Termedia.pl
 
 
ISSN: 1505-8409
Przewodnik Lekarza/Guide for GPs
Current issue Archive About the journal Supplements Abstracting and indexing Contact Instructions for authors
3/2000
vol. 3
 
Share:
Share:
abstract:

Wolny jak... lekarz rodzinny – rozmowa z Robertem Sapą, prekursorem medycyny rodzinnej w regionie lubuskim

Radosław Pilonis

Online publish date: 2003/12/19
View full text Get citation
 







– Kiedy dla Pana zaczęła się reforma służby zdrowia?


– To był początek lat 90., kiedy podjąłem świadomą decyzję o rezygnacji z pracy w szpitalu na rzecz podstawowej opieki zdrowotnej. Wcześniej miałem dylemat: zostać lekarzem klinicystą, ponieważ początkowo zamierzałem się specjalizować w ginekologii onkologicznej, czy zostać lekarzem rejonowym. W gruncie rzeczy na to, że odszedłem ze szpitala, miały wpływ przemiany w Polsce. Wszystko wywracało się do góry nogami. Szczególnie do myślenia dały mi zmiany w aptekarstwie. W latach 80., byli to ciężko pracujący ludzie za małe pieniądze. Lekceważeni, spychani na ubocze medycyny. A po 1990 r. nastąpiła radykalna zmiana. Zaczęto prywatyzować apteki, a pozycja farmaceutów zaczęła się wzmacniać. Jako grupa zawodowa zaczęli zyskiwać prestiż.



– Co to miało wtedy wspólnego z podstawową opieką zdrowotną. Przecież nikt nie myślał jeszcze o prywatnej służbie zdrowia?


– Biorąc pod uwagę fakt, że swoimi strukturami dopasowujemy się do struktur europejskich, wiedziałem, że także zarówno lecznictwo otwarte, jak i zamknięte, musimy do tych struktur dopasować. Dla mnie celem stała się własna praktyka, realizacja wolnego zawodu lekarza, posiadanie własnych pacjentów i bezdyskusyjnie satysfakcja finansowa. Jednak stan ówczesnej ochrony zdrowia daleki był od moich oczekiwań. Polski system odpowiadał sowieckiemu modelowi ochrony zdrowia, gdzie praca w rejonie była traktowana jako pobocza medycyny. Sam się z takimi opiniami spotykałem. Można powiedzieć, że moja decyzja odejścia ze szpitala była obciążona ryzykiem, jednak przemiany w Polsce dawały mi pewność, że reforma służby zdrowia wcześniej czy później musi wystartować. Jednak nim do tego doszło, zapłaciłem swoją cenę za moje plany.



– Jakie to były koszty?


– Ówczesny system nie wymagał od lekarza zaangażowania w to, co robi. Można było iść po najmniejszej linii oporu. Nie było żadnej motywacji do lepszej pracy i podnoszenia kwalifikacji. Często widziałem tabuny personelu pomocniczego, administracji, który się nudził. Nie miałem wątpliwości, że ten stan rzeczy nie może mieć miejsca w nadchodzących zmianach. Gdy opowiadałem koledze w Stanach, że na wizyty domowe wozi mnie kierowca, on myślał, że muszę wiele zarabiać, skoro mnie na to stać. W mojej ocenie służba zdrowia...


View full text...
Quick links
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.