Bomba, którą mogą rozbroić tylko mądre decyzje
Tagi: | Jarosław Sławek |
- Choroby mózgu to epidemia naszych czasów, to bomba, którą rozbroić mogą tylko mądre i szybkie działania ministra zdrowia - alarmuje prof. Jarosław Sławek, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Ale szef resortu nawet nie odpowiada na listy.
Prof. Sławek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przyznaje, że od miesięcy pisze listy do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, prosi o spotkanie, bo ma konkretne pomysły, jak ratować sytuację na oddziałach neurologicznych. Bez efektu. Na żaden z tych listów minister nawet nie odpisał. Dopiero we wtorek (16 lipca) udało się umówić spotkanie na 25 lipca. - Ale samego ministra Szumowskiego na nim nie będzie. Resort będzie reprezentował wiceminister Maciej Miłkowski, który odpowiada za programy lekowe - wyjaśnia.
- Przed nami tsunami chorób mózgu, a my staramy się go nie zauważać. Jeżeli szybko nie wprowadzimy zmian systemowych w neurologii, to za 10-15 lat będziemy mieć katastrofę – alarmuje prof. Sławek. – Zdajemy sobie sprawę, że rozwiązanie wszystkich kwestii, o których mówimy, to proces, który wymaga czasu. Jednak warto, aby decydenci dostrzegli całą gamę problemów i rozważyli, w jakiej kolejności można się nimi zająć. Jako Polskie Towarzystwo Neurologiczne jesteśmy gotowi do wspólnej pracy nad najlepszymi rozwiązaniami, jesteśmy otwarci na dialog i współpracę – a wszystko po to, aby polski pacjent był odpowiednio zaopiekowany i bezpieczny – ostrzega prof. Sławek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Prof. Sławek o kłopotach z neurologami na Pomorzu
- W województwie pomorskim jest za mało neurologów - poinformowaliśmy w styczniu 2019 r. i zacytowaliśmy prof. Sławka: - Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to za kilka lat możemy nie mieć kim leczyć pacjentów.
- Problemem neurologii na Pomorzu są braki kadrowe - przyznał prof. Sławek w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim". Ekspert oszacował, że w województwie pomorskim (liczącym 2,3 miliona mieszkańców) jest około 200 neurologów (w tym są także ci, którzy wykonują zawód, ale też emeryci i lekarze w trakcie specjalizacji). To za mało.
- Zdecydowana mniejszość z nich zatrudniona jest w szpitalach. I to właśnie oddziały szpitalne najboleśniej odczuwają pogłębiający się niedobór lekarzy. Mają one ogromne problemy z obsadzeniem lekarskich dyżurów - stwierdził prof. Sławek i wyjaśnił: - Kłopoty tym większy, że od czasu, gdy powstały na nich pododdziały udarowe NFZ wymaga, by dyżurowało na nich dwóch lekarzy. Są oni także odpowiedzialni za SOR i konsultacje chorych (nawet 30 więcej).
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
- Przed nami tsunami chorób mózgu, a my staramy się go nie zauważać. Jeżeli szybko nie wprowadzimy zmian systemowych w neurologii, to za 10-15 lat będziemy mieć katastrofę – alarmuje prof. Sławek. – Zdajemy sobie sprawę, że rozwiązanie wszystkich kwestii, o których mówimy, to proces, który wymaga czasu. Jednak warto, aby decydenci dostrzegli całą gamę problemów i rozważyli, w jakiej kolejności można się nimi zająć. Jako Polskie Towarzystwo Neurologiczne jesteśmy gotowi do wspólnej pracy nad najlepszymi rozwiązaniami, jesteśmy otwarci na dialog i współpracę – a wszystko po to, aby polski pacjent był odpowiednio zaopiekowany i bezpieczny – ostrzega prof. Sławek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Prof. Sławek o kłopotach z neurologami na Pomorzu
- W województwie pomorskim jest za mało neurologów - poinformowaliśmy w styczniu 2019 r. i zacytowaliśmy prof. Sławka: - Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to za kilka lat możemy nie mieć kim leczyć pacjentów.
- Problemem neurologii na Pomorzu są braki kadrowe - przyznał prof. Sławek w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim". Ekspert oszacował, że w województwie pomorskim (liczącym 2,3 miliona mieszkańców) jest około 200 neurologów (w tym są także ci, którzy wykonują zawód, ale też emeryci i lekarze w trakcie specjalizacji). To za mało.
- Zdecydowana mniejszość z nich zatrudniona jest w szpitalach. I to właśnie oddziały szpitalne najboleśniej odczuwają pogłębiający się niedobór lekarzy. Mają one ogromne problemy z obsadzeniem lekarskich dyżurów - stwierdził prof. Sławek i wyjaśnił: - Kłopoty tym większy, że od czasu, gdy powstały na nich pododdziały udarowe NFZ wymaga, by dyżurowało na nich dwóch lekarzy. Są oni także odpowiedzialni za SOR i konsultacje chorych (nawet 30 więcej).
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.