123RF
68 dni to rekord pod względem czasu terapii z wykorzystaniem ECMO
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 22.03.2021
Źródło: Górnośląskie Centrum Medyczne
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | ECMO |
Aż 122 dni spędził w szpitalu pacjent z COVID-19, w tym 68 dni wspomagany aparatem do pozaustrojowego utlenowania krwi (ECMO). Rekordowo długi – w skali kraju i świata – czas leczenia ECMO pozwolił zregenerować się płucom chorego i przywrócił mu możliwość wydolnego oddychania.
Zakażony koronawirusem 59-letni lekarz trafił do oddziału pneumonologii Górnośląskiego Centrum Medycznego UM w Katowicach w listopadzie 2020 r. Pomimo wdrożonego leczenia, jego stan dramatycznie się pogarszał. Ze względu na stopień uszkodzenia płuc podjęto decyzję o przekazaniu go do oddziału anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym i podłączeniu do urządzenia, które zastąpiło funkcję uszkodzonych płuc - aparatu do pozaustrojowego utlenowania krwi - VV ECMO. To alternatywna metoda leczenia pacjentów, którym ze względu na znaczne uszkodzenie płuc nie wystarcza już respirator. Bardzo inwazyjna i trudna w prowadzeniu terapia jest realizowana tylko w najbardziej wyspecjalizowanych ośrodkach.
– Terapia ECMO w najcięższych infekcjach wirusem grypy trwa średnio 7-10 dni. W przypadku wirusa SARS-CoV-2 bywa znacznie dłuższa. Płuca wymagają 2-3 tygodni na regenerację do stopnia, który umożliwi zakończenie wspomagania pozaustrojowego. Tylko nielicznej grupie pacjentów, których funkcja płuc nie ulega poprawie, można zaproponować przeszczepienie narządu. Powodem ograniczenia są restrykcyjne kryteria kwalifikacji do transplantacji i ograniczona liczba dawców – powiedziała prof. n. med. Ewa Kucewicz-Czech, kierownik oddziału anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym GCM .
Niewydolność płuc i długotrwała terapia ECMO nie były jedynym problemem pacjenta. – Wirus doprowadził u niego również do ciężkiej niewydolności nerek i innych powikłań, które utrudniały leczenie. To była bardzo ciężka praca całego zespołu. Było warto. Uśmiech opuszczającego nasz oddział pacjenta był bezcenny – relacjonuje anestezjolog dr n. med. Wojciech Kruczak.
Lekarze z Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach podkreślają, że poprawa stanu zdrowia pacjenta nie byłaby możliwa bez zaangażowania wielodyscyplinarnego zespołu: pneumonologów, anestezjologów, kardiochirurgów oraz lekarzy innych specjalności, którzy pełnili rolę konsultantów: nefrologów, laryngologów, gastroenterologów, chirurgów ogólnych, radiologów. Ten wielodyscyplinarny zespół uzupełniały pielęgniarki, rehabilitanci i analitycy medyczni.
– 68 dni terapii ECMO to bardzo długo. To ciężka praca, w której tylko dbałość o szczegóły pozwala liczyć na końcowy sukces. Najtrudniejsza w tak długiej terapii okazuje się z czasem wiara w ostateczny jej efekt. Kiedy po miesiącu płuca pacjenta nadal nie funkcjonują, a ich obraz radiologiczny czy tzw. podatność się nie poprawia, kluczowe jest utrzymanie pełnego zaangażowania całego zespołu – powiedział lekarz kierujący oddziałem kardiochirurgii prof. n. med. Marek Deja.
Przeczytaj także: „Prof. Waldemar Goździk o znaczeniu ECMO w terapii COVID-19”.
– Terapia ECMO w najcięższych infekcjach wirusem grypy trwa średnio 7-10 dni. W przypadku wirusa SARS-CoV-2 bywa znacznie dłuższa. Płuca wymagają 2-3 tygodni na regenerację do stopnia, który umożliwi zakończenie wspomagania pozaustrojowego. Tylko nielicznej grupie pacjentów, których funkcja płuc nie ulega poprawie, można zaproponować przeszczepienie narządu. Powodem ograniczenia są restrykcyjne kryteria kwalifikacji do transplantacji i ograniczona liczba dawców – powiedziała prof. n. med. Ewa Kucewicz-Czech, kierownik oddziału anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym GCM .
Niewydolność płuc i długotrwała terapia ECMO nie były jedynym problemem pacjenta. – Wirus doprowadził u niego również do ciężkiej niewydolności nerek i innych powikłań, które utrudniały leczenie. To była bardzo ciężka praca całego zespołu. Było warto. Uśmiech opuszczającego nasz oddział pacjenta był bezcenny – relacjonuje anestezjolog dr n. med. Wojciech Kruczak.
Lekarze z Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach podkreślają, że poprawa stanu zdrowia pacjenta nie byłaby możliwa bez zaangażowania wielodyscyplinarnego zespołu: pneumonologów, anestezjologów, kardiochirurgów oraz lekarzy innych specjalności, którzy pełnili rolę konsultantów: nefrologów, laryngologów, gastroenterologów, chirurgów ogólnych, radiologów. Ten wielodyscyplinarny zespół uzupełniały pielęgniarki, rehabilitanci i analitycy medyczni.
– 68 dni terapii ECMO to bardzo długo. To ciężka praca, w której tylko dbałość o szczegóły pozwala liczyć na końcowy sukces. Najtrudniejsza w tak długiej terapii okazuje się z czasem wiara w ostateczny jej efekt. Kiedy po miesiącu płuca pacjenta nadal nie funkcjonują, a ich obraz radiologiczny czy tzw. podatność się nie poprawia, kluczowe jest utrzymanie pełnego zaangażowania całego zespołu – powiedział lekarz kierujący oddziałem kardiochirurgii prof. n. med. Marek Deja.
Przeczytaj także: „Prof. Waldemar Goździk o znaczeniu ECMO w terapii COVID-19”.