123RF
Płocka terapia
Autor: Iwona Konarska
Data: 19.04.2021
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Przekształcanie szpitali w covidowe wymaga rozsądku, bo stworzy się chwilową pomoc, ale powrotu do rozmontowanej, wcześniej dobrze działającej struktury, już nie będzie.
Szpital Świętej Trójcy, Płocki Zakład Opieki Społecznej sp. z o.o. – decyzją wojewody wykonującego polecenie ministra zdrowia musiał udostępnić 55 łóżek na te specjalistyczne, covidowe i 5 na intensywną terapię.
Fakty: szpital w ogóle nie miał oddziału intensywnej terapii, dysponuje 38 miejscami tlenowymi. Aby zrealizować to polecenie zamknięto oddział pediatrii, interny, psychiatrii, ginekologii, chirurgii, taki sam los czeka niebawem położnictwo, bowiem oddział covidowy przejmie anestezjologów. Nastąpiła kompletna dewastacja struktury szpitala. Czy potrzebna w sytuacji, gdy są przystosowane łóżka w szpitalu tymczasowym, a jeśli nie działają to dlatego, że jest tam za mało pielęgniarek anestezjologicznych. To o personel i wykorzystanie istniejących miejsc należałoby teraz zabiegać a nie o teatralne zamienianie klasycznego szpitala w covidowy. To nie teatr. Zmiana dekoracji nic nie da, może poza tym, że powstanie kolejny bardziej pokazowy szpital covidowy – kosztem zdrowia i życia innych pacjentów, którzy stracą ciągłość terapii, a czy znajdą nowe miejsce – nie było wiadomo. Zresztą to jest głównym zmartwieniem lekarzy – znaleźć dla każdego pacjenta bezpieczne miejsce.
Decyzja budziła zdziwienie, bo przecież w Płocku chorych na COVID-19 leczy zespół Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, którego oddziałem jest szpital tymczasowy, wybudowany przez PKN Orlen i przekazany placówce. WSzZ ma obecnie 39 łóżek covidowych, w tym 10 intensywnej terapii, na oddziałach zakaźnym i OIOM, natomiast szpital tymczasowy posiada 64 łóżka dla pacjentów tej grupy, w tym 4 łóżka intensywnej terapii.
Prezydent miasta, Andrzej Nowakowski, na zwołanej na początku kwietnia konferencji prasowej nazwał sytuację kuriozalną. Tłumaczył, że interna i pediatria praktycznie przestały działać (wstrzymano przyjęcia pacjentów), żeby zwolnić miejsce dla łóżek covidowych, choć nie mogły one, z braku sprzętu funkcjonować. Brakowało respiratorów i kardiomonitorów. Na ten sprzęt, w zawieszeniu, czekano ok. dwa tygodnie.
- Wyrażam sprzeciw wobec tego rodzaju sytuacji. Pan minister podejmuje decyzję – i to pod rygorem natychmiastowej wykonalności - o uruchomieniu dla osób z COVID kilkudziesięciu łóżek, mimo że, po pierwsze, są one zajęte przez pacjentów z innymi schorzeniami. A po drugie szpital nie ma niezbędnego do tego typu leczenia sprzętu, nie ma łóżek intensywnej terapii. W tej chwili, pomimo wielu maili czy rozmów telefonicznych, wciąż go nie dowieziono - wyjaśniał na początku kwietnia prezydent podczas wideoczatu. W sytuacji dramatycznego deficytu miejsc na oddziałach chorób wewnętrznych na Mazowszu oznaczało to ryzyko zgonu dla osób potrzebujących hospitalizacji.
W liście do wojewody wysłanym w kilka dni po otrzymaniu decyzji o przekształceniu, czytamy: „Stan na 1 kwietnia jest taki, że niemal wszyscy pacjenci z wymienionych oddziałów opuścili szpital i można rozpocząć przyjęcia chorych na Sars-CoV-2, ale pod warunkiem utworzenia odpowiednio wyposażonych łóżek intensywnej terapii. Ich brak skutkuje niemożnością zrealizowania decyzji ministra zdrowia, a jednocześnie zmniejszona została w Płocku baza łóżkowa w zakresie pediatrii i - co szczególnie uciążliwe - interny (o odpowiednio 14 i 46 łóżek). W momencie rozpoczęcia przyjęć pacjentów na oddział Covid konieczne będzie zawieszenie funkcjonowania oddziału chirurgii (10 łóżek) i ortopedii (15 łóżek) ze względu na konieczność przesunięcia zespołu anestezjologicznego”.
Argumenty nie trafiły, oddział covidowy powstały na zrujnowaniu innych ruszył 19 kwietnia, ruszył w tym sensie, że zostały zgłoszone miejsca do systemu Narodowego Funduszu Zdrowia.
Fakty: szpital w ogóle nie miał oddziału intensywnej terapii, dysponuje 38 miejscami tlenowymi. Aby zrealizować to polecenie zamknięto oddział pediatrii, interny, psychiatrii, ginekologii, chirurgii, taki sam los czeka niebawem położnictwo, bowiem oddział covidowy przejmie anestezjologów. Nastąpiła kompletna dewastacja struktury szpitala. Czy potrzebna w sytuacji, gdy są przystosowane łóżka w szpitalu tymczasowym, a jeśli nie działają to dlatego, że jest tam za mało pielęgniarek anestezjologicznych. To o personel i wykorzystanie istniejących miejsc należałoby teraz zabiegać a nie o teatralne zamienianie klasycznego szpitala w covidowy. To nie teatr. Zmiana dekoracji nic nie da, może poza tym, że powstanie kolejny bardziej pokazowy szpital covidowy – kosztem zdrowia i życia innych pacjentów, którzy stracą ciągłość terapii, a czy znajdą nowe miejsce – nie było wiadomo. Zresztą to jest głównym zmartwieniem lekarzy – znaleźć dla każdego pacjenta bezpieczne miejsce.
Decyzja budziła zdziwienie, bo przecież w Płocku chorych na COVID-19 leczy zespół Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, którego oddziałem jest szpital tymczasowy, wybudowany przez PKN Orlen i przekazany placówce. WSzZ ma obecnie 39 łóżek covidowych, w tym 10 intensywnej terapii, na oddziałach zakaźnym i OIOM, natomiast szpital tymczasowy posiada 64 łóżka dla pacjentów tej grupy, w tym 4 łóżka intensywnej terapii.
Prezydent miasta, Andrzej Nowakowski, na zwołanej na początku kwietnia konferencji prasowej nazwał sytuację kuriozalną. Tłumaczył, że interna i pediatria praktycznie przestały działać (wstrzymano przyjęcia pacjentów), żeby zwolnić miejsce dla łóżek covidowych, choć nie mogły one, z braku sprzętu funkcjonować. Brakowało respiratorów i kardiomonitorów. Na ten sprzęt, w zawieszeniu, czekano ok. dwa tygodnie.
- Wyrażam sprzeciw wobec tego rodzaju sytuacji. Pan minister podejmuje decyzję – i to pod rygorem natychmiastowej wykonalności - o uruchomieniu dla osób z COVID kilkudziesięciu łóżek, mimo że, po pierwsze, są one zajęte przez pacjentów z innymi schorzeniami. A po drugie szpital nie ma niezbędnego do tego typu leczenia sprzętu, nie ma łóżek intensywnej terapii. W tej chwili, pomimo wielu maili czy rozmów telefonicznych, wciąż go nie dowieziono - wyjaśniał na początku kwietnia prezydent podczas wideoczatu. W sytuacji dramatycznego deficytu miejsc na oddziałach chorób wewnętrznych na Mazowszu oznaczało to ryzyko zgonu dla osób potrzebujących hospitalizacji.
W liście do wojewody wysłanym w kilka dni po otrzymaniu decyzji o przekształceniu, czytamy: „Stan na 1 kwietnia jest taki, że niemal wszyscy pacjenci z wymienionych oddziałów opuścili szpital i można rozpocząć przyjęcia chorych na Sars-CoV-2, ale pod warunkiem utworzenia odpowiednio wyposażonych łóżek intensywnej terapii. Ich brak skutkuje niemożnością zrealizowania decyzji ministra zdrowia, a jednocześnie zmniejszona została w Płocku baza łóżkowa w zakresie pediatrii i - co szczególnie uciążliwe - interny (o odpowiednio 14 i 46 łóżek). W momencie rozpoczęcia przyjęć pacjentów na oddział Covid konieczne będzie zawieszenie funkcjonowania oddziału chirurgii (10 łóżek) i ortopedii (15 łóżek) ze względu na konieczność przesunięcia zespołu anestezjologicznego”.
Argumenty nie trafiły, oddział covidowy powstały na zrujnowaniu innych ruszył 19 kwietnia, ruszył w tym sensie, że zostały zgłoszone miejsca do systemu Narodowego Funduszu Zdrowia.