123RF
Osoby bezobjawowe źródłem zakażeń SARS-CoV-2
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 11.01.2021
Źródło: JAMA, PAP
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | osoby bezobjawowe, COVID-19 |
Trwają dyskusje, czy osoby bezobjawowo przechodzące infekcję, bądź jeszcze przed pojawieniem się objawów COVID-19, mogą być źródłem transmisji wirusa. Badacze z amerykańskich Centrów Kontroli i Prewencji Chorób na łamach „JAMA” udowadniają, że nawet połowa zakażeń może pochodzić od chorych bez żadnych symptomów.
Koronawirus SARS-CoV-2 wywołujący COVID-19 łatwo przenosi się z osoby na osobę. Dyskutuje się, czy osoby bezobjawowo przechodzące infekcję, bądź jeszcze przed pojawieniem się objawów COVID-19, mogą być źródłem zakażenia dla innych.
Autorzy najnowszej pracy w JAMA” przypominają, że podczas epidemii wirusa SARS-CoV z 2003 roku przypadki bezobjawowe i łagodne były bardzo rzadkie. Nie odnotowano również, by osoby przechodzące infekcję zakażały innych przed wystąpieniem objawów. Jednak obecnie panujący wirus SARS-CoV-2 szerzy się szybciej niż jego poprzednik, a zgromadzone dowody naukowe wskazują, że osoby bezobjawowe mogą być źródłem zakażenia dla innych.
Wcześniejsze modele wskazywały m.in., że średni czas między zakażeniem się jednej osoby a zakażeniem przez nią kolejnej jest krótszy, niż czas szacowany w przypadku, gdyby źródłem zakażenia były tylko osoby wyłącznie objawowe. W konsekwencji epidemia szerzy się szybciej niż można by oczekiwać w sytuacji, gdyby transmisja wirusa zachodziła tylko w objawowym okresie COVID-19. Badania laboratoryjne potwierdziły ponadto, że poziom RNA wirusa w wydzielinach osób zakażonych SARS-CoV-2 w momencie pojawienia się objawów jest już wysoki.
Znacznie trudniej zebrać dowody na to, że osoby całkiem bezobjawowo przechodzące infekcję mogą być źródłem zakażenia. Jednak mogą na to wskazywać dowody zebrane wśród osób mieszkających razem oraz wyniki badań laboratoryjnych i epidemiologicznych. Potwierdzają one, że osoby nie mające objawów COVID-19 mogą zakażać innych z takim samym prawdopodobieństwem, jak osoby z objawami.
Naukowcy z amerykańskich Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) w Atlancie (Georgia, USA) chcieli obliczyć, za jaki odsetek zakażeń mogą odpowiadać osoby z trzech różnych grup: zupełnie bezobjawowo przechodzące COVID-19, osoby zakażone, ale jeszcze nie mające objawów - oraz objawowe. W tym celu zastosowali matematyczny model analityczny. Uwzględnili w nim różne scenariusze dotyczące okresu, w którym infekcja jest przenoszona na innych ludzi oraz różny udział w transmisji wirusa grupy całkowicie bezobjawowej, grupy będącej jeszcze przed wystąpieniem objawów oraz grupy z objawami.
Na podstawie metaanalizy wyników badań chińskich naukowcy ci przyjęli podstawowe założenia. Uznali, że średni okres inkubacji koronawirusa (tj. wylęgania się infekcji) wynosi pięć dni, przy czym 95 proc. objawowych osób rozwija objawy do dnia 12 od zakażenia. Okres, w którym osoba z infekcją zakaża innych, ustalono na 10 dni (98 proc. osób zakaża innych w tym przedziale czasowym), przy czym największa zdolność transmisji wirusa przypada na 3-7 dzień infekcji.
Jak zaznaczają autorzy pracy, odsetek osób, które całkiem bezobjawowo przechodzą infekcję, różni się w literaturze naukowej – szacunki wahają się od liczb jednocyfrowych nawet do ponad 50 proc. Badacze przyjęli, że 30 proc. osób przechodzi COVID-19 bezobjawowo, a następnie robili analizy również dla mniejszych i większych odsetków. Założyli również, że osoby bezobjawowe są o 25 proc. mniej zakaźne, niż osoby mające objawy.
Przy takich podstawowych założeniach naukowcy wyliczyli, że źródłem aż 59 proc. wszystkich zakażeń są osoby nie mające objawów – 35 proc. to pacjenci przed wystąpieniem objawów, a 24 proc. osoby, które wcale ich nie mają.
Gdy odsetek bezobjawowych będących źródłem infekcji został obniżony z 30 proc. do 10 proc., to na tej podstawie obliczono, że osoby nigdy nie mające objawów mogą być źródłem 8 proc. wszystkich zakażeń SARS-CoV-2, a osoby przed pojawieniem się objawów – 42 proc. wszystkich zakażeń. Łącznie osoby bez objawów i tak odpowiadały za ok. 50 proc. nowych przypadków infekcji.
Analizując różne warianty autorzy pracy doszli do wniosku, że co najmniej połowa wszystkich nowych infekcji SARS-CoV-2 jest skutkiem kontaktu z osobami zakażonymi, ale nie mającymi aktualnie objawów.
Autorzy pracy podkreślają, że identyfikacja oraz izolowanie wyłącznie osób z objawami COVID-19 nie pozwoli kontrolować szerzenia się wirusa SARS-CoV-2. Dlatego dopóki nie uda się zaszczepić odpowiedniego odsetka populacji, konieczne jest stosowanie środków, które mogą pomóc w kontroli transmisji wirusa od osób bezobjawowych (w tym noszenia masek, nasilonej higieny rąk, dystansu społecznego, testowania osób, które nie maja objawów choroby, ale miały kontakt z zakażonymi, albo są narażone na częste kontakty społeczne). Dzięki temu możliwe będzie spowolnienie pandemii.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Autorzy najnowszej pracy w JAMA” przypominają, że podczas epidemii wirusa SARS-CoV z 2003 roku przypadki bezobjawowe i łagodne były bardzo rzadkie. Nie odnotowano również, by osoby przechodzące infekcję zakażały innych przed wystąpieniem objawów. Jednak obecnie panujący wirus SARS-CoV-2 szerzy się szybciej niż jego poprzednik, a zgromadzone dowody naukowe wskazują, że osoby bezobjawowe mogą być źródłem zakażenia dla innych.
Wcześniejsze modele wskazywały m.in., że średni czas między zakażeniem się jednej osoby a zakażeniem przez nią kolejnej jest krótszy, niż czas szacowany w przypadku, gdyby źródłem zakażenia były tylko osoby wyłącznie objawowe. W konsekwencji epidemia szerzy się szybciej niż można by oczekiwać w sytuacji, gdyby transmisja wirusa zachodziła tylko w objawowym okresie COVID-19. Badania laboratoryjne potwierdziły ponadto, że poziom RNA wirusa w wydzielinach osób zakażonych SARS-CoV-2 w momencie pojawienia się objawów jest już wysoki.
Znacznie trudniej zebrać dowody na to, że osoby całkiem bezobjawowo przechodzące infekcję mogą być źródłem zakażenia. Jednak mogą na to wskazywać dowody zebrane wśród osób mieszkających razem oraz wyniki badań laboratoryjnych i epidemiologicznych. Potwierdzają one, że osoby nie mające objawów COVID-19 mogą zakażać innych z takim samym prawdopodobieństwem, jak osoby z objawami.
Naukowcy z amerykańskich Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) w Atlancie (Georgia, USA) chcieli obliczyć, za jaki odsetek zakażeń mogą odpowiadać osoby z trzech różnych grup: zupełnie bezobjawowo przechodzące COVID-19, osoby zakażone, ale jeszcze nie mające objawów - oraz objawowe. W tym celu zastosowali matematyczny model analityczny. Uwzględnili w nim różne scenariusze dotyczące okresu, w którym infekcja jest przenoszona na innych ludzi oraz różny udział w transmisji wirusa grupy całkowicie bezobjawowej, grupy będącej jeszcze przed wystąpieniem objawów oraz grupy z objawami.
Na podstawie metaanalizy wyników badań chińskich naukowcy ci przyjęli podstawowe założenia. Uznali, że średni okres inkubacji koronawirusa (tj. wylęgania się infekcji) wynosi pięć dni, przy czym 95 proc. objawowych osób rozwija objawy do dnia 12 od zakażenia. Okres, w którym osoba z infekcją zakaża innych, ustalono na 10 dni (98 proc. osób zakaża innych w tym przedziale czasowym), przy czym największa zdolność transmisji wirusa przypada na 3-7 dzień infekcji.
Jak zaznaczają autorzy pracy, odsetek osób, które całkiem bezobjawowo przechodzą infekcję, różni się w literaturze naukowej – szacunki wahają się od liczb jednocyfrowych nawet do ponad 50 proc. Badacze przyjęli, że 30 proc. osób przechodzi COVID-19 bezobjawowo, a następnie robili analizy również dla mniejszych i większych odsetków. Założyli również, że osoby bezobjawowe są o 25 proc. mniej zakaźne, niż osoby mające objawy.
Przy takich podstawowych założeniach naukowcy wyliczyli, że źródłem aż 59 proc. wszystkich zakażeń są osoby nie mające objawów – 35 proc. to pacjenci przed wystąpieniem objawów, a 24 proc. osoby, które wcale ich nie mają.
Gdy odsetek bezobjawowych będących źródłem infekcji został obniżony z 30 proc. do 10 proc., to na tej podstawie obliczono, że osoby nigdy nie mające objawów mogą być źródłem 8 proc. wszystkich zakażeń SARS-CoV-2, a osoby przed pojawieniem się objawów – 42 proc. wszystkich zakażeń. Łącznie osoby bez objawów i tak odpowiadały za ok. 50 proc. nowych przypadków infekcji.
Analizując różne warianty autorzy pracy doszli do wniosku, że co najmniej połowa wszystkich nowych infekcji SARS-CoV-2 jest skutkiem kontaktu z osobami zakażonymi, ale nie mającymi aktualnie objawów.
Autorzy pracy podkreślają, że identyfikacja oraz izolowanie wyłącznie osób z objawami COVID-19 nie pozwoli kontrolować szerzenia się wirusa SARS-CoV-2. Dlatego dopóki nie uda się zaszczepić odpowiedniego odsetka populacji, konieczne jest stosowanie środków, które mogą pomóc w kontroli transmisji wirusa od osób bezobjawowych (w tym noszenia masek, nasilonej higieny rąk, dystansu społecznego, testowania osób, które nie maja objawów choroby, ale miały kontakt z zakażonymi, albo są narażone na częste kontakty społeczne). Dzięki temu możliwe będzie spowolnienie pandemii.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.