Co nam grozi? Służba zdrowia dwóch prędkości
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 03.04.2017
Źródło: BL
Po zaimplementowaniu ustawy o sieci powróci jaskrawy podział na publiczną i prywatną ochronę zdrowie. Będą ochrony zdrowia dwóch prędkości.
- Zapłacimy, nawet wtedy, gdy leczyć się państwo będziecie prywatnie – obiecywała osiemnaście lat temu reforma rządu Buzka. Teraz obietnica została wycofana. Co to oznacza? Zapytaliśmy ekspertów.
Janusz Atłachowicz, ekspert ochrony zdrowia:
- Państwowa służba zdrowia pozostawi na swoich obrzeżach szereg niedociągnięć. Im więcej ich będzie, tym więcej pozostanie dla prywatnej. Obawiam się, że zmierzamy do modelu rosyjskiego. Gdzie za szybko i profesjonalnie udzielone świadczenie trzeba będzie płacić z własnej kieszeni.
W wypadku tańszych świadczeń będzie to możliwe. W wypadku droższych, np. w onkologii: już nie. Zwracam też uwagę na pomijany dzisiaj aspekt. W Polsce mamy do czynienia z niedoborem lekarzy. I właśnie to może zostać wykorzystane przez sektor prywatny jako przewaga konkurencyjna. Lepsze zarobki w sektorze prywatnym mogą przekonać lekarzy i pielęgniarki do pracy w sektorze niepublicznym. W publicznym nie będzie komu pracować.
Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych:
- Dzisiaj aż 96 proc. środków szpitali niepublicznych pochodzi z kontraktu z NFZ. To, co wynika z ustawy sieciowej – to przymus zmiany profilu działalności. Polacy nie są skłonni do płacenia z własnej kieszeni za zdrowie. Być może niedomogi państwowej służby zdrowia przekonają do wykładania pieniędzy na ten cel nie tak jak to jest obecnie 4 proc. naszych obywateli, a – powiedzmy - 10 proc.
Tyle, że prywatny sektor będzie miał w tym wypadku konkrenta w postaci salonów i oddziałów VIP, urządzanych w ramach państwowej służby zdrowia.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Janusz Atłachowicz, ekspert ochrony zdrowia:
- Państwowa służba zdrowia pozostawi na swoich obrzeżach szereg niedociągnięć. Im więcej ich będzie, tym więcej pozostanie dla prywatnej. Obawiam się, że zmierzamy do modelu rosyjskiego. Gdzie za szybko i profesjonalnie udzielone świadczenie trzeba będzie płacić z własnej kieszeni.
W wypadku tańszych świadczeń będzie to możliwe. W wypadku droższych, np. w onkologii: już nie. Zwracam też uwagę na pomijany dzisiaj aspekt. W Polsce mamy do czynienia z niedoborem lekarzy. I właśnie to może zostać wykorzystane przez sektor prywatny jako przewaga konkurencyjna. Lepsze zarobki w sektorze prywatnym mogą przekonać lekarzy i pielęgniarki do pracy w sektorze niepublicznym. W publicznym nie będzie komu pracować.
Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych:
- Dzisiaj aż 96 proc. środków szpitali niepublicznych pochodzi z kontraktu z NFZ. To, co wynika z ustawy sieciowej – to przymus zmiany profilu działalności. Polacy nie są skłonni do płacenia z własnej kieszeni za zdrowie. Być może niedomogi państwowej służby zdrowia przekonają do wykładania pieniędzy na ten cel nie tak jak to jest obecnie 4 proc. naszych obywateli, a – powiedzmy - 10 proc.
Tyle, że prywatny sektor będzie miał w tym wypadku konkrenta w postaci salonów i oddziałów VIP, urządzanych w ramach państwowej służby zdrowia.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski