W gastroenterologii nie ma rewolucji. „I nie potrzebujemy szybszych koni”

z prof. Grażyną Rydzewską, konsultantem krajowym w dziedzinie gastroenterologii, rozmawia Bartłomiej Leśniewski
-Ostatni rok w gastroenterologii to był rok przełomu?
- Nie. To był rok, który nie przyniósł żadnych przełomowych technologii w zakresie gastroenterologii. Przypomnę powiedzenie Henry’ego Forda „Gdybym na początku swojej kariery przedsiębiorcy zapytał klientów, czego chcą, wszyscy byliby zgodni: chcemy szybszych koni. Więc ich nie pytałem”. Gastroenterologia jest mniej więcej na tym etapie, że nie pyta o szybsze konie, ale jeszcze swojego nowego Henry’ego Forda się nie doczekała. Choć każdy z nas chciałby dokonać przełomu, jeszcze się nie udało. A parafrazując Forda – rzeczywiście nie potrzebujemy szybszych koni. Potrzebujemy nowych, innych niż tradycyjne, rozwiązań. Ale jeszcze ich nie mamy.

-Czego zatem potrzeba?
- W Polsce innego podejścia do leczenia refluksu i nieswoistego zapalenia Jelit (NZJ). Dziś najcięższe formy NZJ leczymy w dziwny, biurokratyczny sposób. Mamy program lekowy liczony na rok. Podkreślam: na rok i ani miesiąca więcej. Po roku przewidziana jest przerwa i ocena. W praktyce często oznacza to, że leczymy pacjenta przez rok i notujemy poprawę. Potem następuje przerwa, po niej regres, który często doprowadza pacjenta do stanu tak fatalnego, że znowu spełnia się „czarny scenariusz” opisany w warunkach kwalifikacji do programu lekowego. I znowu wyciągamy pacjenta prawie znad grobu, ale tylko na rok. Po roku przerwa. Potem cykl zaczyna się na nowo. Potrzebujemy zatem większego zrozumienia, że zapisany na rok program mógłby lekarz przedłużyć, potrzeba zaufania na linii płatnik - lekarz.

-Czyjego zrozumienia? Przecież lekarze i pacjenci dawno to rozumieją. O czyje zatem zrozumienie chodzi? Urzędników?
-Tak. I najbliżsi jesteśmy osiągnięcia tego celu w wypadku nieswoistego zapalenia jelit.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.