123RF
Coraz więcej rodziców odmawia szczepienia dzieci
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 29.08.2022
Źródło: Tomasz Więcławski/PAP
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | Magdalena Marczyńska, szczepienia, dzieci |
– Rodzice częściej niż przed pandemią odmawiają zaszczepienia dzieci w ramach szczepień obowiązkowych. To niebezpieczne zjawisko i może spowodować wzrost przypadków chorób, które dzięki szczepieniom neutralizowano – powiedziała prof. Magdalena Marczyńska z WUM.
Dzieci znacznie częściej niż dorośli doznają mikrourazów. Nie szczepiąc ich przeciwko tężcowi, ryzykujemy zakażenie. – To nie jest choroba, która zniknęła z mapy. Wielu ludzi podróżuje z dziećmi po całym świecie, a populacje w różnych rejonach świata są zaszczepione na bardzo różnym poziomie. Szczepienia przeciwko najgroźniejszym chorobom ujęte są w obowiązkowym kalendarzu szczepień – powiedziała prof. Magdalena Marczyńska, specjalistka chorób zakaźnych wieku dziecięcego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Wskazała także gruźlicę, chorobę występującą w znacznie większej liczbie przypadków niż w Polsce, chociażby na Ukrainie. – Tam występuje m.in. gruźlica wielolekooporna. Niezaszczepienie dziecka przeciwko gruźlicy może w konsekwencji dać ciężkie postacie tej choroby, a nawet wiązać się z ryzykiem zgonu – dodała specjalistka od chorób zakaźnych.
Przyznała, że epidemia COVID-19 i szczepienia przeciw tej chorobie wywołały niezrozumiały opór i nieufność wielu rodziców wobec szczepienia dzieci.
– Fala dezinformacji była tak ogromna, że wiele osób uwierzyło w różnorakie teorie. Wyłomy w kalendarzu szczepień podstawowych nie wróżą nic dobrego – oceniła. W jej ocenie, coraz silniejsze są także ruchy antyszczepionkowe. Mimo wielokrotnego zdementowania nieprawdziwych informacji związanych z publikacją dotyczącą związku szczepień z autyzmem, to ta teoria nadal żyje swoim życiem.
Wskazała, że trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy w Polsce zostały nadrobione różnice w poziomie zaszczepienia między polskimi i ukraińskimi dziećmi. Dane z Ukrainy, jeszcze z okresu przed wojną, mówiły o niższych procentach zaszczepienia niż w Polsce. Kraj ten borykał się m.in. z dużą zachorowalnością na odrę, gruźlicę, a także zanotowano tam pojedyncze przypadki polio.
– Nie umiem odpowiedzieć, czy realizowany jest przepis dotyczący tego, że ktoś pozostający w Polsce powyżej trzech miesięcy musi nadrobić szczepienia z obowiązkowego kalendarza. To wiedzą najlepiej lekarze POZ. Do nas, do szpitala, trafiają dzieci, które nie były na wiele chorób szczepione albo nie mają dokumentów potwierdzających takie szczepienia – podkreśliła prof. Marczyńska.
W jej ocenie, jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego warto przyjrzeć się temu, jak w rzeczywistości wygląda ta sytuacja.
– Zawsze w przypadku masowej migracji zagrożenie związane z przenoszeniem się różnych chorób jest większe. Zapalenie wątroby typu B wydaje się może nie aż tak groźne, ale prowadzi do przewlekłych postaci, a w konsekwencji do np. marskości wątroby. Choroby tej nie można wyleczyć dostępnymi lekami, ale jest skuteczna szczepionka. Zrezygnowanie ze szczepień nie jest więc zbyt mądre. To bardzo nieroztropne – oceniła ekspertka.
Wskazała także gruźlicę, chorobę występującą w znacznie większej liczbie przypadków niż w Polsce, chociażby na Ukrainie. – Tam występuje m.in. gruźlica wielolekooporna. Niezaszczepienie dziecka przeciwko gruźlicy może w konsekwencji dać ciężkie postacie tej choroby, a nawet wiązać się z ryzykiem zgonu – dodała specjalistka od chorób zakaźnych.
Przyznała, że epidemia COVID-19 i szczepienia przeciw tej chorobie wywołały niezrozumiały opór i nieufność wielu rodziców wobec szczepienia dzieci.
– Fala dezinformacji była tak ogromna, że wiele osób uwierzyło w różnorakie teorie. Wyłomy w kalendarzu szczepień podstawowych nie wróżą nic dobrego – oceniła. W jej ocenie, coraz silniejsze są także ruchy antyszczepionkowe. Mimo wielokrotnego zdementowania nieprawdziwych informacji związanych z publikacją dotyczącą związku szczepień z autyzmem, to ta teoria nadal żyje swoim życiem.
Wskazała, że trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy w Polsce zostały nadrobione różnice w poziomie zaszczepienia między polskimi i ukraińskimi dziećmi. Dane z Ukrainy, jeszcze z okresu przed wojną, mówiły o niższych procentach zaszczepienia niż w Polsce. Kraj ten borykał się m.in. z dużą zachorowalnością na odrę, gruźlicę, a także zanotowano tam pojedyncze przypadki polio.
– Nie umiem odpowiedzieć, czy realizowany jest przepis dotyczący tego, że ktoś pozostający w Polsce powyżej trzech miesięcy musi nadrobić szczepienia z obowiązkowego kalendarza. To wiedzą najlepiej lekarze POZ. Do nas, do szpitala, trafiają dzieci, które nie były na wiele chorób szczepione albo nie mają dokumentów potwierdzających takie szczepienia – podkreśliła prof. Marczyńska.
W jej ocenie, jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego warto przyjrzeć się temu, jak w rzeczywistości wygląda ta sytuacja.
– Zawsze w przypadku masowej migracji zagrożenie związane z przenoszeniem się różnych chorób jest większe. Zapalenie wątroby typu B wydaje się może nie aż tak groźne, ale prowadzi do przewlekłych postaci, a w konsekwencji do np. marskości wątroby. Choroby tej nie można wyleczyć dostępnymi lekami, ale jest skuteczna szczepionka. Zrezygnowanie ze szczepień nie jest więc zbyt mądre. To bardzo nieroztropne – oceniła ekspertka.