Dominik Gajda/Agencja Wyborcza.pl
Wiceminister Konieczny – już oficjalnie
Jednym z nowych wiceministrów został Wojciech Konieczny – premier na wniosek minister Izabeli Leszczyny powołał go na stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia.
O nowym pracowniku resortu poinformowano 28 grudnia.
Wojciech Konieczny jest specjalistą neurologiem i dyrektorem Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie. Był senatorem minionej kadencji – w tej także dostał się do izby wyższej. To członek senackiej Komisji Zdrowia i przewodniczący Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej, która współtworzy Lewicę.
Urodził się w 1970 r. w Częstochowie.
Czego możemy się spodziewać?
Wojciech Konieczny wielokrotnie udzielał wywiadów „Menedżerowi Zdrowia” – ostatni raz w sierpniu 2023 r.
Mówił wtedy wprost, że „system opieki zdrowotnej w Polsce nie działa”, podając trzy powody takiego stanu rzeczy.
– Po pierwsze, dlatego że funkcjonują jedynie, w oderwaniu od siebie i bez rozsądnych powiązań, podstawowa opieka zdrowotna i szpitalnictwo. Są to osobne światy – zupełnie inaczej finansowane. W POZ płaci się za zapisanego pacjenta, w szpitalach za procedury. Cele tych sektorów nie są zbieżne. Nie współpracują, lecz konkurują, między innymi o koszty – uściślając: o to, kto ma mieć mniejsze koszty. W tej konkurencji zawsze lepiej wypada podstawowa opieka zdrowotna, bo z POZ łatwiej przerzucić pacjentów i związane z nimi koszty na szpitale, w których zawsze otrzymają pomoc – natomiast odwrotnej drogi nie ma i wydaje się, że były już minister zdrowia Adam Niedzielski jej nie znajdował – komentował Konieczny.
– Po drugie, pseudosystem nie działa, bo nie miał odpowiedzialnego zarządzającego, była za to osoba, która – co karygodne – sugerowała, że dyrektorzy powinni likwidować oddziały ginekologiczno-położnicze, bo są nierentowne. Oczywiście, prawdą jest, że – na skutek działań Prawa i Sprawiedliwości w zakresie polityki demograficznej – dzieci rodzi się coraz mniej i tak duża liczba wspomnianych oddziałów jak w przeszłości nie jest potrzebna, ale nie można sugerować, że powinno się je pozamykać. Właśnie to jest dowodem, że system nie działa. Były minister powinien powiedzieć do dyrektorów: „Słuchajcie, zamieniamy te oddziały na oddziały opieki długoterminowej. Są bardziej potrzebne. Stworzymy za to sieć ogólnopolską lub wojewódzką oddziałów ginekologiczno-położniczych”. Tak jednak się nie działo. Zostawiał to do decyzji zarządzających, a przecież ich rolą nie jest odpowiedzialność za region, za ustalanie potrzeb zdrowotnych w województwie. To nie może prowadzić do niczego dobrego. Zrzucał z siebie odpowiedzialność, tym razem za likwidowanie oddziałów, jednocześnie zachęcając do tego. Za mało było zarządzania, za dużo politykowania i nieścisłości oraz chaosu – wyjaśnił w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
– Po trzecie, nasz pseudosystem był rozmontowywany przez ministra zdrowia, który „dawał” podwyżki, chwaląc się tym na konferencjach prasowych, ale nie przekazując dyrektorom szpitali odpowiednich pieniędzy. Chodzi o ustawę o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, z której wynika, że zarządzający mają płacić więcej personelowi szpitalnemu. Problemem jest, że ich na to nie stać. Pieniądze przekazywane na ten cel przez ministra i prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia są niewystarczające. To powoduje, że szpitale będą jeszcze bardziej się zadłużać – przyznał Wojciech Konieczny.
Czego można spodziewać się po nowym wiceministrze?
Konieczny mówił między innymi o sposobie na długi szpitalne.
– Twierdzę, że oddłużenie szpitali jest koniecznością. To się musi stać i… to się stanie, obojętnie, kto będzie rządził i jakie będzie mieć poglądy. Nie ma innego rozwiązania – bez takiej pomocy zarządzający z długów nie wyjdą. Kiedy należałoby oddłużyć? Z punktu widzenia pacjentów i przedstawicieli szpitali najlepsze wydaje się, aby to stało się czym prędzej. Natomiast z perspektywy ekonomistów byłoby to dobre w przypadku, kiedy zapewniłoby się finansowanie na takim poziomie, aby podmioty już się nie zadłużały. Twierdzę jednak, że nawet bez tego oddłużenie byłoby dobrym rozwiązaniem – duże kwoty pieniędzy zamiast na spłatę odsetek kredytów przeznaczane byłyby na leczenie i inwestycje. Opowieść o tym, że Polska nie ma 19 mld zł, to bajka, to nieprawda – zapowiedział w sierpniu 2023 r.
Oddłużenie i co potem?
– Nie potem, lecz równolegle – aby oddłużenie było skuteczne. Szpitale zadłużają się między innymi dlatego, że wyceny części procedur medycznych są niedoszacowane, a te, które się zmieniają, są nieprzystające do rzeczywistości rynkowej. Konieczne jest ich urealnienie. Ważne jest także zróżnicowanie finansowania tych samych świadczeń w zależności od tego, gdzie są realizowane – w szpitalach, w których działają oddziały ratunkowe, wszystkie świadczenia w oddziałach podstawowych, czyli internistycznych, chirurgicznych, pediatrycznych, anestezjologicznych i intensywnej terapii, powinny być finansowane o 30 proc. wyżej niż te same procedury w szpitalach bez SOR-ów. To poprawi jakość świadczeń, o którą tak trudno w szpitalach, pracujących głównie ,,na ostro”. Inne świadczenia należy również realnie wycenić, stosując po prostu realny rachunek kosztów – wyjaśnił.
Konieczny zasugerował też zarządzanie centralne w szpitalnictwie.
– Dobrym rozwiązaniem byłoby zarządzanie centralne szpitalami na poziomie województwa, praca zgodnie z mapami potrzeb zdrowotnych, a nie przez odgórne nieracjonalne nakazy wydawane dyrektorom – tak jak w obecnie w przypadku podwyżek dla pracowników medycznych. Liczenie na to, że niewidzialna ręka rynku, bo nie zapewniło się odpowiedniego finansowania, dokona zmian w sektorze szpitalnym, czyli zamknie niektóre oddziały, jest lekkomyślnym zachowaniem i zarządzaniem. Należałoby stworzyć system podobny do policyjnego, w którym nikt nie rozkazuje komendantowi, jak ma łapać przestępców, ale decyduje, czy w regionie powstanie komenda powiatowa lub wojewódzka i określa, ile ma być policyjnych etatów. Podobnie powinno być w szpitalnictwie, które nie może być wolnorynkowe. To wystarczyłoby – wtedy system by działał.
Ekspert wypowiadał się też o pieniądzach, odpowiadając na pytanie, czy w systemie jest ich wystarczająco dużo.
– Oczywiście, że nie. Fakt, zwiększa się udział funduszy przeznaczanych na zdrowie w stosunku do produktu krajowego brutto, ale to nie zrównoważy zwiększających się kosztów. Pieniędzy na zdrowie jest zdecydowanie za mało. Jaki procent PKB powinien być wydawany na zdrowie? Procent produktu krajowego brutto nie powinien być celem samym w sobie – uchylam się więc od podania konkretnej liczby. Odpowiem inaczej – dopóki nie stworzymy prawdziwego systemu ochrony zdrowia i nie określimy, co i za ile chcemy oferować Polakom, trudno mówić o konkretnym procencie. Musimy równolegle stworzyć rzeczywiste mapy potrzeb zdrowotnych z uwzględnieniem wymaganych łóżek szpitalnych i podstawowej opieki zdrowotnej, realnie wycenić świadczenia, wyliczyć, ile i gdzie brakuje pieniędzy, policzyć, ile będzie kosztować oddłużenie szpitali, i to zrobić – wtedy będziemy wiedzieć, na czym stoimy, ile docelowo powinniśmy przeznaczać na zdrowie. W tej chwili finansowanie ochrony zdrowia w Polsce jest w systemie hybrydowym – składkowym – i w związku z ustawą 6 proc. PKB, która później się zmieniła w 7 proc. PKB, finansowanym z budżetu państwa. Należałoby zwiększyć dofinansowanie z budżetu państwa – mówił.
Przeczytaj także: „Ani jednego wiceministra”.
Wojciech Konieczny jest specjalistą neurologiem i dyrektorem Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie. Był senatorem minionej kadencji – w tej także dostał się do izby wyższej. To członek senackiej Komisji Zdrowia i przewodniczący Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej, która współtworzy Lewicę.
Urodził się w 1970 r. w Częstochowie.
Czego możemy się spodziewać?
Wojciech Konieczny wielokrotnie udzielał wywiadów „Menedżerowi Zdrowia” – ostatni raz w sierpniu 2023 r.
Mówił wtedy wprost, że „system opieki zdrowotnej w Polsce nie działa”, podając trzy powody takiego stanu rzeczy.
– Po pierwsze, dlatego że funkcjonują jedynie, w oderwaniu od siebie i bez rozsądnych powiązań, podstawowa opieka zdrowotna i szpitalnictwo. Są to osobne światy – zupełnie inaczej finansowane. W POZ płaci się za zapisanego pacjenta, w szpitalach za procedury. Cele tych sektorów nie są zbieżne. Nie współpracują, lecz konkurują, między innymi o koszty – uściślając: o to, kto ma mieć mniejsze koszty. W tej konkurencji zawsze lepiej wypada podstawowa opieka zdrowotna, bo z POZ łatwiej przerzucić pacjentów i związane z nimi koszty na szpitale, w których zawsze otrzymają pomoc – natomiast odwrotnej drogi nie ma i wydaje się, że były już minister zdrowia Adam Niedzielski jej nie znajdował – komentował Konieczny.
– Po drugie, pseudosystem nie działa, bo nie miał odpowiedzialnego zarządzającego, była za to osoba, która – co karygodne – sugerowała, że dyrektorzy powinni likwidować oddziały ginekologiczno-położnicze, bo są nierentowne. Oczywiście, prawdą jest, że – na skutek działań Prawa i Sprawiedliwości w zakresie polityki demograficznej – dzieci rodzi się coraz mniej i tak duża liczba wspomnianych oddziałów jak w przeszłości nie jest potrzebna, ale nie można sugerować, że powinno się je pozamykać. Właśnie to jest dowodem, że system nie działa. Były minister powinien powiedzieć do dyrektorów: „Słuchajcie, zamieniamy te oddziały na oddziały opieki długoterminowej. Są bardziej potrzebne. Stworzymy za to sieć ogólnopolską lub wojewódzką oddziałów ginekologiczno-położniczych”. Tak jednak się nie działo. Zostawiał to do decyzji zarządzających, a przecież ich rolą nie jest odpowiedzialność za region, za ustalanie potrzeb zdrowotnych w województwie. To nie może prowadzić do niczego dobrego. Zrzucał z siebie odpowiedzialność, tym razem za likwidowanie oddziałów, jednocześnie zachęcając do tego. Za mało było zarządzania, za dużo politykowania i nieścisłości oraz chaosu – wyjaśnił w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
– Po trzecie, nasz pseudosystem był rozmontowywany przez ministra zdrowia, który „dawał” podwyżki, chwaląc się tym na konferencjach prasowych, ale nie przekazując dyrektorom szpitali odpowiednich pieniędzy. Chodzi o ustawę o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, z której wynika, że zarządzający mają płacić więcej personelowi szpitalnemu. Problemem jest, że ich na to nie stać. Pieniądze przekazywane na ten cel przez ministra i prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia są niewystarczające. To powoduje, że szpitale będą jeszcze bardziej się zadłużać – przyznał Wojciech Konieczny.
Czego można spodziewać się po nowym wiceministrze?
Konieczny mówił między innymi o sposobie na długi szpitalne.
– Twierdzę, że oddłużenie szpitali jest koniecznością. To się musi stać i… to się stanie, obojętnie, kto będzie rządził i jakie będzie mieć poglądy. Nie ma innego rozwiązania – bez takiej pomocy zarządzający z długów nie wyjdą. Kiedy należałoby oddłużyć? Z punktu widzenia pacjentów i przedstawicieli szpitali najlepsze wydaje się, aby to stało się czym prędzej. Natomiast z perspektywy ekonomistów byłoby to dobre w przypadku, kiedy zapewniłoby się finansowanie na takim poziomie, aby podmioty już się nie zadłużały. Twierdzę jednak, że nawet bez tego oddłużenie byłoby dobrym rozwiązaniem – duże kwoty pieniędzy zamiast na spłatę odsetek kredytów przeznaczane byłyby na leczenie i inwestycje. Opowieść o tym, że Polska nie ma 19 mld zł, to bajka, to nieprawda – zapowiedział w sierpniu 2023 r.
Oddłużenie i co potem?
– Nie potem, lecz równolegle – aby oddłużenie było skuteczne. Szpitale zadłużają się między innymi dlatego, że wyceny części procedur medycznych są niedoszacowane, a te, które się zmieniają, są nieprzystające do rzeczywistości rynkowej. Konieczne jest ich urealnienie. Ważne jest także zróżnicowanie finansowania tych samych świadczeń w zależności od tego, gdzie są realizowane – w szpitalach, w których działają oddziały ratunkowe, wszystkie świadczenia w oddziałach podstawowych, czyli internistycznych, chirurgicznych, pediatrycznych, anestezjologicznych i intensywnej terapii, powinny być finansowane o 30 proc. wyżej niż te same procedury w szpitalach bez SOR-ów. To poprawi jakość świadczeń, o którą tak trudno w szpitalach, pracujących głównie ,,na ostro”. Inne świadczenia należy również realnie wycenić, stosując po prostu realny rachunek kosztów – wyjaśnił.
Konieczny zasugerował też zarządzanie centralne w szpitalnictwie.
– Dobrym rozwiązaniem byłoby zarządzanie centralne szpitalami na poziomie województwa, praca zgodnie z mapami potrzeb zdrowotnych, a nie przez odgórne nieracjonalne nakazy wydawane dyrektorom – tak jak w obecnie w przypadku podwyżek dla pracowników medycznych. Liczenie na to, że niewidzialna ręka rynku, bo nie zapewniło się odpowiedniego finansowania, dokona zmian w sektorze szpitalnym, czyli zamknie niektóre oddziały, jest lekkomyślnym zachowaniem i zarządzaniem. Należałoby stworzyć system podobny do policyjnego, w którym nikt nie rozkazuje komendantowi, jak ma łapać przestępców, ale decyduje, czy w regionie powstanie komenda powiatowa lub wojewódzka i określa, ile ma być policyjnych etatów. Podobnie powinno być w szpitalnictwie, które nie może być wolnorynkowe. To wystarczyłoby – wtedy system by działał.
Ekspert wypowiadał się też o pieniądzach, odpowiadając na pytanie, czy w systemie jest ich wystarczająco dużo.
– Oczywiście, że nie. Fakt, zwiększa się udział funduszy przeznaczanych na zdrowie w stosunku do produktu krajowego brutto, ale to nie zrównoważy zwiększających się kosztów. Pieniędzy na zdrowie jest zdecydowanie za mało. Jaki procent PKB powinien być wydawany na zdrowie? Procent produktu krajowego brutto nie powinien być celem samym w sobie – uchylam się więc od podania konkretnej liczby. Odpowiem inaczej – dopóki nie stworzymy prawdziwego systemu ochrony zdrowia i nie określimy, co i za ile chcemy oferować Polakom, trudno mówić o konkretnym procencie. Musimy równolegle stworzyć rzeczywiste mapy potrzeb zdrowotnych z uwzględnieniem wymaganych łóżek szpitalnych i podstawowej opieki zdrowotnej, realnie wycenić świadczenia, wyliczyć, ile i gdzie brakuje pieniędzy, policzyć, ile będzie kosztować oddłużenie szpitali, i to zrobić – wtedy będziemy wiedzieć, na czym stoimy, ile docelowo powinniśmy przeznaczać na zdrowie. W tej chwili finansowanie ochrony zdrowia w Polsce jest w systemie hybrydowym – składkowym – i w związku z ustawą 6 proc. PKB, która później się zmieniła w 7 proc. PKB, finansowanym z budżetu państwa. Należałoby zwiększyć dofinansowanie z budżetu państwa – mówił.
Przeczytaj także: „Ani jednego wiceministra”.