Tomasz Pietrzy/Agencja Wyborcza
Jakby świat miał się skończyć za chwilę, a dla nas zaczyna się karnawał
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 30.12.2021
Źródło: Roman Skiba/PAP
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | Jarosław Drobnik, COVID-19, omikron |
Zdaniem epidemiologa prof. Jarosława Drobnika, od połowy stycznia w Polsce może nastąpić gwałtowny wzrost liczby zachorowań na COVID-19. Określając tę sytuację, ekspert mówi, że „to może być burza ogniowa”.
Naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu prof. Jarosław Drobnik ocenił, że w Polsce społeczeństwo zachowuje się wobec zagrożenia SARS-CoV-2 wciąż nieodpowiedzialnie i beztrosko.
Jego zdaniem problemem jest nie tylko brak szczepień, ale również ignorowanie zasad dystansu społecznego czy też liczne spotkania osób zaszczepionych z niezaszczepionymi.
– Do połowy stycznia będziemy zbierać skutki tego, jak się zachowujemy w święta, sylwestra i Nowy Rok. To będzie efekt działania delty, ale od połowy miesiąca zacznie oddziaływać omikron. I on trafi w populację wrażliwą, która kontestuje noszenie maseczek, nie chce akceptować zasad dystansu społecznego oraz jest niezaszczepiona – powiedział lekarz.
W jego ocenie populacja w Polsce zachowuje się tak „jakby świat miał się skończyć za chwilę, a dla nas zaczyna się karnawał”.
– Możemy za to zapłacić bardzo wysoką cenę. Powoli, już od połowy stycznia, może nastąpić wzrost liczby zachorowań. Natomiast trudne do oszacowania jest, jak omikron przełoży się na naszą populację. Należy jednak zauważyć, że w populacjach lepiej zaszczepionych omikron szaleje. Nie przekłada się to na liczbę hospitalizacji i zgonów aż tak, by system opieki się przewrócił. To potwierdza skuteczność szczepień, ale u nas trafi na populację, która jest niewyszczepiona – podkreślił prof. Drobnik.
Ekspert ocenił, że jak omikron uderzy, „to może być burza ogniowa”. – Efekt skali sprawi, że część chorych będzie wymagała bardziej zaawansowanej pomocy medycznej – podsumował epidemiolog.
Jego zdaniem problemem jest nie tylko brak szczepień, ale również ignorowanie zasad dystansu społecznego czy też liczne spotkania osób zaszczepionych z niezaszczepionymi.
– Do połowy stycznia będziemy zbierać skutki tego, jak się zachowujemy w święta, sylwestra i Nowy Rok. To będzie efekt działania delty, ale od połowy miesiąca zacznie oddziaływać omikron. I on trafi w populację wrażliwą, która kontestuje noszenie maseczek, nie chce akceptować zasad dystansu społecznego oraz jest niezaszczepiona – powiedział lekarz.
W jego ocenie populacja w Polsce zachowuje się tak „jakby świat miał się skończyć za chwilę, a dla nas zaczyna się karnawał”.
– Możemy za to zapłacić bardzo wysoką cenę. Powoli, już od połowy stycznia, może nastąpić wzrost liczby zachorowań. Natomiast trudne do oszacowania jest, jak omikron przełoży się na naszą populację. Należy jednak zauważyć, że w populacjach lepiej zaszczepionych omikron szaleje. Nie przekłada się to na liczbę hospitalizacji i zgonów aż tak, by system opieki się przewrócił. To potwierdza skuteczność szczepień, ale u nas trafi na populację, która jest niewyszczepiona – podkreślił prof. Drobnik.
Ekspert ocenił, że jak omikron uderzy, „to może być burza ogniowa”. – Efekt skali sprawi, że część chorych będzie wymagała bardziej zaawansowanej pomocy medycznej – podsumował epidemiolog.