Marcin Stępień/Agencja Wyborcza.pl
Umiejętności nie zdobędzie się w autobusie ►
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 29.09.2023
Tagi: | Grzegorz Kardas, Zdrowie po wyborach, polityka, wybory, wybory parlamentarne, kształcenie, nauka, student, studenci, uczelnia, uczelnie, kierunek lekarski, kierunki lekarskie |
– Od października pięćdziesięciu studentów nowo otwartego kierunku lekarskiego rozpocznie naukę na Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu. Na zajęcia z anatomii będą dojeżdżać do Radomia, ponad 250 kilometrów. Nauka medycyny to praktykowanie – tego nie zdobędzie się, siedząc w autobusie – twierdzi Grzegorz Kardas z Polski 2050 Szymona Hołowni, pytany w cyklu „Zdrowie po wyborach”.
„Menedżer Zdrowia” – w cyklu „Zdrowie po wyborach” – pyta przedstawicieli partii politycznych o plany dotyczące systemu ochrony zdrowia, którymi chcą przekonać Polaków do głosowania na nich podczas jesiennych wyborów parlamentarnych.
Jednym z nich jest Grzegorz Kardas – lekarz, doktor nauk medycznych, pracujący w Klinice Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. Norberta Barlickiego w Łodzi, adiunkt na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, współautor programu zdrowotnego sektora ochrony zdrowia Polski 2050 Szymona Hołowni – który mówi o kształceniu lekarzy.
Zaczyna od krytyki rządzących, którzy zwiększają liczbę uczelni kształcących lekarzy.
– W ostatnich dwóch, trzech latach liczba wydziałów lekarskich prawie się podwoiła – z ponad 20 do 40 jednostek, w których uczyć się będą przyszli medycy. To przyrost skokowy i niebezpieczny. Zgodę na kształcenie dostają uczelnie, które nie są do tego odpowiednio przygotowane. Zarządzający nimi szukają na łapu-capu kadr dydaktycznych, nie mają odpowiedniego zaplecza medycznego i wykwalifikowanych nauczających, nie współpracują ze szpitalami wielospecjalistycznymi. Podpisują jakieś umowy z mniejszymi szpitalami, które nie są kliniczne i nie były związane z edukacją – zauważa Grzegorz Kardas, podając przykłady.
– Od października pięćdziesięciu studentów nowo otwartego kierunku lekarskiego rozpocznie naukę na Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu. Na zajęcia z anatomii, czyli podstawowego przedmiotu na studiach medycznych, który jest okazją do pierwszego zetknięcia się z preparatem anatomicznym, będą dojeżdżać do Radomia oddalonego o ponad 250 kilometrów. Studenci kierunku lekarskiego ze Społecznej Akademii Nauk w Łodzi będą jeździć na zajęcia 77 km – wylicza.
– To nie tylko strata czasu, energii i pieniędzy, to dowodzi też, że akredytacje są przyznawane uczelniom, które nie są przygotowane do kształcenia – twierdzi.
– Nauka medycyny to zdobywanie wiedzy i ogrom praktyki – tej nie zdobędzie się, siedząc w autobusie – komentuje.
Grzegorz Kardas mówi też o „absurdalnych przepisach zaproponowanych przez polityków Prawa i Sprawiedliwości”.
– Rządzący ułatwili uczelniom uzyskiwanie pozwolenia na prowadzenie kierunków lekarskich – zgodnie z nowymi przepisami szkoły, które nie spełniały warunków poddania się ewaluacji jakości działalności naukowej, będą mogły to robić, o ile kształcą w zawodach medycznych i zatrudniają co najmniej dwunastu nauczycieli. W skrócie – aby utworzyć kierunek lekarski, wystarczy na uczelni, która kształci na jakimkolwiek kierunku medycznym – na przykład pielęgniarstwo, ratownictwo czy fizjoterapia – zatrudnić dwunastu pracowników, reprezentujących nauki medyczne lub nauki o zdrowiu. W przepisach nie jest napisane wprost, że tych lekarzy mają kształcić lekarze. Jaki tego może być efekt? Ano taki, że przyszli lekarze nie będą mieć styczności z… lekarzami. To absurd, z którego wynika, że rządzącym nie zależy na jakości kształcenia – podkreśla.
Co zatem proponuje kandydat na posła z czwartego miejsca na liście Trzeciej Drogi w okręgu łódzkim?
Publikujemy wypowiedź dr. Kardasa poniżej.
Wszystkie materiały z cyklu „Zdrowie po wyborach” są dostępne po kliknięciu w poniższy baner.
Jednym z nich jest Grzegorz Kardas – lekarz, doktor nauk medycznych, pracujący w Klinice Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. Norberta Barlickiego w Łodzi, adiunkt na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, współautor programu zdrowotnego sektora ochrony zdrowia Polski 2050 Szymona Hołowni – który mówi o kształceniu lekarzy.
Zaczyna od krytyki rządzących, którzy zwiększają liczbę uczelni kształcących lekarzy.
– W ostatnich dwóch, trzech latach liczba wydziałów lekarskich prawie się podwoiła – z ponad 20 do 40 jednostek, w których uczyć się będą przyszli medycy. To przyrost skokowy i niebezpieczny. Zgodę na kształcenie dostają uczelnie, które nie są do tego odpowiednio przygotowane. Zarządzający nimi szukają na łapu-capu kadr dydaktycznych, nie mają odpowiedniego zaplecza medycznego i wykwalifikowanych nauczających, nie współpracują ze szpitalami wielospecjalistycznymi. Podpisują jakieś umowy z mniejszymi szpitalami, które nie są kliniczne i nie były związane z edukacją – zauważa Grzegorz Kardas, podając przykłady.
– Od października pięćdziesięciu studentów nowo otwartego kierunku lekarskiego rozpocznie naukę na Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu. Na zajęcia z anatomii, czyli podstawowego przedmiotu na studiach medycznych, który jest okazją do pierwszego zetknięcia się z preparatem anatomicznym, będą dojeżdżać do Radomia oddalonego o ponad 250 kilometrów. Studenci kierunku lekarskiego ze Społecznej Akademii Nauk w Łodzi będą jeździć na zajęcia 77 km – wylicza.
– To nie tylko strata czasu, energii i pieniędzy, to dowodzi też, że akredytacje są przyznawane uczelniom, które nie są przygotowane do kształcenia – twierdzi.
– Nauka medycyny to zdobywanie wiedzy i ogrom praktyki – tej nie zdobędzie się, siedząc w autobusie – komentuje.
Grzegorz Kardas mówi też o „absurdalnych przepisach zaproponowanych przez polityków Prawa i Sprawiedliwości”.
– Rządzący ułatwili uczelniom uzyskiwanie pozwolenia na prowadzenie kierunków lekarskich – zgodnie z nowymi przepisami szkoły, które nie spełniały warunków poddania się ewaluacji jakości działalności naukowej, będą mogły to robić, o ile kształcą w zawodach medycznych i zatrudniają co najmniej dwunastu nauczycieli. W skrócie – aby utworzyć kierunek lekarski, wystarczy na uczelni, która kształci na jakimkolwiek kierunku medycznym – na przykład pielęgniarstwo, ratownictwo czy fizjoterapia – zatrudnić dwunastu pracowników, reprezentujących nauki medyczne lub nauki o zdrowiu. W przepisach nie jest napisane wprost, że tych lekarzy mają kształcić lekarze. Jaki tego może być efekt? Ano taki, że przyszli lekarze nie będą mieć styczności z… lekarzami. To absurd, z którego wynika, że rządzącym nie zależy na jakości kształcenia – podkreśla.
Co zatem proponuje kandydat na posła z czwartego miejsca na liście Trzeciej Drogi w okręgu łódzkim?
Publikujemy wypowiedź dr. Kardasa poniżej.
Wszystkie materiały z cyklu „Zdrowie po wyborach” są dostępne po kliknięciu w poniższy baner.