Resort zdrowia: obsesja tajności czy zamiatanie niekompetencji pod dywan
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 09.05.2016
Źródło: BL
Szereg instytucji kluczowych dla polskiej ochrony zdrowia ogarnęła obsesja tajności. Tajne są specjalizacyjne pytania egzaminacyjne nawet po tym, jak egzamin dawno się skończył, tajne zadłużenie konkretnego szpitala, wskaźniki powikłań czy skuteczności leczenia. Czy to ma sens, czy to tylko skrywanie niekompetencji?
Bo jakież zagrożenie i dla kogo może stanowić ujawnienie treści pytań LEP, czy specjalizacyjnych – gdy egzamin dawno się skończył znane są jego wyniki? Ani to dla bezpieczeństwa narodowego, ani to tajemnica handlowa, ani ochrona danych osobowych. Dlaczego skrywane są dane o zadłużeniu szpitali (można podawać jedynie łączną kwotę długów)? Dlaczego nie możemy dowiedzieć się, w którym szpitalu notuje się najwięcej zakażeń, w którym najmniej? I gdzie są najlepsze wskaźniki leczenia, gdzie najgorsze? Chodzi o dobro pacjenta, lekarza, czy skrywanie nieudolnych?
Półtora roku trwał proces sądowy, w którym fundacja „Nasz Bocian” domagała się informacji o wynikach leczenia in vitro w Polsce. Ostatecznie dane ujawniono, po wyroku sądu. Ale krótko potem okazało się, że program zwinięto. I łatwiej było to zrobić, niż doprowadzić do transparentności. Dlaczego wyniki skrywano? Była obawa, że chętni dokonają „oblężenia” klinik najlepszych, a omijać będą najgorsze. Czyli obawa przed… dobrym, racjonalnym rozwiązaniem. O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Rafał Janiszewski, ekspert ochrony zdrowia, właściciel kancelarii doradczej
- Na całym świecie, także w ochronie zdrowia panuje trend w stronę transparentności, u nas zapanował odwrotny. I ponosimy tego ogromne koszty. Straty powodowane tym, że wycieka informacja która powinna pozostać tajna – owszem, zdarzają się. Ale są one – jak wskazują doświadczenia światowe – daleko mniejsze niż te, które wynikają z tego, że istotne informacje dotyczące np. ewidentnego draństwa czy przekrętu zbyt łatwo ukryć, schować za rozporządzeniem, czy tajemnicą. Komu sprzyja system utrudniający poznanie prawdy, informacji? Przede wszystkim tym, którzy za tą zasłoną skrywają swoją niekompetencję, błędy. Nie służą natomiast tym, którzy mogliby pochwalić się najlepszymi wynikami leczenia, najniższym wskaźnikiem zakażeń itp. Nie działa przez to - lub działa ułomnie - naturalny i skuteczny mechanizm obronny przed ludźmi, którzy w swoich dziedzinach nie potrafią osiągać dobrych efektów zdrowotnych, nie działa mechanizm eliminacji błędów i promocji tych, którzy tych błędów popełniają mniej.
I na to nakłada się coś szczególnego dla polskiej ochrony zdrowia. Wszystkie tricki statystyczne i sprawozdawcze, zarządzenia i praktyka utajniania istotnych informacji ma jeszcze jedną przyczynę. Być może nami, przede wszystkim decydentom , ale w pewnym stopniu i pacjentom, nie do końca zależy na poznaniu pełnej prawdy o kondycji służby zdrowia. Może wygodniej jest żyć w błędnym przeświadczeniu, że „jakoś tam jest” – być może obawiamy się ponoszenia kosztów naprawy, bo wygodniej niż zmieniać jest tolerować to co jest.
Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia
-Użyję prostego przykładu: gdyby dane o zadłużeniu polskich szpitali były bardziej dostępne na pewno szybciej podnieślibyśmy alarm związany z gigantycznym zadłużeniem grudziądzkiego szpitala. Im szybszy alarm, tym krócej trwałoby wciąganie placówki w spiralę zadłużenia, tym mniejszy dług, tym łatwiejsze do przeprowadzenia byłyby działania naprawcze.
Po części rozumiem jednak obawy przed pełnym ujawnianiem danych dotyczących ochrony zdrowia. Nie ma u nas kultury poprawy jakości. W wielu krajach ogłoszenie kiepskich wyników nie powoduje paniki, tylko podjęcie działań naprawczych, których efekty natychmiast są ogłaszane, wynik poprawiany, zaufanie przywracane. U nas często placówki osiągające złe wyniki szansy na odzyskanie zaufania mają mniejsze. Dlatego jestem za tym by jak najwięcej możliwych danych ujawniać, ale natychmiast korygować błędy, a wiadomości opinii publicznej przekazywać wraz z odpowiednią analizą.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Czy treść egzaminów medycznych po ich zakończeniu powinna zostać tajna, czy należy ją ujawnić? Weź udział w internetowej ankiecie na termedia.pl.
Półtora roku trwał proces sądowy, w którym fundacja „Nasz Bocian” domagała się informacji o wynikach leczenia in vitro w Polsce. Ostatecznie dane ujawniono, po wyroku sądu. Ale krótko potem okazało się, że program zwinięto. I łatwiej było to zrobić, niż doprowadzić do transparentności. Dlaczego wyniki skrywano? Była obawa, że chętni dokonają „oblężenia” klinik najlepszych, a omijać będą najgorsze. Czyli obawa przed… dobrym, racjonalnym rozwiązaniem. O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Rafał Janiszewski, ekspert ochrony zdrowia, właściciel kancelarii doradczej
- Na całym świecie, także w ochronie zdrowia panuje trend w stronę transparentności, u nas zapanował odwrotny. I ponosimy tego ogromne koszty. Straty powodowane tym, że wycieka informacja która powinna pozostać tajna – owszem, zdarzają się. Ale są one – jak wskazują doświadczenia światowe – daleko mniejsze niż te, które wynikają z tego, że istotne informacje dotyczące np. ewidentnego draństwa czy przekrętu zbyt łatwo ukryć, schować za rozporządzeniem, czy tajemnicą. Komu sprzyja system utrudniający poznanie prawdy, informacji? Przede wszystkim tym, którzy za tą zasłoną skrywają swoją niekompetencję, błędy. Nie służą natomiast tym, którzy mogliby pochwalić się najlepszymi wynikami leczenia, najniższym wskaźnikiem zakażeń itp. Nie działa przez to - lub działa ułomnie - naturalny i skuteczny mechanizm obronny przed ludźmi, którzy w swoich dziedzinach nie potrafią osiągać dobrych efektów zdrowotnych, nie działa mechanizm eliminacji błędów i promocji tych, którzy tych błędów popełniają mniej.
I na to nakłada się coś szczególnego dla polskiej ochrony zdrowia. Wszystkie tricki statystyczne i sprawozdawcze, zarządzenia i praktyka utajniania istotnych informacji ma jeszcze jedną przyczynę. Być może nami, przede wszystkim decydentom , ale w pewnym stopniu i pacjentom, nie do końca zależy na poznaniu pełnej prawdy o kondycji służby zdrowia. Może wygodniej jest żyć w błędnym przeświadczeniu, że „jakoś tam jest” – być może obawiamy się ponoszenia kosztów naprawy, bo wygodniej niż zmieniać jest tolerować to co jest.
Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia
-Użyję prostego przykładu: gdyby dane o zadłużeniu polskich szpitali były bardziej dostępne na pewno szybciej podnieślibyśmy alarm związany z gigantycznym zadłużeniem grudziądzkiego szpitala. Im szybszy alarm, tym krócej trwałoby wciąganie placówki w spiralę zadłużenia, tym mniejszy dług, tym łatwiejsze do przeprowadzenia byłyby działania naprawcze.
Po części rozumiem jednak obawy przed pełnym ujawnianiem danych dotyczących ochrony zdrowia. Nie ma u nas kultury poprawy jakości. W wielu krajach ogłoszenie kiepskich wyników nie powoduje paniki, tylko podjęcie działań naprawczych, których efekty natychmiast są ogłaszane, wynik poprawiany, zaufanie przywracane. U nas często placówki osiągające złe wyniki szansy na odzyskanie zaufania mają mniejsze. Dlatego jestem za tym by jak najwięcej możliwych danych ujawniać, ale natychmiast korygować błędy, a wiadomości opinii publicznej przekazywać wraz z odpowiednią analizą.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Czy treść egzaminów medycznych po ich zakończeniu powinna zostać tajna, czy należy ją ujawnić? Weź udział w internetowej ankiecie na termedia.pl.