to odpowiedzialność. Jeżeli zaś faworyzować będą – odbiorą kontrakty przychodniom, doprowadzą do ogromnego bałaganu związanego z migracją pacjentów i na dodatek narażą ich na utratę jakości, która często jest po stronie AOS, nie szpitali. I tak źle, i tak niedobrze...
Co na to przychodnie?
- Nadal nie rozumiem, w jaki sposób promowanie szpitali w konkursach na AOS ma poprawić system – powiedział Piotr Reszelski z poznańskiej przychodni Termedica. - Świadczenia ambulatoryjne, jak sama nazwa wskazuje, są przeznaczone dla pacjentów, którzy nie wymagają świadczeń szpitalnych. A lekarze pracujący w poradniach przyszpitalnych zwykle i tak nie pracują na oddziale szpitalnym, więc domniemana ciągłość świadczeń to mrzonka – dodał.
Jego zdaniem, wprowadzenie przepisów promujących szpitale wygląda na realizowanie zapowiadanego przez resort programu wyeliminowania z rynku podmiotów prywatnych. Tylko po co, skoro – powtórzmy za ministrem Szumowskim - bez AOS nie można marzyć o szybkim skracaniu kolejek?
Krystian Lurka, Bartłomiej Leśniewski
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Ale skąd konieczność kolejnego przesunięcia kontraktowania? Otóż ekipa Konstantego Radziwiłła, powołując sieć szpitali, postanowiła także przy kontraktach na AOS preferować poradnie przyszpitalne. A te znajdują się na bardzo różnym poziomie – od świetnych po słabe.
Bardzo często jest tak, że prywatne przychodnie przez lata działalności i inwestycji dorobiły się lepszego sprzętu, mają lepszą kadry i zaufanie pacjentów. Resort nabrał też wątpliwości, czy zreformowany POZ przejmie tak dużą część obowiązków AOS, jak zakładał Konstanty Radziwiłł. - Bez AOS nie można marzyć o szybkim skracaniu kolejek, a na tym nam przecież zależy – powiedział Łukasz Szumowski w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia". I dodał, że kontraktowania nie można przesuwać w nieskończoność, ale w tej sytuacji nie ma lepszego wyjścia niż zyskanie czasu na ponowne zdefiniowanie warunków kontraktowania „pod kątem celów, które chcemy osiągnąć”.
Nad takim „zdefiniowaniem celów” resort głowi się do dziś, ale raz uruchomionej maszyny preferującej szpitale nie zatrzymano. Skarżą się na to czytelnicy "Menedżera Zdrowia". Zgłosił się do nas przedstawiciel przychodni z jednego z byłych miast wojewódzkich w Wielkopolsce.
- Mamy kontrakt na wykonywanie kolonoskopii. Jest bardzo duży. Żeby go zrealizować, potrzebujemy około 30 godzin pracy tygodniowo - poinformował i podkreślił: - Mamy świetną organizację, wykonujemy od dwóch do trzech kolonoskopii na godzinę. Chciałbym zauważyć, że szpital jeśli zrobi jedną na godzinę, to jest sukces. Ale w walce ze szpitalami o kontrakty jesteśmy dyskryminowani.
A swoją opinię opiera na przykładzie. - Powiedzmy, że przedstawiamy ze szpitalem taką samą ofertę różniącą się dostępnością. Ofertujemy 40 godzin tygodniowo, a szpital 12 godzin. My mamy za te godziny 8 punktów, a szpital 4 punkty. To mała różnica. Szpital wygrywa konkurs, ale nie jest wstanie wykonać tego kontraktu. Komisja wie o tym, ale nie może nic zrobić, bo taka jest punktacja – wyjaśnił.
O komentarz poprosiliśmy Ministerstwo Zdrowia
- Porównanie ofert w toku postępowania o zawarcie kontraktu odbywa się według następujących kryteriów: jakości, kompleksowości, dostępności, ciągłości, ceny udzielanych świadczeń opieki zdrowotnej – poinformował Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji. - Ocena poziomu dostępności do świadczeń należy do oddziałów wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia.
Te natomiast stoją przed okropną alternatywą. Jeżeli nie będą faworyzować szpitali publicznych – złamią zasady kontraktowania i poniosą za to odpowiedzialność. Jeżeli zaś faworyzować będą – odbiorą kontrakty przychodniom, doprowadzą do ogromnego bałaganu związanego z migracją pacjentów i na dodatek narażą ich na utratę jakości, która często jest po stronie AOS, nie szpitali. I tak źle, i tak niedobrze...
Co na to przychodnie?
- Nadal nie rozumiem, w jaki sposób promowanie szpitali w konkursach na AOS ma poprawić system – powiedział Piotr Reszelski z poznańskiej przychodni Termedica. - Świadczenia ambulatoryjne, jak sama nazwa wskazuje, są przeznaczone dla pacjentów, którzy nie wymagają świadczeń szpitalnych. A lekarze pracujący w poradniach przyszpitalnych zwykle i tak nie pracują na oddziale szpitalnym, więc domniemana ciągłość świadczeń to mrzonka – dodał.
Jego zdaniem, wprowadzenie przepisów promujących szpitale wygląda na realizowanie zapowiadanego przez resort programu wyeliminowania z rynku podmiotów prywatnych. Tylko po co, skoro – powtórzmy za ministrem Szumowskim - bez AOS nie można marzyć o szybkim skracaniu kolejek?
Krystian Lurka, Bartłomiej Leśniewski
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.