Leczymy bardzo trudne przypadki
Redaktor: Bogusz Soiński
Tagi: | Krzysztof Wróbel, kardiochirurgia |
O innowacyjnych operacjach zastawki mitralnej z minidostępu, pierwszej w Polsce operacji na sercu z użyciem robota da Vinci oraz o innych osiągnięciach i planach opowiada dr hab. n. med. Krzysztof Wróbel, kierownik Kliniki Kardiochirurgii w Szpitalu Medicover, prof. nadzw. Uczelni Łazarskiego.
Stoi pan na czele Kliniki Kardiochirurgii
w warszawskim wielospcjalistycznym Szpitalu
Medicover. Na czym polega wyjątkowość tego
ośrodka i czym wyróżnia się on na tle innych
oddziałów kardiochirurgicznych, których
w Polsce jest przecież wiele?
– Mamy wspaniały zespół złożony z lekarzy, pielęgniarek,
perfuzjonistów, którzy wcześniej pracowali
w różnych ośrodkach. Dzięki temu wykorzystujemy
różne szkoły i doświadczenia w leczeniu
tych samych chorób. Kluczem do sukcesu jest
dbałość o bezpieczeństwo pacjentów i jakość usługi,
w której nie ma miejsca na błędy. Dysponujemy
dostępem do najnowocześniejszej aparatury
i sprzętu, nieustannie szkolimy się w nowych technikach.
Unikatowa współpraca z zespołem kardiologów
i anestezjologów owocuje bardzo dobrymi
wynikami leczenia.
Jesteśmy czołowym ośrodkiem operacyjnego leczenia przewlekłej zatorowości płucnej, ale także chirurgicznego leczenia ostrej zatorowości płucnej. Kompleksowo zajmujemy się leczeniem chorób zastawki mitralnej. Wykonujemy operacje naprawy zastawki oraz wszczepienia protez zastawkowych technikami endoskopowymi i przezcewnikowymi.
Czytając pana biografię, byłam pod wrażeniem
licznych dokonań zawodowych i naukowych.
Które z tych osiągnięć jest dla pana
najważniejsze?
– Zawsze bardzo cieszą mnie innowacje i wdrażanie
nowych technik leczenia. To znacznie ciekawsze
niż kolejna rutynowa operacja. Tak było w przypadku
pierwszej operacji serca robotem da Vinci
czy zabiegu przezcewnikowego z wszczepieniem
zastawki AltaValve.
Ostatnio zmieniliśmy postępowanie u pacjentów z zawałem serca z pęknięciem przegrody międzykomorowej. To są bardzo trudne przypadki chorych we wstrząsie kardiogennym wymagające długiego pobytu na oddziale intensywnej terapii. Do tej pory operowaliśmy ich od razu, nierzadko w środku nocy i niestety raczej ze słabymi efektami. Obecnie wdrożyliśmy leczenie etapowe. Najpierw przygotowujemy pacjentów do operacji z wykorzystaniem mechanicznego wspomagania krążenia – ECMO i kontrapulsacji wewnątrzaortalnej, a następnie operujemy, stosując metody hybrydowe, to jest połączenie chirurgii z technikami przezcewnikowymi. Obserwowanie poprawy wyników leczenia u tych chorych sprawia mi najwięcej satysfakcji. KARDIOCHIRURGIA
Szpital Medicover współpracuje z krajowymi
ośrodkami kardiologicznymi leczącymi
zatorowość płucną w ramach ogólnopolskiego
programu PERT (Pulmonary Embolism Response
Team). Na czym polega ten program?
– PERT to wirtualne zespoły lekarskie szybkiego
reagowania połączone ze sobą komunikatorami
internetowymi. W przypadku pacjentów szczególnie
trudnych, z ostrą zatorowością płucną,
których leczenie wymaga złożonych decyzji, lekarze
mogą zwrócić się do zespołu PERT z prośbą
o konsultację online. Te zespoły pomagają albo
bezpośrednio, czyli biorą tych pacjentów do siebie,
albo konsultują i doradzają, jak dalej postępować.
W Polsce jest kilka zespołów PERT, które działają
regionalnie. Dla nas jest to okazja do współpracy
z wybitnymi przedstawicielami polskiej
kardiologii, autorami wytycznych postępowania
publikowanych przez Europejskie Towarzystwo
Kardiologiczne.
Pierwsza operacja kardiologiczna została
przeprowadzona w Szpitalu Medicover w 2013 r.
Czy już wtedy spodziewaliście się, że zakres
wykonywanych zabiegów będzie tak szeroki,
że będą one tak skomplikowane i zarazem
innowacyjne?
– Pierwszą operacją w naszym szpitalu, w której też
brałem udział, była wymiana zastawki aortalnej.
Oczywiście nie spodziewaliśmy się wówczas, że
zakres wykonywanych zabiegów stanie się z czasem
taki szeroki. Nasz sukces to efekt wieloletniego
szkolenia i ciężkiej pracy całego zespołu. Przyznam,
że dla mnie jest to pozytywne zaskoczenie,
że zajmujemy się trudnymi przypadkami, i to ze
znakomitymi efektami. Jest to zresztą zauważane
i doceniane przez kolegów kardiologów pracujących
w innych szpitalach.
Oprócz zabiegów ratujących życie
wykonywanych w trybie nagłym
przeprowadzacie coraz większą liczbę operacji
planowych. Wiele z nich to osiągnięcia
określane jako kamienie milowe – zarówno
dla polskiej, jak i światowej kardiochirurgii.
W których zabiegach jesteście najlepsi?
– Wydaje mi się, że są to zabiegi dotyczące zastawki
mitralnej. Wykonaliśmy pierwszy w Polsce zabieg
naprawy zastawki mitralnej z wykorzystaniem robota
da Vinci, a także pierwszy w Polsce zabieg naprawy
zastawki mitralnej poprzez przezkoniuszkowe
wszczepienie nici ścięgnistych systemem
Neochord na bijącym sercu. Osobiście miałem
okazję uczyć wykonywania tego zabiegu w wielu
ośrodkach w Europie i na świecie: w Niemczech,
Holandii, Finlandii, Szwajcarii, Francji, Austrii,
Łotwie, Turcji, Wielkiej Brytanii, Izraelu oraz
w USA. Naszą dumą są też zabiegi w ostrej i przewlekłej
zatorowości płucnej. Dodatkowo mamy na
swoim koncie sporo innowacyjnych operacji w zakresie
zastawki aortalnej. Mam na myśli zarówno
zabiegi z minidostępu, jak i zabiegi endoskopowe.
Wracając do systemu Neochord – uczestniczył
pan w 2017 r. w pierwszym zabiegu na
świecie z jego użyciem. Potem pana zespół
przeprowadził taki zabieg w Polsce i do tej
pory jesteście jedyną w kraju kliniką, która
go wykonuje. Na czym polega wyjątkowość
i rewolucyjność tej procedury?
– Ta metoda została wprowadzona ponad 10 lat
temu. Jest ona ciekawym podejściem do operacji
zastawki mitralnej, która w normalnym postępowaniu
do wszczepienia nici ścięgnistych wymaga
otwarcia serca. Operacja z systemem Neochord
jest wykonywana na ekranie monitora echo za
pomocą specjalnego przyrządu umożliwiającego
wszczepienie sztucznych nici ścięgnistych do
miejsca, w którym są one urwane w płatkach
zastawki. Ten zabieg jest znacznie krótszy niż
klasyczna operacja, jest też opcją dla chorych bardziej
obciążonych oraz wymagających reoperacji.
Metoda ta, jak każda, ma pewne minusy. Naprawa
zastawki mitralnej jest połączeniem dwóch
elementów – wszczepienia nici ścięgnistych oraz
pierścienia mitralnego. Neochord pozwala jedynie
na wszczepienie nici, więc jest dobrą metodą dla
pacjentów niewymagających pierścienia, a tych
nie jest tak wielu. Rewolucyjność tej techniki polega
przede wszystkim na zmianie myślenia o tego
typu operacji. Jak wspomniałem, to nie jest metoda
dla wszystkich, dlatego jej popularność nie jest
duża. Jaka będzie jej przyszłość – zobaczymy.
W ostatnich latach obserwujemy
w kardiochirurgii pojawienie się nowych
urządzeń robotycznych skracających czas
wykonania zabiegu, zmniejszających ryzyko
krwawienia i ogólnie ograniczających liczbę
powikłań. W listopadzie 2018 r., wykorzystując
robota da Vinci, przeprowadził pan pierwsze
w Polsce operacje plastyki zastawki mitralnej.
Czy operacje z użyciem robotów to przyszłość
kardiochirurgii?
– O robocie należy myśleć jako o narzędziu chirurgicznym,
a nie jako o jednostce czy urządzeniu,
które samo wykona operację. Często spotykam
się z takim określeniem, że robot oznacza w pełni
zautomatyzowane wykonanie zabiegu. To nie
jest prawda. Robot jest pewnym etapem rozwoju
w operacjach tzw. endoskopowych. Te zabiegi klasycznie
były wykonywane z dużego cięcia, a obecnie
są możliwe z bardzo małych dostępów. Chirurg
za pomocą kamery ma możliwość oglądania
narządów i wykonania operacji bez zaglądania do
wnętrza ciała pacjenta. Obecnie zarówno systemy
robotyczne, jak i nierobotyczne mają kamery
z trójwymiarowym obrazowaniem, dzięki czemu
obraz jest lepszy niż widziany bezpośrednio. Zaletą
robota jest też to, że nie ma drżenia, a chirurg
może być oburęczny. Minusem jest natomiast to,
że w przeciwieństwie do człowieka nie ma czucia.
Nie czujemy siły, z jaką go używamy. Dla przykładu,
kiedy wiążemy szwy robotem, to nie czujemy,
czy ciągniemy nitki mocno czy słabo, przez co
można je zerwać. Poza tym, jeżeli operacja wymaga
założenia wielu szwów, to i tak przy pacjencie
musi się znajdować drugi chirurg, który pomaga
wyciągać igły, zużyte szwy. Nie da się takiej operacji
wykonać, wyłącznie siedząc przy konsoli.
Myślę, że przyszłość takich systemów w kardiochirurgii
jest dyskusyjna. Te same rzeczy, które
wykonuje się robotem, można wykonać, trzymając
w ręku narzędzia chirurgiczne.
Jakie są najnowsze osiągnięcia pana zespołu?
– Na pewno jest to operacja przezcewnikowego
wszczepienia biologicznej zastawki mitralnej wykonana
w technologii AltaValve. Innowacyjność
tego zabiegu polega na wszczepieniu zastawki serca
z minidostępu przez nakłucie żyły w pachwinie.
Pacjent jest znieczulony ogólnie, ale nie wykonuje
się ani jednego cięcia. Tego rodzaju zabiegi były
już przeprowadzane w innych krajach, w Polsce
było ich dosłownie kilka. To jest na pewno przełom.
Na razie trwają badania kliniczne oceniające
przydatność tej zastawki.
Kolejny przykład to operacja wieńcowa z minidostępu, podczas której pacjentowi wszczepia się więcej niż jeden pomost naczyniowy (by-pass). Takie zabiegi są wprawdzie wykonywane w innych krajach, także u nas, ale nie są one częste. Nowością jest też zabieg w pełni endoskopowej wymiany zastawki aortalnej z minitorakotomii prawostronnej z zastosowaniem takich rozwiązań, jak precyzyjne obrazowanie i wizualizowanie 3D oraz system zautomatyzowanego zakładania szwów, tzw. RAM Device. Takich zabiegów nie było dotąd w Polsce i to my byliśmy pierwsi.
Bierzecie udział w międzynarodowych
badaniach klinicznych z zastosowaniem nowych
technologii. Czego dotyczą te badania?
– Bierzemy udział w badaniu klinicznym z zastawką
mitralną AltaValve, w badaniu klinicznym
z systemem zautomatyzowanych szwów RAM
Device i operacjach endoskopowych zastawki
aortalnej. Niedługo będziemy też rozpoczynać
kolejne badanie z tzw. sztucznymi by-passami.
Wciąż najczęściej wykonywaną operacją serca są
tzw. by-passy, czyli poprawa ukrwienia serca za
pomocą pomostów omijających miejsca zwężenia.
Standardowo wszczepiane pomosty to własne
naczynia pacjenta – albo żyły z nogi, albo tętnice
ze ściany klatki piersiowej lub ręki. Przez wiele
lat próbowano wymyślić protezy naczyniowe,
które byłyby przydatne w tych operacjach, ale bez
efektów. Liczymy na to, że nowa technologia z tzw.
sztucznymi by-passami wreszcie zadziała. Jeśli
okaże się skuteczna, to byłby przełom, gdyż każdego
roku na świecie wykonuje się około miliona
takich operacji.
Szpital Medicover może się pochwalić
wykonaniem ponad 4 tys. operacji serca.
W ostatnim roku przeprowadziliście ponad
500 zabiegów. Ta liczba z roku na rok wzrasta.
Z których jest pan najbardziej dumny? Czy
marzy pan o wykonaniu jakichś zabiegów
w swojej klinice?
– W ciągu ostatnich 3–4 lat znacząco zwiększyliśmy
liczbę zabiegów. W tym roku spodziewamy
się, że będzie ich ok. 600. Osobiście najbardziej
lubię wykonywać operacje endoskopowe naprawy
zastawki mitralnej, co od zawsze było moim marzeniem.
Staram się też coraz więcej swojej wiedzy
i doświadczenia przekazywać kolegom po fachu
i rozwijać ich umiejętności. W ostatnich latach
najbardziej dumni jesteśmy ze wspomnianych już
zabiegów innowacyjnych oraz z leczenia trudnych
pacjentów, którzy czasami wydają się nie do uratowania.
W naszym szpitalu, będącym placówką
prywatną, nierzadko postrzeganą jako miejsce,
gdzie leczy się wyselekcjonowanych pacjentów,
niezbyt ciężko chorych, operujemy naprawdę bardzo
skomplikowane przypadki, często wymagające
nagłych interwencji. Uratowanie życia w takiej
sytuacji sprawia nam największą satysfakcję.
Co do planów na przyszłość – chcielibyśmy nadal rozwijać metody operacji endoskopowych i techniki z małego dostępu. Obecnie to połowa wykonywanych przez nas zabiegów, a chcielibyśmy, aby było ich więcej. Planujemy też rozwijać się w zabiegach przeznaczyniowych przeprowadzanych za pomocą cewników. Te technologie tak szybko się rozwijają, że najpewniej w niedalekiej przyszłości duży odsetek zabiegów zastawkowych będzie w taki sposób wykonywany.
Rozmawiała Agata Misiurewicz-Gabi.
Wywiad pochodzi z „Kuriera Medycznego” 2/2024.