Nasilone wypadanie włosów po COVID-19
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 14.06.2021
Źródło: PAP
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Do lekarzy zgłaszają się ozdrowieńcy po COVID-19, którzy skarżą się na zwiększone wypadanie włosów. – Problem pojawia się kilka miesięcy po przechorowaniu i może dotykać nawet jednej trzeciej ozdrowieńców. Leczenie polega na naświetlaniu skóry głowy – mówi dermatolog prof. Dorota Krasowska.
– Wypadanie włosów dotyczy każdego z nas. Przyjmuje się, że nawet do 100 włosów dziennie ma prawo wypaść, ale po COVID-19 obserwujemy bardzo gwałtowne, nasilone wypadanie włosów, które pacjenci określają jako „wyłażenie włosów garściami" – powiedziała prof. Dorota Krasowska, kierownik Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Dermatologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.
Nasilenie wypadania włosów pojawia się zwykle trzy, cztery miesiące po przebytej infekcji, niezależnie od tego, czy była lekka czy ciężka. – Dotyczy to od jednej czwartej do jednej trzeciej wszystkich ozdrowieńców – zaznaczyła prof. Krasowska.
Podkreśliła, że choć nie jest to problem bezpośredniego zagrożenia życia, to wywołuje negatywne skutki emocjonalne u pacjentów, m.in. poczucie lęku, które może prowadzić nawet do zaburzeń depresyjnych. – Wydaje się, że to spory problem. Generuje duży stres, obawę o całkowitą utratę włosów – zaznaczyła prof. Krasowska.
W lubelskiej klinice leczonych jest ponad 20 pacjentów, głównie kobiety, którzy zgłosili się z problemem intensywnego wypadania włosów po przebyciu COVID-19.
W tych przypadkach stosowanie preparatów czy suplementów zawierających mikroelementy może być nieskuteczne, ponieważ przyczyną wypadania włosów nie jest np. niedobór żelaza czy jakieś zaburzenia hormonalne.
W klinice stosowana jest terapia z wykorzystaniem lasera o niskiej energii. Nie jest bolesna ani inwazyjna, polega na naświetlaniu skóry głowy specjalną lampą, która emituje światło czerwone. Fale docierają nawet do 6 mm w głąb skóry, gdzie są zlokalizowane mieszki włosowe.
– Powoduje to efekt fotobiomodulacji. To znaczy, że lampa emituje dosyć dużą energię, którą pochłaniają chromofory naszego organizmu, ta energia potem jest wykorzystywana do nasilenia procesów metabolicznych w komórce, które mają za zadanie wydzielanie różnych czynników pobudzających regenerację i wzrost mieszka włosowego i powodują lepsze jego ukrwienie – tłumaczyła prof. Krasowska.
Nasilenie wypadania włosów pojawia się zwykle trzy, cztery miesiące po przebytej infekcji, niezależnie od tego, czy była lekka czy ciężka. – Dotyczy to od jednej czwartej do jednej trzeciej wszystkich ozdrowieńców – zaznaczyła prof. Krasowska.
Podkreśliła, że choć nie jest to problem bezpośredniego zagrożenia życia, to wywołuje negatywne skutki emocjonalne u pacjentów, m.in. poczucie lęku, które może prowadzić nawet do zaburzeń depresyjnych. – Wydaje się, że to spory problem. Generuje duży stres, obawę o całkowitą utratę włosów – zaznaczyła prof. Krasowska.
W lubelskiej klinice leczonych jest ponad 20 pacjentów, głównie kobiety, którzy zgłosili się z problemem intensywnego wypadania włosów po przebyciu COVID-19.
W tych przypadkach stosowanie preparatów czy suplementów zawierających mikroelementy może być nieskuteczne, ponieważ przyczyną wypadania włosów nie jest np. niedobór żelaza czy jakieś zaburzenia hormonalne.
W klinice stosowana jest terapia z wykorzystaniem lasera o niskiej energii. Nie jest bolesna ani inwazyjna, polega na naświetlaniu skóry głowy specjalną lampą, która emituje światło czerwone. Fale docierają nawet do 6 mm w głąb skóry, gdzie są zlokalizowane mieszki włosowe.
– Powoduje to efekt fotobiomodulacji. To znaczy, że lampa emituje dosyć dużą energię, którą pochłaniają chromofory naszego organizmu, ta energia potem jest wykorzystywana do nasilenia procesów metabolicznych w komórce, które mają za zadanie wydzielanie różnych czynników pobudzających regenerację i wzrost mieszka włosowego i powodują lepsze jego ukrwienie – tłumaczyła prof. Krasowska.