Kosztowna i niebezpieczna ignorancja - rozmowa z prof. Lidią Brydak, kierownik Zakładu Badania Wirusów Grypy oraz Krajowego Ośrodka ds. Grypy w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego – PZH

Z powodu grypy w Polsce rocznie z budżetu ucieka półtora miliarda złotych. Jednak pod względem liczby szczepień przeciwko tej chorobie ciągle jesteśmy w ogonie Europy. Niestety, dotyczy to także lekarzy. Dlaczego tak się dzieje i o co należałoby zapytać przedstawicieli ruchów antyszczepionkowych mówi prof. dr hab. Lidia Brydak, kierownik Zakładu Badania Wirusów Grypy oraz Krajowego Ośrodka ds. Grypy w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego – Państwowym Zakładzie Higieny, wykładowca Top Medical Trends.
Jest pani orędowniczką szczepień przeciwko grypie. Niestety, Polska pod tym względem plasuje się na przedostatnim miejscu w Europie… Dlaczego tak się dzieje?`
Z bardzo prostej przyczyny. Piorunujący jest brak wiedzy zarówno lekarzy, jak i społeczeństwa nie tylko na temat skutków zdrowotnych, ale i ekonomicznych powikłań pogrypowych. Do tego dochodzi silny głos ruchów antyszczepionkowych. Brakuje świadomości, że szczepionki dostępne w Polsce to preparaty inaktywowane, czyli mówiąc kolokwialnie: „zabite”. One nie są w stanie wywołać infekcji spowodowanej wirusem grypy.

Wspomniała pani także o skutkach ekonomicznych…
Nie zdajemy sobie sprawy, ile pieniędzy z naszych podatków przeznacza się na powikłania pogrypowe! Przeciętne koszty pośrednie związane z zachorowaniem na grypę, oszacowane przez firmę Ernst & Young według metodologii kapitału ludzkiego, sięgają w Polsce półtora miliarda złotych rocznie. Grypa jest chorobą sezonową, ale budżet jest roczny. Koszty pośrednie szacujemy na podstawie odzwierciedlenia strat, które ponosi gospodarka wskutek absencji chorobowej pracowników, nieobecności spowodowanej opieką nad chorym, spadku wydajności, ciężkich powikłań pogrypowych mogących doprowadzić do całkowitej lub częściowej niewydolności, a nawet śmierci. Lekarze nie zdają sobie sprawy, że na nich ciąży obowiązek przestrzegania ustawy o zapobieganiu chorobom zakaźnym, a grypa do nich zdecydowanie należy. Pragnę zwrócić także uwagę, że od wielu sezonów epidemicznych urzędy marszałkowskie finansują szczepienia przeciwko grypie dla osób starszych. Jednak i w tym wypadku odsetek zaszczepionych też nie jest satysfakcjonujący.

Czyli refundacja tych szczepień dla wszystkich nie zniweluje problemu?

To zdecydowanie nie jest rozwiązanie. Przede wszystkim trzeba podnieść poziom wiedzy wśród społeczeństwa, a zwłaszcza wśród pracowników ochrony zdrowia. Lekarz pierwszego kontaktu powinien zachęcać pacjentów i rekomendować szczepienia przeciwko grypie zgodnie z ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.

Czy jednak ten lekarz rodzinny ma wystarczającą wiedzę na temat grypy?

Jest wiele kongresów, podczas których co roku ten problem jest omawiany. Nie brakuje także publikacji o skutkach grypy. Istnieje piętnaście europejskich towarzystw naukowych, ale też i polskich, które rekomendują szczepienia przeciwko grypie. A jaki jest skutek? Niestety mizerny. W ubiegłym sezonie zaszczepiło się zaledwie 3,75 proc. populacji. Dobrze, że nie obserwujemy spadku. Trudno powiedzieć, jak będzie pod koniec sezonu, ponieważ zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia, a także Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego możemy się szczepić nawet wtedy, kiedy wirus już krąży. Powinny to zrobić zwłaszcza osoby z grupy podwyższonego ryzyka.

Czy chociaż lekarze się szczepią? Mogą stanowić chlubny przykład dla swoich pacjentów?

Niestety nie. Z danych, jakie posiadamy, odsetek zaszczepionych pracowników ochrony zdrowia w Polsce jest na bardzo niskim poziomie i wynosi zaledwie 6,4 proc. W niektórych państwach na Zachodzie, jeżeli pracownik ochrony zdrowia się nie zaszczepi w danym sezonie przeciwko grypie, nie jest dopuszczany do pracy.

Jak groźna może być grypa i o jakiej liczbie zgonów spowodowanych powikłaniami pogrypowymi możemy mówić?

Te dane, którymi dysponujemy, są moim zdaniem, zdecydowanie zaniżone. W sezonie 2012/2013 mieliśmy 129 zgonów. W tym sezonie odnotowaliśmy jeden przypadek śmiertelny. W związku z tym nie wyobrażam sobie, że mamy jakiś parasol ochronny przy tak niskiej zaszczepialności, kiedy w innych krajach tych zgonów jest zdecydowanie więcej. Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia z powodu powikłań pogrypowych na świecie umiera od pół miliona do miliona osób! Może gdybyśmy zdali sobie sprawę, jakie skutki finansowe ponosi kraj, ta świadomość byłaby większa… Poza tym wszystko wkładamy do jednego worka: i przeziębienie, i grypę. A różnica między tymi dwoma chorobami jest olbrzymia. Od lat wiadomo, że objawami grypy jest wysoka gorączka, bóle mięśni, stawów i ogólne osłabienie organizmu. W wypadku przeziębienia te objawy są zdecydowanie mniej nasilone. Powikłania pogrypowe są groźne, zwłaszcza wielonarządowe, które, mogą na przykład prowadzić do częściowej lub całkowitej utraty słuchu czy problemów kardiologicznych.

Będzie pani wykładowcą podczas kongresu Top Medical Trends. Jego odbiorcami są głównie lekarze rodzinni – do czego będzie ich pani przekonywać?
Do zwiększania liczby szczepień - zwłaszcza w grupie podwyższonego ryzyka. Będę mówiła o rodzajach powikłań i kosztach, jakie społeczeństwo w związku z nimi ponosi. Żaden rząd sobie nie poradzi z tym problemem, jeśli sytuacja w służbie zdrowia się nie zmieni. W 1957 r., kiedy mieliśmy do czynienia z pandemią grypy azjatyckiej w Anglii, zmarło bądź urodziło martwe płody ponad 2 tysiące kobiet. Od tej pory w Anglii wszystkie kobiety w ciąży są szczepione przeciwko grypie. Coraz więcej jest także badań udowadniających, że jeśli kobieta w ciąży jest zakażona wirusem grypy, jest bardzo prawdopodobne, że dziecko będzie miało tendencję do schizofrenii. To jest bagatelizowane. W Polsce przeprowadzono bardzo wiele badań oceniających humoralną skuteczność immunologiczną po szczepieniu przeciwko grypie zwłaszcza w grupach podwyższonego ryzyka, dlatego też powinny być pomocne w krzewieniu profilaktyki i zachęcić pracowników służby zdrowia do ochrony nie tylko pacjentów, ale również ich bliskich. Jedno z tych badań zostało włączone do europejskich rekomendacji i szczepień przeciwko grypie w chorobach kardiologicznych. Niestety nawet w grupach podwyższonego ryzyka nie jesteśmy w stanie stworzyć zaleceń, które byłyby respektowane. Od razu powstaną ruchy mówiące, że to niezgodne z prawem. Czy jednak te osoby, które odradzają szczepienia przeciwko grypie z powodów nieuzasadnionych, pokryją z własnych pieniędzy koszty takich powikłań pogrypowych, jak utrata zdolności do pracy, utrata zdrowia czy śmierć bliskiej osoby? Czy możemy to przeliczyć na pieniądze? Absolutnie nie.

Rozmawiała:
Ewa Gosiewska
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.