Ministerstwo Zdrowia
Szumowski: Nie ma drugiego obszaru w budżecie, na który nakłady rosłyby tak szybko, jak na zdrowie
Tagi: | Łukasz Szumowski |
- Fundamentalne jest to, że nakłady na ochronę zdrowia przez lata były niskie, a za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości są podnoszone, i to znacznie. W latach 2015-19 realnie mamy prawie o 23 mld zł więcej na zdrowie. W 2024 r. będzie to o ok. 60 mld zł więcej niż w roku bieżącym - mówi minister Łukasz Szumowski. I podkreśla, że zdrowie jest priorytetem rządu.
- Lekarze mówią, że czują się oszukani sposobem liczenia dojścia do 6 proc. PKB na zdrowie i tym, że bierze się pod uwagę PKB nie z roku bieżącego - przypomina "Wprost" i pyta ministra Szumowskiego o to, czy wiedział, że w ustawie jest mowa o PKB sprzed dwóch lat.
- Ustawa, która określiła szczegóły metodologii, obowiązuje od 2017 r., nic w niej nie zostało zmienione. Moi partnerzy w tamtych rozmowach też przyznali, że rozmawialiśmy o tempie wzrostu, a nie o metodologii liczenia. Ustawa była szeroko konsultowana w czasie nowelizacji i podczas uchwalania. Żadnych głosów co do sposobu liczenia nie było. Ten sposób liczenia nakładów jest zresztą zapisany w samym porozumieniu, które obie strony podpisały - mówi Szumowski.
- Dla osoby postronnej wydaje się oczywiste, że brany pod uwagę dany rok - sugeruje "Wprost".
- W ustawie zostało wyraźnie napisane, jak będzie to liczone. W ten sposób ustalenie minimalnego poziomu nakładów na zdrowie i planowanie budżetowe jest oparte o realne, podsumowane dane. Dlatego przyjęto właśnie taką procedurę. Fundamentalne jednak jest to, że nakłady na ochronę zdrowia przez lata były niskie, a teraz są podnoszone, i to znacznie. W latach 2015-19 realnie mamy prawie o 23 mld zł więcej na zdrowie. W 2024 r. będzie to o ok. 60 mld zł więcej niż w roku bieżącym. To gigantyczna różnica, aż dwie trzecie tegorocznego budżetu. Pieniędzy realnie będzie więcej. Jeszcze w 2014 r. publiczne nakłady na ochronę zdrowia wynosiły 73,3 mld zł, a w tym roku wyniosą ponad 97 mld zł.
Szumowski przyznaje w rozmowie z "Wprost", że nakłady na zdrowie muszą rosnąć.
- O tym, że zdrowie jest priorytetem rządu, świadczy wzrost tempa nakładów na jego ochronę. Dziś nie ma drugiego obszaru w budżecie, na który nakłady rosłyby tak szybko, jak nakłady na ochronę zdrowia. Jeśli chodzi o tempo wzrostu nakładów, to zdrowie jest na pierwszym miejscu. Poza tym są też programy, na które przeznaczane pieniądze nie są formalnie wliczane do nakładów na zdrowie, a są to de facto programy prozdrowotne. To na przykład program "Czyste powietrze", na który przeznacza się ok. 100 mld zł. Inne kraje w Europie wliczają do wydatków na ochronę zdrowia np. budowę boisk piłkarskich. Gdyby policzyć wszystkie tego typu nakłady, to nasz "procent PKB na zdrowie" byłby znacznie wyższy. Ważne jest, żeby był cały czas wzrost i żeby dobrze wydawać dodatkowe pieniądze, by każdy pacjent poczuł realną poprawę - wyjaśnia Łukasz Szumowski.
Co musi zrobić rząd, żeby OZZL był usatysfakcjonowany? Wyjaśnił Bukiel
- Po pierwsze, pieniądze z "piątki Kaczyńskiego" przeznaczyć na opiekę zdrowotną. Po drugie, przedstawić plan, który pokazywałby w jaki sposób system ma funkcjonować. Takiej strategii nie ma. Miała powstać w czasie debat "Wspólnie dla Zdrowia", ale na razie nic z nich nie wynika - odpowiedział Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL, w rozmowie z "Gazetą.pl" na początku kwietnia 2019 r.
- A po trzecie, uregulować zasad wynagradzania - wyjaśnił Krzysztof Bukiel.
- Niedawna podwyżka dla specjalistów i rezydentów nie jest w żaden sposób umocowana w prawie. Jest jednorazowa, obowiązuje do 2020 r., a potem nagle przestanie obowiązywać. I prawdopodobnie znowu trzeba będzie być może organizować protesty - dodał Bukiel i podkreślił: - Nie ma żadnych pokojowych mechanizmów. Konieczne są strajki albo rzucenie pracy, aby cokolwiek uzyskać. To nawet nie jest wina dyrektorów szpitali, ale głównie wielkie niedofinansowania opieki zdrowotnej. Dyrektorzy nie mają z czego dać, i jeśli ktoś się mocno nie upomni, to wolą regulować długi czy mieć na coś innego, niż na pensje.
Czy jest ryzyko, że lekarze będą następni i zaprotestują, upominając się o swoje racje?
- W naszym przypadku raczej nie ma mowy o strajku. Co najwyżej o akcji protestacyjnej polegającej na tym, że ograniczylibyśmy czas pracy. Nie pracowalibyśmy więcej niż jeden etat. To mogłoby spowodować wielkie trudności w funkcjonowaniu publicznej służby zdrowia - odpowiedział Bukiel. I podsumował: - Na 1 czerwca jest planowana demonstracja, ewentualne wypowiadanie umów odbyłoby się około września. Ale nie wiem, czy to na pewno wyjdzie. Zobaczymy.
Przeczytaj także: "Krzysztof Bukiel: Podwyżki dostają ci, którzy zastrajkowali".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
- Ustawa, która określiła szczegóły metodologii, obowiązuje od 2017 r., nic w niej nie zostało zmienione. Moi partnerzy w tamtych rozmowach też przyznali, że rozmawialiśmy o tempie wzrostu, a nie o metodologii liczenia. Ustawa była szeroko konsultowana w czasie nowelizacji i podczas uchwalania. Żadnych głosów co do sposobu liczenia nie było. Ten sposób liczenia nakładów jest zresztą zapisany w samym porozumieniu, które obie strony podpisały - mówi Szumowski.
- Dla osoby postronnej wydaje się oczywiste, że brany pod uwagę dany rok - sugeruje "Wprost".
- W ustawie zostało wyraźnie napisane, jak będzie to liczone. W ten sposób ustalenie minimalnego poziomu nakładów na zdrowie i planowanie budżetowe jest oparte o realne, podsumowane dane. Dlatego przyjęto właśnie taką procedurę. Fundamentalne jednak jest to, że nakłady na ochronę zdrowia przez lata były niskie, a teraz są podnoszone, i to znacznie. W latach 2015-19 realnie mamy prawie o 23 mld zł więcej na zdrowie. W 2024 r. będzie to o ok. 60 mld zł więcej niż w roku bieżącym. To gigantyczna różnica, aż dwie trzecie tegorocznego budżetu. Pieniędzy realnie będzie więcej. Jeszcze w 2014 r. publiczne nakłady na ochronę zdrowia wynosiły 73,3 mld zł, a w tym roku wyniosą ponad 97 mld zł.
Szumowski przyznaje w rozmowie z "Wprost", że nakłady na zdrowie muszą rosnąć.
- O tym, że zdrowie jest priorytetem rządu, świadczy wzrost tempa nakładów na jego ochronę. Dziś nie ma drugiego obszaru w budżecie, na który nakłady rosłyby tak szybko, jak nakłady na ochronę zdrowia. Jeśli chodzi o tempo wzrostu nakładów, to zdrowie jest na pierwszym miejscu. Poza tym są też programy, na które przeznaczane pieniądze nie są formalnie wliczane do nakładów na zdrowie, a są to de facto programy prozdrowotne. To na przykład program "Czyste powietrze", na który przeznacza się ok. 100 mld zł. Inne kraje w Europie wliczają do wydatków na ochronę zdrowia np. budowę boisk piłkarskich. Gdyby policzyć wszystkie tego typu nakłady, to nasz "procent PKB na zdrowie" byłby znacznie wyższy. Ważne jest, żeby był cały czas wzrost i żeby dobrze wydawać dodatkowe pieniądze, by każdy pacjent poczuł realną poprawę - wyjaśnia Łukasz Szumowski.
Co musi zrobić rząd, żeby OZZL był usatysfakcjonowany? Wyjaśnił Bukiel
- Po pierwsze, pieniądze z "piątki Kaczyńskiego" przeznaczyć na opiekę zdrowotną. Po drugie, przedstawić plan, który pokazywałby w jaki sposób system ma funkcjonować. Takiej strategii nie ma. Miała powstać w czasie debat "Wspólnie dla Zdrowia", ale na razie nic z nich nie wynika - odpowiedział Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL, w rozmowie z "Gazetą.pl" na początku kwietnia 2019 r.
- A po trzecie, uregulować zasad wynagradzania - wyjaśnił Krzysztof Bukiel.
- Niedawna podwyżka dla specjalistów i rezydentów nie jest w żaden sposób umocowana w prawie. Jest jednorazowa, obowiązuje do 2020 r., a potem nagle przestanie obowiązywać. I prawdopodobnie znowu trzeba będzie być może organizować protesty - dodał Bukiel i podkreślił: - Nie ma żadnych pokojowych mechanizmów. Konieczne są strajki albo rzucenie pracy, aby cokolwiek uzyskać. To nawet nie jest wina dyrektorów szpitali, ale głównie wielkie niedofinansowania opieki zdrowotnej. Dyrektorzy nie mają z czego dać, i jeśli ktoś się mocno nie upomni, to wolą regulować długi czy mieć na coś innego, niż na pensje.
Czy jest ryzyko, że lekarze będą następni i zaprotestują, upominając się o swoje racje?
- W naszym przypadku raczej nie ma mowy o strajku. Co najwyżej o akcji protestacyjnej polegającej na tym, że ograniczylibyśmy czas pracy. Nie pracowalibyśmy więcej niż jeden etat. To mogłoby spowodować wielkie trudności w funkcjonowaniu publicznej służby zdrowia - odpowiedział Bukiel. I podsumował: - Na 1 czerwca jest planowana demonstracja, ewentualne wypowiadanie umów odbyłoby się około września. Ale nie wiem, czy to na pewno wyjdzie. Zobaczymy.
Przeczytaj także: "Krzysztof Bukiel: Podwyżki dostają ci, którzy zastrajkowali".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.