JOW.pl
Pensje ministrów i wiceministrów po podwyżce nie wydają się zbyt duże
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 17.08.2020
Źródło: Krzysztof Bukiel
Tagi: | Krzysztof Bukiel |
– Ministrowie i wiceministrowie – a także posłowie i inni opisani w podpisanej ustawie dotyczącej wynagradzania osób sprawujących funkcje publiczne – mają pensje za niskie w porównaniu z przeciętnymi zarobkami w Polsce – twierdzi przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel. Dodaje, że szeregowi pracownicy medyczni nie powinni oburzać się na podwyżki, ale je odpowiednio wykorzystać.
Komentarz Krzysztofa Bukiela, przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:
– Zupełnie niepotrzebna była obniżka płac ministrów, wiceministrów i innych polityków – w tym posłów – przeprowadzona w 2018 r. Było to wybitnie propagandowe działanie, które niczemu nie służyło poza przypodobaniem się jakiejś grupie wyborców zazdroszczących wszystkim, którzy zarabiają więcej od nich. To nasiliło jedynie populistyczne nastroje, co – w mojej ocenie – stanowi przeszkodę do wielu racjonalnych działań, w tym w zakresie reformy ochrony zdrowia – na przykład wprowadzenia mechanizmów ograniczających nieuzasadnione korzystanie ze świadczeń.
Już wtedy, gdy wprowadzano obniżkę płac, było wiadome, że to czasowy manewr i – prędzej czy później – muszą nastąpić podwyżki dla polityków. Oczywiście – pod pewnymi względami, mam na myśli recesję – termin przegłosowanie podwyżek nie jest szczęśliwy. To jedynie podkreśla, że politycy kierują się głównie politycznymi rachubami – jeśli spojrzeć na kalendarz wyborczy, to trzy lata przed kolejnymi wyborami jest czasem wybitnie dobrym na taką niepopulistyczną decyzję.
Wysokość pensji ministrów po przegłosowanej podwyżce nie wydaje mi się zbyt duża. Z pewnością jednak wskazane byłoby znaczne ograniczenie liczby ministrów i wiceministrów oraz zmniejszenie zakresu spraw, którymi się zajmują. Pamiętam, gdy wiceministrów zdrowia było dwóch – jest pięcioro. Minister zajmuje się takimi bzdurkami jak określenie w odpowiednim rozporządzeniu, jak ma wyglądać rozmowa telefoniczna pacjenta z lekarzem w podstawowej opiece zdrowotnej.
Szeregowi pracownicy medyczni nie powinni – moim zdaniem – oburzać się na te podwyżki, ale je odpowiednio wykorzystać. Mogą one – w pewnym sensie – pomóc pracownikom w uzyskaniu wyższych pensji. Gdy minister zarabiał 10 tys. zł, to domaganie się podwyżki dla lekarza do 15 tys. zł mogło się dla takiego ministra wydawać oburzające, ale gdy szef resortu zarabia 20 tys., to postulat pensji w wysokości 15 tys. dla lekarza wydaje się zasadny, jeżeli nie skromny. To samo odnosi się – w innej proporcji – do wynagrodzeń innych pracowników ochrony zdrowia. Oczywiście – nie mam co do tego wątpliwości – konieczny będzie nacisk pracowników na rządzących w tej sprawie.
Czekam zatem na obiecywaną przez ministra zdrowia nowelizację ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia i na podwyższenie kompromitującego wskaźnika płacy dla lekarza specjalisty, wynoszącego 1,27 średniej krajowej. Minister po podwyżce będzie miał wskaźnik 3,717 średniej płacy krajowej [0,9 wskaźnika sędziego Sądu Najwyższego, który stanowi 4,13 średniej płacy – wyjaśnia „Menedżer Zdrowia”]. Trudno uzasadnić logicznie, merytorycznie i w ogóle w jakikolwiek sposób sytuację, gdy minister ma pensję gwarantowaną trzy razy większą niż lekarz specjalista.
Przeczytaj także: „Smutne dni”, „Robert Mołdach o podwyżkach dla urzędników”, „Zagłosowali za podwyżkami” i „Dlaczego Piotr Warczyński odszedł z resortu?”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
– Zupełnie niepotrzebna była obniżka płac ministrów, wiceministrów i innych polityków – w tym posłów – przeprowadzona w 2018 r. Było to wybitnie propagandowe działanie, które niczemu nie służyło poza przypodobaniem się jakiejś grupie wyborców zazdroszczących wszystkim, którzy zarabiają więcej od nich. To nasiliło jedynie populistyczne nastroje, co – w mojej ocenie – stanowi przeszkodę do wielu racjonalnych działań, w tym w zakresie reformy ochrony zdrowia – na przykład wprowadzenia mechanizmów ograniczających nieuzasadnione korzystanie ze świadczeń.
Już wtedy, gdy wprowadzano obniżkę płac, było wiadome, że to czasowy manewr i – prędzej czy później – muszą nastąpić podwyżki dla polityków. Oczywiście – pod pewnymi względami, mam na myśli recesję – termin przegłosowanie podwyżek nie jest szczęśliwy. To jedynie podkreśla, że politycy kierują się głównie politycznymi rachubami – jeśli spojrzeć na kalendarz wyborczy, to trzy lata przed kolejnymi wyborami jest czasem wybitnie dobrym na taką niepopulistyczną decyzję.
Wysokość pensji ministrów po przegłosowanej podwyżce nie wydaje mi się zbyt duża. Z pewnością jednak wskazane byłoby znaczne ograniczenie liczby ministrów i wiceministrów oraz zmniejszenie zakresu spraw, którymi się zajmują. Pamiętam, gdy wiceministrów zdrowia było dwóch – jest pięcioro. Minister zajmuje się takimi bzdurkami jak określenie w odpowiednim rozporządzeniu, jak ma wyglądać rozmowa telefoniczna pacjenta z lekarzem w podstawowej opiece zdrowotnej.
Szeregowi pracownicy medyczni nie powinni – moim zdaniem – oburzać się na te podwyżki, ale je odpowiednio wykorzystać. Mogą one – w pewnym sensie – pomóc pracownikom w uzyskaniu wyższych pensji. Gdy minister zarabiał 10 tys. zł, to domaganie się podwyżki dla lekarza do 15 tys. zł mogło się dla takiego ministra wydawać oburzające, ale gdy szef resortu zarabia 20 tys., to postulat pensji w wysokości 15 tys. dla lekarza wydaje się zasadny, jeżeli nie skromny. To samo odnosi się – w innej proporcji – do wynagrodzeń innych pracowników ochrony zdrowia. Oczywiście – nie mam co do tego wątpliwości – konieczny będzie nacisk pracowników na rządzących w tej sprawie.
Czekam zatem na obiecywaną przez ministra zdrowia nowelizację ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia i na podwyższenie kompromitującego wskaźnika płacy dla lekarza specjalisty, wynoszącego 1,27 średniej krajowej. Minister po podwyżce będzie miał wskaźnik 3,717 średniej płacy krajowej [0,9 wskaźnika sędziego Sądu Najwyższego, który stanowi 4,13 średniej płacy – wyjaśnia „Menedżer Zdrowia”]. Trudno uzasadnić logicznie, merytorycznie i w ogóle w jakikolwiek sposób sytuację, gdy minister ma pensję gwarantowaną trzy razy większą niż lekarz specjalista.
Przeczytaj także: „Smutne dni”, „Robert Mołdach o podwyżkach dla urzędników”, „Zagłosowali za podwyżkami” i „Dlaczego Piotr Warczyński odszedł z resortu?”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.