Wojciech Habdas/Agencja Wyborcza.pl
Pierwsze w świecie badanie – opinie niezaszczepionych hospitalizowanych, w tym lekarzy
Autor: Iwona Konarska
Data: 07.04.2022
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | Dorota Zarębska-Michaluk |
Dr hab. n. med. Dorota Zarębska-Michaluk w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” komentuje analizę dotyczącą stosunku do szczepień przeciw COVID-19 niezaszczepionych pacjentów, którzy w okresie dominacji wariantu delta trafili do szpitali.
Środowisko lekarzy chorób zakaźnych koordynowane przez prof. Roberta Flisiaka, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, z ogromnym wsparciem dr. hab. Piotra Rzymskiego walczącego od początku pandemii o dostęp do rzetelnych informacji na temat COVID-19 i szczepień, przeprowadziło badanie, którego celem było poznanie powodów niezaszczepienia przeciwko COVID-19 i tego, jak przebycie choroby wpływa na nastawienie do szczepień. Pomysłodawczynią projektu była dr hab. n. med. Dorota Zarębska-Michaluk1.
Czy hospitalizacja z powodu COVID-19 może wpłynąć na stosunek do szczepień wśród niezaszczepionych pacjentów? Takie pytanie autorzy badania postawili sobie w pracy prowadzonej w okresie jesiennej fali zakażeń w 2021 r.
Wnioski z badania:
– Stosunek około jednej trzeciej pacjentów nie uległ zmianie. Nie żałowali decyzji o nieprzyjęciu szczepionki, nie mieli zamiaru zachęcać do szczepień ani samemu się zaszczepić po wypisaniu ze szpitala.
– Przebieg COVID-19 miał wpływ na zmianę stosunku do szczepień. Pacjenci, którzy przeżyli najcięższą postać choroby, najczęściej żałowali niezaszczepienia i byli skłonni zachęcać do szczepień inne osoby.
– Pacjenci wierzący w teorie spiskowe (np. „koronawirus nie istnieje”) najrzadziej byli skłonni zmienić swój stosunek do szczepień.
– Największy wpływ na niechęć do szczepień w badanej grupie miały materiały online, krewni oraz znajomi.
– Główną przyczyną nieszczepienia była obawa o skutki uboczne podania preparatu.
– Zaledwie 4,5 proc. pacjentów przyznało, że do szczepień zniechęcił ich lekarz.
– Wśród pacjentów znaleźli się również pracownicy medyczni. Około połowy z nich żałowało rezygnacji ze szczepienia.
– Mimo że 40 proc. nie miało zamiaru zachęcać nikogo do szczepień, to ponad 70 proc. deklarowało, że przyjmie szczepionkę w stosownym dla ozdrowieńców terminie.
– Badanie wskazuje, że Polak niekoniecznie zawsze musi być mądrzejszy po szkodzie. Zwłaszcza jeżeli swoje decyzje opiera na teoriach spiskowych.
Źródło:
1. Zarębska-Michaluk, D.; Rzymski, P.; Moniuszko-Malinowska, A.; Brzdęk, M.; Martonik, D.; Rorat, M.; Wielgat, J.; Kłos, K.; Musierowicz, W.; Wasilewski, P.; Mazur, W.; OczkoGrzesik, B.; Bociąga-Jasik, M.; Kowalska, J.; Flisiak, R. Does Hospitalization Change the Perception of COVID-19 Vaccines among Unvaccinated Patients? Vaccines 2022, 10, 476: www.mdpi.com/2076-393X/10/3/476.
O ocenę wyników badań „Menedżer Zdrowia” poprosił pomysłodawczynię projektu dr hab. n. med. prof. UJK Dorotę Zarębską-Michaluk z Kliniki Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.
Co panią najbardziej zaskoczyło w wyniku tych badań? W reakcjach i odpowiedziach niezaszczepionych pacjentów?
– Zaskoczyli mnie ci pacjenci, którzy, mimo że otarli się o śmierć, trwali przy swoim negatywnym zdaniu na temat szczepień. Śmierć zaglądała im w oczy, ale części z nich to nie przekonało. Sądziłam, że 100 proc. zmieni zdanie, powie „tak, zaszczepiłbym się, gdyby czas dałoby się cofnąć”. Tymczasem nawet pacjenci, którzy znaleźli się na tlenoterapii wysokoprzepływowej (high flow), czyli na etapie leczenia tlenem pod respiratorem, potrafili powiedzieć „Nie, nic bym nie zmienił”.
Jaka była metodologia badania?
– Badanie prowadziliśmy przez półtora miesiąca jesienią 2021 roku, kiedy w Polsce za chorobę odpowiadał wariant delta SARS-CoV-2. Jednak już od momentu dostępności szczepień pytaliśmy niezaszczepionych pacjentów, dlaczego tego nie zrobili. W badaniu, które objęło ponad 700 chorych, brało udział kilkanaście ośrodków, z mojego szpitala było około stu pacjentów. I zdarzali się także tacy, którzy właściwie już umierali, a nadal twardo trwali przy tym, że nawet gdyby można było cofnąć czas, by się nie zaszczepili.
Odmowa szczepienia wynika z różnych powodów. Z jakich?
– Trudno mówić o odmowie szczepienia, bo przecież szczepienia były i są dobrowolne, chodzi raczej o to, dlaczego pacjent nie skorzystał z tej powszechnie dostępnej i bezpłatnej formy zapobiegania ciężkiej chorobie. Pytamy o to nie tylko chorych, ale również ich rodziny, starając się zrozumieć motywy takiego postępowania.
Na podstawie rozmów z pacjentami i ich rodzinami można wyróżnić dwie kategorie osób. W pierwszej są zagubieni. Ci, którzy mają wątpliwości, lecz nie mieli dostępu do lekarza, by swoje obawy omówić, a wątpliwości rozwiać. Jak wiemy, z dostępem do lekarza w pandemii było fatalnie, trudno było o teleporadę, nie mówiąc już o osobistym spotkaniu.
Te wątpliwości związane były z obawami o działania niepożądane szczepień, a także z faktem, że niektórym pacjentom wydawało się, że mają przeciwwskazania. Ponieważ nie mogli tego zweryfikować, wybierali opcję, która wydawała się im bezpieczniejsza, czyli rezygnację ze szczepień. Chorzy, którzy należeli do tej kategorii, zwykle zmieniali swoje negatywne nastawienie, kiedy choroba spowodowała, że znaleźli się w szpitalu. Często bliscy takiego pacjenta byli zaszczepieni po to, by chronić tę osobę, której wydawało się, że nie może poddać się szczepieniu z powodu przeciwwskazań.
Zupełnie inną kategorię pacjentów stanowili chorzy przedstawiający argumenty typu „wirus nie istnieje”, „choroba mnie nie dotyczy”, naprawdę czasem ich wypowiedzi trudno było ująć w jakieś zrozumiałe sformułowania. Przewijał się Bill Gates, depopulacja, ingerencja w materiał genetyczny. I dość typowe było wówczas, że bliscy takiego pacjenta również byli niezaszczepieni, zdarzało się, że naraz hospitalizowaliśmy dwie, a nawet więcej osób z jednej rodziny.
Bywały też odpowiedzi w stylu „mam wykupiony grobowiec, umówionego księdza” albo „na coś trzeba umrzeć”. Co na to odpowiedzieć?
Niestety, zetknęliśmy się również ze zwykłymi oszustwami. Nie zapomnę nigdy młodej osoby, która rozwinęła ciężką postać choroby i zmarła, mimo że w rejestrze widniała jako osoba zaszczepiona. Fałszywe certyfikaty szczepień umożliwiające wyjazd na wakacje były kuszącą opcją dla młodych ludzi przeświadczonych, że choroba obejdzie się z nimi łagodnie i nie robią nic złego, uczestnicząc w takim procederze.
Czy bliscy i rodzina takich chorych, którzy nie zaszczepili się, a potem znaleźli się w szpitalu z ciężką chorobą, zastanawiali się, czy mogli zrobić więcej, aby namówić do szczepienia? Czy mieli poczucie winy?
– Myślę, że gdyby dało się cofnąć czas, to niektórzy pewnie próbowaliby bardziej namawiać. Oczywiście, jeśli sami byli zaszczepieni, a nie należeli do zwolenników teorii spiskowych. Niestety, nie zawsze da się pomóc bliskim, nawet przy ogromnych chęciach. Wiem to doskonale, dlatego, że w grupie niezaszczepionych znalazła się również moja 99-letnia ciocia – najstarsza chora, która u nas zmarła. Osoba pełna życia i sił, mimo sędziwego wieku. Przekonana, że skoro przeżyła tyle lat, to byle wirus jej nie pokona. Uparta i niedająca się przekonać mimo wysiłków rodziny. Wirus ją pokonał, a my wiedzieliśmy, że nawet gdyby udało się cofnąć czas, to żadna siła nie sprawiłaby, że zmieni zdanie. Trudno w tej sytuacji mówić o poczuciu winy, to raczej poczucie bezradności.
Ale zdarzali się też niezaszczepieni krewni chorych trafiających do szpitala z ciężką postacią COVID-19, którzy czym prędzej zgłaszali się do szczepienia i informowali nas o tym. SMS z prośbą o szczepienie wystukany przez chorego oddychającego przez maskę tlenową miał moc, a widok duszącej się bliskiej osoby potrafił przestraszyć i zmienić nastawienie do szczepień.
Jak ocenia pani postawę lekarzy, którzy powinni być ambasadorami szczepień?
– Uważam, że jako ci, którzy mają wiedzę fachową na temat szczepień, zrobiliśmy zbyt mało. A zdarzało się też, że lekarz z obawy o objawy niepożądane zniechęcał pacjentów do szczepienia.
Czy pacjenci, którzy brali udział w badaniu, wyrażali żal w stosunku do swoich lekarzy? Że zniechęcili lub że nie zachęcili skutecznie?
– Tego nasze badanie nie wykazało, prawdopodobnie udział lekarzy ukrył się w przyczynie „przeciwwskazanie do szczepień”, bo przecież z założenia to lekarz decydował o tym, czy pacjent ma przeciwwskazania, nie zawsze kierując się charakterystyką produktu, chociaż to w tym dokumencie czarno na białym są wypisane okoliczności, w których szczepienia nie można wykonać. Dlatego często chorzy dopytywani konkretnie o przeciwwskazania, nie potrafili ich wymienić. Albo podawali choroby, które nie tylko nie stoją na przeszkodzie, ale są wręcz wskazaniem do szczepienia – np. choroba nowotworowa, autoimmunologiczna czy niewydolność nerek. Albo podeszły wiek. Pamiętajmy, że właśnie tacy pacjenci mieli dostęp do szczepienia w pierwszej kolejności z powodu największego ryzyka ciężkiego przebiegu choroby i śmierci.
4,5 proc. pacjentów przyznało, że zniechęcił ich lekarz. Moim zdaniem to dużo.
– Powiem brutalnie – to nie powinno mieć miejsca. Rzetelna rozmowa, rozważenie za i przeciw, przedyskutowanie ewentualnego ryzyka w porównaniu z korzyściami, jakie daje szczepienie – jak najbardziej, taka jest nasza rola. Ale zniechęcanie? Nie. Pamiętajmy, że mówimy o chorobie, która zebrała niemałe śmiertelne żniwo w ciągu ostatnich dwóch lat. I skróciła o kilka lat przeciętną długość życia Polaków.
Z badania wynika, że internet, krewni oraz znajomi to były główne źródła informacji, którymi kierowali się pacjenci, podejmując decyzję o niezaszczepieniu.
– Internet przede wszystkim, bo nawet jeśli krewni i znajomi – to też czerpiący z niego wiedzę. W takich czasach żyjemy, że dostęp do informacji w sieci jest niezwykle łatwy, a nie ma możliwości weryfikacji tej wiedzy. Dla pacjenta, który nie mógł się dostać do lekarza, fora na portalach społecznościowych pełne dziwnych informacji i porada dr. Google'a były dostępne po kilku kliknięciach.
A jak chorują lekarze? Bo niezaszczepionych medyków też mieliście w badaniu...
– To najtrudniejszy rodzaj pacjentów. Niezaszczepieni lekarze z reguły należą do tej drugiej kategorii osób, o której wspomniałam. Proszę mi wierzyć, lekarz, który – mając dostęp do wiedzy fachowej, portali medycznych publikujących wyniki randomizowanych badań – mówi o zmianie materiału genetycznego pod wpływem szczepienia, to przerażające. W naszym ośrodku hospitalizowaliśmy kilkoro lekarzy i niezaszczepionych członków ich rodzin.
Z podsumowania badania wynika, że około dwie trzecie chorych zmieniło swoje nastawienie do szczepień po przebyciu COVID-19.
– Chętniej zdanie zmieniali pacjenci, którzy wymagali leczenia tlenem, po przechorowaniu deklarowali, że zaszczepią się i będą do tego namawiać bliskich. To jednak mało. Sądziłam, że po takim osobistym doświadczeniu to będzie niemal 100 proc. Poza tym, nie zawsze odpowiedzi o nastawienie do szczepień musiały być prawdziwe. Pamiętajmy, że udzielali ich pacjenci leżący w szpitalu pod opieką lekarza, który zadawał im to pytanie. Mieli poczucie zależności i mogli zwyczajnie chcieć spełnić nasze oczekiwania w tym względzie.
Czyli wynik mógłby być jeszcze gorszy? Jeszcze więcej pacjentów, choć wyrwanych śmierci, nie myśli za drzwiami szpitala o szczepieniu?
– To możliwe.
Przeczytaj także: „Dr Piotr Rzymski: Wojna i pandemia napędzają się wzajemnie”.
Czy hospitalizacja z powodu COVID-19 może wpłynąć na stosunek do szczepień wśród niezaszczepionych pacjentów? Takie pytanie autorzy badania postawili sobie w pracy prowadzonej w okresie jesiennej fali zakażeń w 2021 r.
Wnioski z badania:
– Stosunek około jednej trzeciej pacjentów nie uległ zmianie. Nie żałowali decyzji o nieprzyjęciu szczepionki, nie mieli zamiaru zachęcać do szczepień ani samemu się zaszczepić po wypisaniu ze szpitala.
– Przebieg COVID-19 miał wpływ na zmianę stosunku do szczepień. Pacjenci, którzy przeżyli najcięższą postać choroby, najczęściej żałowali niezaszczepienia i byli skłonni zachęcać do szczepień inne osoby.
– Pacjenci wierzący w teorie spiskowe (np. „koronawirus nie istnieje”) najrzadziej byli skłonni zmienić swój stosunek do szczepień.
– Największy wpływ na niechęć do szczepień w badanej grupie miały materiały online, krewni oraz znajomi.
– Główną przyczyną nieszczepienia była obawa o skutki uboczne podania preparatu.
– Zaledwie 4,5 proc. pacjentów przyznało, że do szczepień zniechęcił ich lekarz.
– Wśród pacjentów znaleźli się również pracownicy medyczni. Około połowy z nich żałowało rezygnacji ze szczepienia.
– Mimo że 40 proc. nie miało zamiaru zachęcać nikogo do szczepień, to ponad 70 proc. deklarowało, że przyjmie szczepionkę w stosownym dla ozdrowieńców terminie.
– Badanie wskazuje, że Polak niekoniecznie zawsze musi być mądrzejszy po szkodzie. Zwłaszcza jeżeli swoje decyzje opiera na teoriach spiskowych.
Źródło:
1. Zarębska-Michaluk, D.; Rzymski, P.; Moniuszko-Malinowska, A.; Brzdęk, M.; Martonik, D.; Rorat, M.; Wielgat, J.; Kłos, K.; Musierowicz, W.; Wasilewski, P.; Mazur, W.; OczkoGrzesik, B.; Bociąga-Jasik, M.; Kowalska, J.; Flisiak, R. Does Hospitalization Change the Perception of COVID-19 Vaccines among Unvaccinated Patients? Vaccines 2022, 10, 476: www.mdpi.com/2076-393X/10/3/476.
O ocenę wyników badań „Menedżer Zdrowia” poprosił pomysłodawczynię projektu dr hab. n. med. prof. UJK Dorotę Zarębską-Michaluk z Kliniki Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.
Co panią najbardziej zaskoczyło w wyniku tych badań? W reakcjach i odpowiedziach niezaszczepionych pacjentów?
– Zaskoczyli mnie ci pacjenci, którzy, mimo że otarli się o śmierć, trwali przy swoim negatywnym zdaniu na temat szczepień. Śmierć zaglądała im w oczy, ale części z nich to nie przekonało. Sądziłam, że 100 proc. zmieni zdanie, powie „tak, zaszczepiłbym się, gdyby czas dałoby się cofnąć”. Tymczasem nawet pacjenci, którzy znaleźli się na tlenoterapii wysokoprzepływowej (high flow), czyli na etapie leczenia tlenem pod respiratorem, potrafili powiedzieć „Nie, nic bym nie zmienił”.
Jaka była metodologia badania?
– Badanie prowadziliśmy przez półtora miesiąca jesienią 2021 roku, kiedy w Polsce za chorobę odpowiadał wariant delta SARS-CoV-2. Jednak już od momentu dostępności szczepień pytaliśmy niezaszczepionych pacjentów, dlaczego tego nie zrobili. W badaniu, które objęło ponad 700 chorych, brało udział kilkanaście ośrodków, z mojego szpitala było około stu pacjentów. I zdarzali się także tacy, którzy właściwie już umierali, a nadal twardo trwali przy tym, że nawet gdyby można było cofnąć czas, by się nie zaszczepili.
Odmowa szczepienia wynika z różnych powodów. Z jakich?
– Trudno mówić o odmowie szczepienia, bo przecież szczepienia były i są dobrowolne, chodzi raczej o to, dlaczego pacjent nie skorzystał z tej powszechnie dostępnej i bezpłatnej formy zapobiegania ciężkiej chorobie. Pytamy o to nie tylko chorych, ale również ich rodziny, starając się zrozumieć motywy takiego postępowania.
Na podstawie rozmów z pacjentami i ich rodzinami można wyróżnić dwie kategorie osób. W pierwszej są zagubieni. Ci, którzy mają wątpliwości, lecz nie mieli dostępu do lekarza, by swoje obawy omówić, a wątpliwości rozwiać. Jak wiemy, z dostępem do lekarza w pandemii było fatalnie, trudno było o teleporadę, nie mówiąc już o osobistym spotkaniu.
Te wątpliwości związane były z obawami o działania niepożądane szczepień, a także z faktem, że niektórym pacjentom wydawało się, że mają przeciwwskazania. Ponieważ nie mogli tego zweryfikować, wybierali opcję, która wydawała się im bezpieczniejsza, czyli rezygnację ze szczepień. Chorzy, którzy należeli do tej kategorii, zwykle zmieniali swoje negatywne nastawienie, kiedy choroba spowodowała, że znaleźli się w szpitalu. Często bliscy takiego pacjenta byli zaszczepieni po to, by chronić tę osobę, której wydawało się, że nie może poddać się szczepieniu z powodu przeciwwskazań.
Zupełnie inną kategorię pacjentów stanowili chorzy przedstawiający argumenty typu „wirus nie istnieje”, „choroba mnie nie dotyczy”, naprawdę czasem ich wypowiedzi trudno było ująć w jakieś zrozumiałe sformułowania. Przewijał się Bill Gates, depopulacja, ingerencja w materiał genetyczny. I dość typowe było wówczas, że bliscy takiego pacjenta również byli niezaszczepieni, zdarzało się, że naraz hospitalizowaliśmy dwie, a nawet więcej osób z jednej rodziny.
Bywały też odpowiedzi w stylu „mam wykupiony grobowiec, umówionego księdza” albo „na coś trzeba umrzeć”. Co na to odpowiedzieć?
Niestety, zetknęliśmy się również ze zwykłymi oszustwami. Nie zapomnę nigdy młodej osoby, która rozwinęła ciężką postać choroby i zmarła, mimo że w rejestrze widniała jako osoba zaszczepiona. Fałszywe certyfikaty szczepień umożliwiające wyjazd na wakacje były kuszącą opcją dla młodych ludzi przeświadczonych, że choroba obejdzie się z nimi łagodnie i nie robią nic złego, uczestnicząc w takim procederze.
Czy bliscy i rodzina takich chorych, którzy nie zaszczepili się, a potem znaleźli się w szpitalu z ciężką chorobą, zastanawiali się, czy mogli zrobić więcej, aby namówić do szczepienia? Czy mieli poczucie winy?
– Myślę, że gdyby dało się cofnąć czas, to niektórzy pewnie próbowaliby bardziej namawiać. Oczywiście, jeśli sami byli zaszczepieni, a nie należeli do zwolenników teorii spiskowych. Niestety, nie zawsze da się pomóc bliskim, nawet przy ogromnych chęciach. Wiem to doskonale, dlatego, że w grupie niezaszczepionych znalazła się również moja 99-letnia ciocia – najstarsza chora, która u nas zmarła. Osoba pełna życia i sił, mimo sędziwego wieku. Przekonana, że skoro przeżyła tyle lat, to byle wirus jej nie pokona. Uparta i niedająca się przekonać mimo wysiłków rodziny. Wirus ją pokonał, a my wiedzieliśmy, że nawet gdyby udało się cofnąć czas, to żadna siła nie sprawiłaby, że zmieni zdanie. Trudno w tej sytuacji mówić o poczuciu winy, to raczej poczucie bezradności.
Ale zdarzali się też niezaszczepieni krewni chorych trafiających do szpitala z ciężką postacią COVID-19, którzy czym prędzej zgłaszali się do szczepienia i informowali nas o tym. SMS z prośbą o szczepienie wystukany przez chorego oddychającego przez maskę tlenową miał moc, a widok duszącej się bliskiej osoby potrafił przestraszyć i zmienić nastawienie do szczepień.
Jak ocenia pani postawę lekarzy, którzy powinni być ambasadorami szczepień?
– Uważam, że jako ci, którzy mają wiedzę fachową na temat szczepień, zrobiliśmy zbyt mało. A zdarzało się też, że lekarz z obawy o objawy niepożądane zniechęcał pacjentów do szczepienia.
Czy pacjenci, którzy brali udział w badaniu, wyrażali żal w stosunku do swoich lekarzy? Że zniechęcili lub że nie zachęcili skutecznie?
– Tego nasze badanie nie wykazało, prawdopodobnie udział lekarzy ukrył się w przyczynie „przeciwwskazanie do szczepień”, bo przecież z założenia to lekarz decydował o tym, czy pacjent ma przeciwwskazania, nie zawsze kierując się charakterystyką produktu, chociaż to w tym dokumencie czarno na białym są wypisane okoliczności, w których szczepienia nie można wykonać. Dlatego często chorzy dopytywani konkretnie o przeciwwskazania, nie potrafili ich wymienić. Albo podawali choroby, które nie tylko nie stoją na przeszkodzie, ale są wręcz wskazaniem do szczepienia – np. choroba nowotworowa, autoimmunologiczna czy niewydolność nerek. Albo podeszły wiek. Pamiętajmy, że właśnie tacy pacjenci mieli dostęp do szczepienia w pierwszej kolejności z powodu największego ryzyka ciężkiego przebiegu choroby i śmierci.
4,5 proc. pacjentów przyznało, że zniechęcił ich lekarz. Moim zdaniem to dużo.
– Powiem brutalnie – to nie powinno mieć miejsca. Rzetelna rozmowa, rozważenie za i przeciw, przedyskutowanie ewentualnego ryzyka w porównaniu z korzyściami, jakie daje szczepienie – jak najbardziej, taka jest nasza rola. Ale zniechęcanie? Nie. Pamiętajmy, że mówimy o chorobie, która zebrała niemałe śmiertelne żniwo w ciągu ostatnich dwóch lat. I skróciła o kilka lat przeciętną długość życia Polaków.
Z badania wynika, że internet, krewni oraz znajomi to były główne źródła informacji, którymi kierowali się pacjenci, podejmując decyzję o niezaszczepieniu.
– Internet przede wszystkim, bo nawet jeśli krewni i znajomi – to też czerpiący z niego wiedzę. W takich czasach żyjemy, że dostęp do informacji w sieci jest niezwykle łatwy, a nie ma możliwości weryfikacji tej wiedzy. Dla pacjenta, który nie mógł się dostać do lekarza, fora na portalach społecznościowych pełne dziwnych informacji i porada dr. Google'a były dostępne po kilku kliknięciach.
A jak chorują lekarze? Bo niezaszczepionych medyków też mieliście w badaniu...
– To najtrudniejszy rodzaj pacjentów. Niezaszczepieni lekarze z reguły należą do tej drugiej kategorii osób, o której wspomniałam. Proszę mi wierzyć, lekarz, który – mając dostęp do wiedzy fachowej, portali medycznych publikujących wyniki randomizowanych badań – mówi o zmianie materiału genetycznego pod wpływem szczepienia, to przerażające. W naszym ośrodku hospitalizowaliśmy kilkoro lekarzy i niezaszczepionych członków ich rodzin.
Z podsumowania badania wynika, że około dwie trzecie chorych zmieniło swoje nastawienie do szczepień po przebyciu COVID-19.
– Chętniej zdanie zmieniali pacjenci, którzy wymagali leczenia tlenem, po przechorowaniu deklarowali, że zaszczepią się i będą do tego namawiać bliskich. To jednak mało. Sądziłam, że po takim osobistym doświadczeniu to będzie niemal 100 proc. Poza tym, nie zawsze odpowiedzi o nastawienie do szczepień musiały być prawdziwe. Pamiętajmy, że udzielali ich pacjenci leżący w szpitalu pod opieką lekarza, który zadawał im to pytanie. Mieli poczucie zależności i mogli zwyczajnie chcieć spełnić nasze oczekiwania w tym względzie.
Czyli wynik mógłby być jeszcze gorszy? Jeszcze więcej pacjentów, choć wyrwanych śmierci, nie myśli za drzwiami szpitala o szczepieniu?
– To możliwe.
Przeczytaj także: „Dr Piotr Rzymski: Wojna i pandemia napędzają się wzajemnie”.