123RF
Dobre rezultaty terapii ECMO u pacjenta chorego na COVID-19
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 11.02.2021
Źródło: Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Młody pacjent chory na COVID-19 był już zakwalifikowany do przeszczepienia płuc, ale ostatecznie zabieg nie był potrzebny. Po 6 tygodniach terapii ECMO jego płuca zaczęły pracować. Leczono go w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.
Kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu prof. Waldemar Goździk przyznał, że zastosowana u 28-letniego pacjenta terapia ECMO była jedną z najdłużej prowadzonych u chorego na COVID-19, bo wyniosła 42 dni.
– Pacjent trafił do nas ze szpitala w Wałbrzychu, gdzie jego stan bardzo szybko się zdestabilizował. Tam podjęto wentylację mechaniczną, bardzo agresywną, która spowodowała pewne komplikacje w postaci obustronnej odmy opłucnowej. Właściwie decyzja o terapii ECMO nastąpiła natychmiast po przyjęciu go do naszego szpitala. Istotne było również to, że pacjent jest młody, bez obciążeń, bardzo aktywny fizycznie, biegający maratony – powiedział prof. Waldemar Goździk.
Terapia ECMO polega na pozaustrojowym utlenowaniu krwi. U chorych na COVID-19 stosuje się tzw. wżylne ECMO, które wymusza wysoki pobór krwi do utlenowania. Poprzez żyłę udową wprowadza się kaniulę poborową i umieszcza na wysokości przedsionka serca. Krew trafia stamtąd do oksygeneratora, w którym jest utlenowana i wraca do układu żylnego pacjenta.
– Przebieg choroby tego pacjenta był dramatycznie ciężki. W związku z tym, mając świadomość tego, że po miesiącu terapii ECMO nie uzyskiwaliśmy żadnej poprawy, podjęliśmy również rozmowy z ośrodkiem przeszczepowym, który zakwalifikował chorego do przeszczepu płuc. Był pierwszy w kolejce – powiedział prof. Goździk.
Zaznaczył, że następowała powolna, ale systematyczna poprawa stanu zdrowia pacjenta, ale w dniu, w którym dotarła informacja, że znalazł się dawca płuc do przeszczepu lekarze stanęli przed dużym dylematem.
– Płuca zaczęły trochę pracować. I gdy dowiedzieliśmy, że w ośrodku Gdańsku może dojść do przeszczepu, to zastanawialiśmy się: czy wieziemy pacjenta do Gdańska, czy decydujemy się na to, by podjąć próbę odłączenia ECMO i dajemy mu szansę na klasyczne wyleczenie. No i udało się – powiedział prof. Goździk.
Pacjent najpierw oddychał z pomocą respiratora, ale już od trzech tygodni radzi sobie bez wspomagania. Wciąż wymaga długotrwałej rehabilitacji, ale po dwóch miesiącach od zachorowania może wrócić pod opiekę szpitala w Wałbrzychu.
– Pacjent trafił do nas ze szpitala w Wałbrzychu, gdzie jego stan bardzo szybko się zdestabilizował. Tam podjęto wentylację mechaniczną, bardzo agresywną, która spowodowała pewne komplikacje w postaci obustronnej odmy opłucnowej. Właściwie decyzja o terapii ECMO nastąpiła natychmiast po przyjęciu go do naszego szpitala. Istotne było również to, że pacjent jest młody, bez obciążeń, bardzo aktywny fizycznie, biegający maratony – powiedział prof. Waldemar Goździk.
Terapia ECMO polega na pozaustrojowym utlenowaniu krwi. U chorych na COVID-19 stosuje się tzw. wżylne ECMO, które wymusza wysoki pobór krwi do utlenowania. Poprzez żyłę udową wprowadza się kaniulę poborową i umieszcza na wysokości przedsionka serca. Krew trafia stamtąd do oksygeneratora, w którym jest utlenowana i wraca do układu żylnego pacjenta.
– Przebieg choroby tego pacjenta był dramatycznie ciężki. W związku z tym, mając świadomość tego, że po miesiącu terapii ECMO nie uzyskiwaliśmy żadnej poprawy, podjęliśmy również rozmowy z ośrodkiem przeszczepowym, który zakwalifikował chorego do przeszczepu płuc. Był pierwszy w kolejce – powiedział prof. Goździk.
Zaznaczył, że następowała powolna, ale systematyczna poprawa stanu zdrowia pacjenta, ale w dniu, w którym dotarła informacja, że znalazł się dawca płuc do przeszczepu lekarze stanęli przed dużym dylematem.
– Płuca zaczęły trochę pracować. I gdy dowiedzieliśmy, że w ośrodku Gdańsku może dojść do przeszczepu, to zastanawialiśmy się: czy wieziemy pacjenta do Gdańska, czy decydujemy się na to, by podjąć próbę odłączenia ECMO i dajemy mu szansę na klasyczne wyleczenie. No i udało się – powiedział prof. Goździk.
Pacjent najpierw oddychał z pomocą respiratora, ale już od trzech tygodni radzi sobie bez wspomagania. Wciąż wymaga długotrwałej rehabilitacji, ale po dwóch miesiącach od zachorowania może wrócić pod opiekę szpitala w Wałbrzychu.