Lekarze i pielęgniarki bez szczepień jak widliszki roznoszą choroby
z prof. dr hab. n. med. Jackiem Wysockim, rektorem Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, rozmawia Bartłomiej Leśniewski
-Przypominam sobie pański wykład sprzed lat kilku lat. Mówił pan wtedy, że lekarze byli w owym czasie sceptyczni wobec szczepień przeciw grypie. Do tego stopnia, że pewien dyrektor niemieckiego szpitala, by ich zachęcić, postanowił użyć sposobu. Wydał zarządzenie: owszem możecie się nie szczepić, ale musicie w szpitalu cały czas chodzić w maseczkach. Co się zmieniło od tego czasu?
- Na pewno to, że samo szczepienie przeciw grypie nie wystarczy. Trzeba być odpornym na znacznie większa liczbę chorób. Trzeba jeszcze szczepień dla pielęgniarek, całego personelu szpitalnego, który ma styczność z chorymi. Który wskutek tego może przenosić w szpitalu chorobę z jednego pacjenta na drugiego. Jako rektor Uniwersytetu Medycznego rozszerzyłbym ten obowiązek także na studentów medycyny i tych kierunków medycznych, których w ramach pobieranej nauki mają kontakt z pacjentami.
-Problem dotyczy tylko szpitali?
-Oczywiście, nie. Także lekarzy rodzinnych i specjalistów. W szczególności tych, którzy pośród swoich pacjentów mają dzieci. Bo duża część szczepień, które chronić powinny lekarzy, pielęgniarki i ich pacjentów, dotyczy tzw. chorób wieku dziecięcego.
-Na co zatem powinien zaszczepić się pracownik ochrony zdrowia?
-To sprawa złożona. Nie użyłbym słów „powinien zaszczepić się”, a raczej musi być odporny. Prócz grypy chodzi na przykład o odrę, świnkę, różyczkę, na wykładzie podczas Top Medical Trends wymienię pełen zestaw chorób, według najnowszych wytycznych. Część lekarzy przebyła te choroby i szczepić się nie musi, są odporni. Duża część ma te szczepienia za sobą. Przy czym obowiązuje domniemanie, że im młodszy, tym ma ich za sobą więcej, bo z biegiem lat lista szczepień obowiązkowych poszerzała się. Trzeba jednak to sprawdzić, uczciwie zweryfikować według kwestionariusza i niedobory uzupełnić. Jeśli nie: lekarz sam dla siebie stanowi zagrożenie. Bo może tę chorobę złapać i narazić się na groźne powikłania. Stanowi też zagrożenie dla pacjentów, bo chorobę może przenieść z jednego na drugiego.
-Co na to sami lekarze? Chcą szczepień?
-Rok temu zrobiliśmy eksperyment. Podczas jednej z konferencji zaoferowaliśmy uczestnikom, personelowi medycznemu, darmowe szczepienia przeciw grypie, błonicy i tężcowi. Ustawiła się długa kolejka. Optymista mógłby zinterpretować to tak: to dobrze, jest wola współpracy, poprawy. A pesymista skomentować: no dobrze, ale dlaczego ci ludzie pomyśleli o tym dopiero teraz.
- Na pewno to, że samo szczepienie przeciw grypie nie wystarczy. Trzeba być odpornym na znacznie większa liczbę chorób. Trzeba jeszcze szczepień dla pielęgniarek, całego personelu szpitalnego, który ma styczność z chorymi. Który wskutek tego może przenosić w szpitalu chorobę z jednego pacjenta na drugiego. Jako rektor Uniwersytetu Medycznego rozszerzyłbym ten obowiązek także na studentów medycyny i tych kierunków medycznych, których w ramach pobieranej nauki mają kontakt z pacjentami.
-Problem dotyczy tylko szpitali?
-Oczywiście, nie. Także lekarzy rodzinnych i specjalistów. W szczególności tych, którzy pośród swoich pacjentów mają dzieci. Bo duża część szczepień, które chronić powinny lekarzy, pielęgniarki i ich pacjentów, dotyczy tzw. chorób wieku dziecięcego.
-Na co zatem powinien zaszczepić się pracownik ochrony zdrowia?
-To sprawa złożona. Nie użyłbym słów „powinien zaszczepić się”, a raczej musi być odporny. Prócz grypy chodzi na przykład o odrę, świnkę, różyczkę, na wykładzie podczas Top Medical Trends wymienię pełen zestaw chorób, według najnowszych wytycznych. Część lekarzy przebyła te choroby i szczepić się nie musi, są odporni. Duża część ma te szczepienia za sobą. Przy czym obowiązuje domniemanie, że im młodszy, tym ma ich za sobą więcej, bo z biegiem lat lista szczepień obowiązkowych poszerzała się. Trzeba jednak to sprawdzić, uczciwie zweryfikować według kwestionariusza i niedobory uzupełnić. Jeśli nie: lekarz sam dla siebie stanowi zagrożenie. Bo może tę chorobę złapać i narazić się na groźne powikłania. Stanowi też zagrożenie dla pacjentów, bo chorobę może przenieść z jednego na drugiego.
-Co na to sami lekarze? Chcą szczepień?
-Rok temu zrobiliśmy eksperyment. Podczas jednej z konferencji zaoferowaliśmy uczestnikom, personelowi medycznemu, darmowe szczepienia przeciw grypie, błonicy i tężcowi. Ustawiła się długa kolejka. Optymista mógłby zinterpretować to tak: to dobrze, jest wola współpracy, poprawy. A pesymista skomentować: no dobrze, ale dlaczego ci ludzie pomyśleli o tym dopiero teraz.