Na choroby zakaźne wieku dziecięcego narażone są także osoby dorosłe
Tagi: | Krzysztof Tomasiewicz, Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, choroby zakaźne, szczepienia, krztusiec |
Coraz częściej dorosłych mogą dotyczyć choroby zakaźne wieku dziecięcego. Związane jest to m.in. z wygaśnięciem ich odporności poszczepiennej, a także ze wzrostem liczby dzieci niezaszczepionych – podkreślił prof. Krzysztof Tomasiewicz, prezes Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Zaniedbania
Prof. Krzysztof Tomasiewicz odniósł się do najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego realizacji szczepień obowiązkowych w Polsce. Uznał raport jako bardzo niepokojący, bo ujawnił on duże zaniedbania na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej, jak również w części inspekcji sanitarnych.
– Oczywiście, jak w każdym raporcie, pod lupę bierze się tylko jakiś wycinek systemu, ale w jednej z poradni rodzinnych stwierdzono wyszczepialność na poziomie zaledwie 17 proc. – przytoczył specjalista.
Jego zdaniem od pewnego czasu można mówić już o kryzysie, jeśli chodzi o wykonywanie szczepień obowiązkowych u dzieci w Polsce. Nieosiągnięcie bezpiecznego poziomu wyszczepienia (ok. 90–95 proc. populacji) będzie groziło – jak przestrzegł – szerzeniem się chorób zakaźnych. Ekspert wyjaśnił, że osoby odmawiające szczepień stwarzają zagrożenie dla innych, w szczególności dla osób z przeciwwskazaniami do szczepienia m.in. z powodu ciężkich chorób lub upośledzenia układu odporności.
– W klinice chorób zakaźnych w Lublinie widzimy już pacjentów z chorobami, których już dawno nie oglądaliśmy. To chociażby krztusiec, którego liczba zachorowań wzrosła w tym roku lawinowo, nawet o kilkanaście, kilkadziesiąt razy. Wpływ na to miały też osoby przyjeżdżające do Polski z innych krajów, gdzie jest słaba wyszczepialność. Oczywiście częściowo jest to też konsekwencja pandemii COVID-19, kiedy ograniczone były kontakty międzyludzkie – dodał prezes towarzystwa epidemiologów.
W wieku 40–50 lat jak dzieci
Wśród pacjentów hospitalizowanych z powodu krztuśca dominują osoby w wieku od 40 do 50 lat, u których przebieg choroby jest dość ciężki.
– Coraz częściej dorośli są narażeni na choroby zakaźne wieku dziecięcego. Związane jest to m.in. z wygaśnięciem ich odporności poszczepiennej, a także właśnie ze wzrostem liczby dzieci niezaszczepionych – wyjaśnił ekspert.
Według niego osoby z grup ryzyka, które mają kontakt z wieloma innymi, powinny przyjąć w życiu dorosłym dawki przypominające. Chodzi zwłaszcza o pracowników handlu, edukacji, opieki zdrowotnej.
– To są szczepienia zalecane, a nie obowiązkowe. Za słuszny krok uważam ostatnią decyzję o bezpłatnych szczepieniach przeciwko krztuścowi dla kobiet ciężarnych. Dużo dobrego wydarzyło się też w związku z listą leków dla seniorów powyżej 65. roku życia, gdzie np. szczepionki przeciwko pneumokokom są dla nich darmowe – przypomniał prof. Tomasiewicz.
Specjalista podkreślił potrzebę zdefiniowania na nowo zagrożeń epidemiologicznych. Jako przykład wskazał m.in. wirus RSV, który – jak wynika z badań – grozi ciężkim przebiegiem, a nawet śmiercią, również dla pacjentów z chorobami układu krążenia, a nie tylko dla dzieci, seniorów czy chorych onkologicznie. – Problem RSV tak naprawdę kiedyś występował tylko w bardzo małym zakresie, a w tej chwili mamy na oddziale pacjentów hospitalizowanych z tego powodu – dodał kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych USK nr 1 w Lublinie.
Nie straszyć, lecz edukować
Zastrzegł, że nie ma co straszyć pacjentów, ale należy tłumaczyć im, czym grozi choroba i jak wygląda profilaktyka. W jego ocenie konieczna jest edukacja, bo dorośli nie korzystają ze szczepień przeciw pneumokokom czy RSV, ze względu na to, że nie mają rzetelnej wiedzy na ten temat.
– Uważam, że jest to przede wszystkim naszą rolą – lekarzy – aby uświadomić pacjentów, że ryzykują własne zdrowie, kiedy się nie zaszczepią – ostrzegł prof. Tomasiewicz.
Zwrócił uwagę na zagrożenie chorobami egzotycznymi, które ze względu na ocieplanie się klimatu docierają do Polski. Wyjaśnił, że na razie są to pojedyncze przypadki u pacjentów przyjeżdżających z zagranicy, ale trzeba się liczyć z tym, że będzie ich więcej.
– W Lublinie mieliśmy na razie przypadki dengi czy malarii przywleczone z zagranicznych podróży, ale przypomnijmy, że ostatnio zarejestrowano w kraju przypadek zakażenia wirusem gorączki Zachodniego Nilu, do którego miało dojść na terenie Polski. Dodatkowo w kraju stwierdzono już komary zdolne do przenoszenia wirusów tropikalnych – zaznaczył.
Prezes Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych zapytany o najbliższe wyzwania odparł, że zależy mu przede wszystkim na utrzymaniu na wysokim poziomie leczenia chorób zakaźnych w Polsce. Tym bardziej że w kraju jest – jak podał – zaledwie ok. 400 czynnych zawodowo specjalistów w tej dziedzinie.
– Nie ma zbyt wielu chętnych do tej specjalizacji, większość młodych osób wybiera z różnych powodów inne dziedziny medycyny. Jesteśmy trochę tym zaskoczeni, zwłaszcza po pandemii, która pokazała, że w leczeniu chorób zakaźnych można realizować swoje ambicje zawodowe oraz chęć niesienia pomocy, ratowania zdrowia i życia na dużą skalę – podkreślił.
Wśród koniecznych działań prof. Tomasiewicz wskazał m.in. na lepsze współdziałanie ze służbami epidemiologicznymi. Szansę podniesienia postulatów środowiska lekarzy chorób zakaźnych zauważył również w kontekście polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej od stycznia 2025 r.