Żegnamy pana profesora Mariana Śliwińskiego, twórcę i założyciela, wieloletniego prezesa i prezesa honorowego Klubu Kardiochirurgów Polskich, wybitnego kardiochirurga, społecznika, wielkiego człowieka, naszego przyjaciela.
Kiedy myślę o profesorze Śliwińskim, nasuwają mi się dwie refleksje.
Pierwsza to ta, że oto odszedł człowiek zawsze wierny swoim przekonaniom. Zmieniały się czasy, zmieniali ludzie, a on pozostał sobą, nigdy nie uległ pokusie łatwego koniunkturalizmu, nie zmieniał poglądów i w każdej sytuacji miał odwagę ich bronić.
I refleksja druga. Profesor Śliwiński umiał słuchać i wysłuchać innych. Był człowiekiem otwartym i tolerancyjnym na przekonania innych ludzi. Szanował w każdym to, co robi i co osiągnął, niezależnie od różnic światopoglądowych
i motywacji.
Dzięki tym swoim cechom profesor Śliwiński potrafił gromadzić nas wokół siebie, czynił nas wszystkich lepszymi, bardziej serdecznymi dla siebie i innych. Jakże brakuje nam jego mądrości, przenikliwości myśli, ciepła i serdeczności, którymi przez tyle lat nas obdarzał. Jak bardzo brakuje nam takich ludzi.
Żegnamy Cię, drogi prezesie, żegnamy Cię, przyjacielu.
W imieniu Klubu Kardiochirurgów Polskich
Bohdan Maruszewski
2 lutego 2009 roku pożegnaliśmy wybitnego przedstawiciela kardiochirurgów polskich, prof. dr. hab. n. med. Mariana Śliwińskiego.
Jego osiągnięcia dla kardiologii i kardiochirurgii w naszym kraju zasługują na najwyższe uznanie. Był on inicjatorem utworzenia w 1980 roku Instytutu Kardiologii w Warszawie-Aninie, a także Klubu Kardiochirurgów Polskich w 1983 roku. Zarówno Instytut, jak i Klub odegrały wiodącą rolę w tworzeniu i realizacji programów dynamicznego rozwoju kardiologii i kardiochirurgii w Polsce. Ale nie tylko wymienione zasługi zjednały mu najwyższe uznanie w naszym gronie. Profesor Marian Śliwiński cieszył się olbrzymim autorytetem nie tylko w naszym środowisku, ale był ogólnie lubiany i szanowany za jego wręcz przyjacielski stosunek do wszystkich kolegów i gotowość wspierania ich w realizacji zamierzeń.
Zawsze tryskał humorem i błyskotliwym dowcipem. Takim będziemy Go zawsze pamiętali i dlatego będzie Go nam tak bardzo brakowało.
Seweryn Wiechowski
* *
Z pamięci mojej Profesor Marian Śliwiński wyłania się przede wszystkim jako prezes Klubu Kardiochirurgów. Był świadkiem rozwoju polskiej kardiochirurgii od czasów prof. Jana Molla, z którym współpracował do chwili obecnej.
Działał aktywnie zarówno w czasach PRL jako minister zdrowia, jak i w latach późniejszych, kiedy objął kierownictwo Kliniki Kardiochirurgii w Warszawie-Aninie. Choć czasy PRL były niełatwe, to w mrokach tunelu był w stanie dostrzec światełka nadziei.
Dla Klubu Kardiochirurgów położył ogromne zasługi – w Jego zamiarze było stworzenie elitarnego ciała, które będzie dbało o interesy polskiej kardiochirurgii. Na posiedzeniach Klubu dopuszczał do burzliwych dyskusji, tolerował je, ale umiał je też tonować. Miał pod ręką zawsze elegancką ripostę, po której rozpalone głowy stygły, a na końcu formułował myśli, które były zbieżne z dążeniami większości członków.
Był dobrym mówcą, umiał rozstrzygać korzystnie dla Klubu sprawy w negocjacjach z różnymi urzędami, w tym z ministerstwem zdrowia, którego mechanizmy działania i kruczki prawne znał na wylot.
Sprawiał wrażenie człowieka, którego szczęście nie opuszcza. Może przed końcem życia, gdy choroba stawała się coraz bardziej uciążliwa – nieco posmutniał. Był człowiekiem z dużym poczuciem humoru, wesołym i pogodnym – widział świat w jasnych kolorach, bez względu na system, w którym przyszło mu działać. Lubił opowiadać żydowskie maksymy, jak choćby tę: „Siwy włos jest oznaką podeszłego wieku, a nie rozumu”.
Żegnaj, Prezesie, będzie nam Ciebie brakowało.
Stanisław Woś,
konsultant krajowy w dziedzinie kardiochirurgii
* * *
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Profesorem Marianem Śliwińskim. Był rok 1974, chyba 16 października. Zostałem zaproszony do ministerstwa zdrowia, gdzie pan minister – Profesor Marian Śliwiński – wręczył mi nagrodę zwycięzcy Ogólnopolskiego Konkursu Primus Inter Pares dla najlepszego absolwenta Akademii Medycznej, z prawem wyboru miejsca pracy w Polsce.
– Co Pan wybrał? – zapytał minister.
– Wrocław i kardiochirurgię prof. Wiktora Brossa – odpowiedziałem.
– Dobrze pan zrobił – odparł. – Będziemy się więc spotykać, kolego, także na kongresach i konferencjach.
Wyszedłem ze spotkania niepocieszony. Wstyd mi było, że nie wiedziałem o kardiochirurgicznej profesji nowo poznanego ministra. Mimo tej wpadki dobrze zaczęła się nasza znajomość.
Pan Profesor towarzyszył mi często w moich działaniach zawodowych. Wsparł mnie bardzo mocno, kiedy w roku 1980 rozpoczynaliśmy największy po II wojnie światowej program operacji polskich dzieci z wrodzonymi wadami serca w Utrechcie w Holandii.
Bardzo cieszył się, że właśnie Jego poprosiłem o napisanie na łamach podręcznika „Chirurgia Naczyń Wieńcowych” rozdziału zatytułowanego „Raport z działalności kardiochirurgicznej w Polsce w latach 1990–2001”, dokumentując w ten sposób trudne, ale bardzo pracowite początki chirurgicznego leczenia choroby wieńcowej w Polsce. Otwierający podręcznik „Dekalog lekarza wg Rene Favalora” odczytał jako szczególne przesłanie dla kardiochirurgów, także w Polsce, i pięknie w specjalnym liście mi za to podziękował.
Najważniejsze jest jednak to, co Profesor Śliwiński zrobił dla polskiej kardiochirurgii. 28 stycznia 1983 roku, wraz z wybitnymi pionierami polskiej kardiochirurgii stworzył Klub Kardiochirurgów Polskich, aby dynamiczniej rozwijać polską kardiochirurgię i usuwać liczne przeszkody, które wówczas ten rozwój ograniczały czy wręcz hamowały. I odniósł sukces. Walczył o sprzęt dla klinik kardiochirurgii w Polsce. Zabiegał o wzrost liczby operacji serca, m.in. zaproponował formę płatności za dodatkowe, popołudniowe zabiegi. Aby dokumentować rosnącą jakość leczenia, stworzył pierwszy w Polsce i jeden z nielicznych wówczas w Europie Rejestr Operacji Kardiochirurgicznych, dzięki któremu możliwa była ocena jakości naszego leczenia i szczegółowa analiza rodzaju powikłań. Poprawialiśmy naszą polską kardiochirurgię.
Bardzo będzie nam brakowało Jego organizacyjnego doświadczenia, rozwagi, wypracowanych decyzji, czasami stanowczego protestu, także wobec medialnych niedorzeczności i głupot – tak jak brakuje Człowieka, który żył dla idei, aby polska kardiochirurgia była europejska, silna, nowoczesna, nierozsadzana przez konflikty wewnętrzne ani nadmierny egocentryzm.
Drogi Profesorze, zapewniamy, że Pańskie działanie jest i będzie nadal kontynuowane w naszych Klinikach i Oddziałach, także w Klubie Kardiochirurgów Polskich po to, aby kontynuować Pańską nieśmiertelną misję lekarza-kardiochirurga, organizatora i społecznika.
Marian Zembala
PS Drogi Profesorze, przygotowujemy się do dorocznego spotkania Klubu Kardiochirurgów Polskich w Zakopanem. W tym roku, niestety, już bez Ciebie. Popatrz jednak, znowu polscy kardiochirurdzy razem, tak po Twojej myśli…