70 lat Państwowej Inspekcji Sanitarnej
Tagi: | Wojciech Konieczny, Janusz Dzisko, Aneta Mrugała, Maciej Grzybek, Paweł Grzesiowski, GIS, Państwowa Inspekcja Sanitarna, sanepid, szczepienia, patogeny, COVID-19, krztusiec |
6 listopada, z okazji jubileuszu 70-lecia Państwowej Inspekcji Sanitarnej, odbył się w Muzeum Historii Polski w Warszawie Kongres Zdrowia Publicznego. Wzięli w nim udział przedstawiciele władz państwowych, parlamentarzyści, naukowcy działający w obszarze zdrowia publicznego oraz pracownicy sanepidu.
Obecny na uroczystości sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Wojciech Konieczny podkreślił, że Państwowa Inspekcja Sanitarna to instytucja, której znaczenia nie można przecenić. – Jesteście ważną częścią ochrony zdrowia, bez której system ten uległby degradacji – powiedział wiceminister zdrowia, zwracając się do pracowników sanepidu. – Całe moje życie lekarskie upływało na kontaktach z inspekcją sanitarną. Zawsze była to instytucja, na której można polegać, fachowa, ale też życzliwa – dodał.
Janusz Dzisko, warmińsko-mazurski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny, przypomniał historię Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zapoznał zebranych z przekrojem jej działalności i osiągnięciami. Pracę na rzecz zdrowia publicznego z perspektywy powiatowego inspektora sanitarnego zaprezentowała dr n. o zdr. Aneta Mrugała, państwowy powiatowy inspektor w Gliwicach. O wyzwaniach w zdrowiu publicznym One Health opowiedział prof. dr hab. n. med. Maciej Grzybek z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Kongres Zdrowia Publicznego był nie tylko okazją do uhonorowania pracowników służby sanitarnej, wspomnień tych odległych, sięgających początków jej powstawania, ale i nowszych, z czasu pandemii. Przede wszystkim była to jednak okazja do przedstawienia przez głównego inspektora sanitarnego, dr. Pawła Grzesiowskiego, wizji, jak ma wyglądać i działać GIS dzisiaj i w przyszłości.
Od wyczesywania wszy do AI i przewidywania ognisk epidemicznych
– Scenariusz naszego spotkania nie jest przypadkowy. Zaczęliśmy od historii, zaczęliśmy od duru brzusznego, czerwonki, błonicy, a kończymy wirusem dengi i nieznanymi patogenami, które mogą się pojawić w najbliższych w latach czy dziesięcioleciach. Zaczynaliśmy plakatami o tym, że trzeba wyczesywać wszy, a kończymy tym, że wykorzystujemy sztuczną inteligencję do przewidywania ognisk epidemicznych. I to jest w skrócie wizja naszej instytucji, naszego zespołu, który na co dzień obcuje z różnego rodzaju zagrożeniami i musi doskonalić, unowocześniać techniki i technologie, którymi się posługuje. I przede wszystkim komunikować wyniki badań, społeczeństwu i decydentom – mówił dr Grzesiowski.
Jak podkreślał, pod koniec XX wieku wydawało się, że choroby zakaźne właściwie przestały być istotną przyczyną śmiertelności ludzi, że choroby naczyniowo-sercowe, nowotwory, choroby przewlekłe oraz inne, takie jak cukrzyca, niewydolność nerek, stały się tymi, które zaczęły powodować więcej zgonów. Dlatego w tym kierunku poszedł rozwój medycyny.
– Gdy żyliśmy 30 lat, głównym naszym problemem były zakażenia, urazy, zatrucia. Wydawało się, że żyjąc 70–80 lat, najważniejszym naszym wyzwaniem będą choroby przewlekłe i opieka nad seniorami. Dlatego medycyna zmieniła swój obraz. Dlatego na przykład z 1700 łóżek zakaźnych w woj. warmińsko-mazurskim, dzisiaj jest pewnie około 50. Jednak pandemia to zmieniła. Pokazała, że choroby zakaźne, które zawsze były problemem ludzkości, nie zniknęły. Zawsze zmagaliśmy się z powracającymi czy powtarzającymi się epidemiami. Musimy sobie uświadomić, że COVID-19 zabił 20 mln ludzi – bo tak się szacuje realne skutki pandemii – i trzeba powiedzieć otwarcie, że to jest średni sukces. I nie chodzi o szukanie winnych i rozliczanie. Trzeba to, co się zdarzyło przepracować i wyciągnąć z tego wnioski – podkreślał szef GIS.
Niestabilna sytuacja epidemiologiczna
Jak zaznaczył dr Grzesiowski, obecnie mamy bardzo niestabilną sytuację epidemiologiczną, która nie ma nic wspólnego, przynajmniej pozornie, z COVID-19 – zakażenia gronkowcowe, lekooporność.
– Możemy powiedzieć, że leczyliśmy antybiotykami osoby z COVID-19 czy powikłaniami pocovidowymi, co wygenerowało ogromny skok lekooporności. Kto jednak wytłumaczy ośmiokrotny wzrost zakażeń rotawirusowych w ubiegłym roku? RSV to kolejny rozprzestrzeniający się patogen, u którego na przestrzeni ostatnich dwóch lat widzimy, że coś dziwnego się dzieje. Wiele badań wskazuje, że zostaliśmy uderzeni immunologicznie przez COVID-19, przez powtarzające się z jego udziałem epizody. To jednak do końca nie tłumaczy, dlaczego w Europie do głosu doszedł wysokotoksyczny szczep paciorkowca grupy A, który staje się dominującym w całej Europie – mówił Grzesiowski.
Wskazywał, że ogromnym wyzwaniem są migracje i nasze podróże. W każdym momencie jesteśmy w stanie „przywieźć” dowolną chorobę zakaźną z dowolnego miejsca na świecie, bo czas lotu jest tak krótki, a czas wylęgania choroby znacznie dłuższy, że wsiadając do samolotu jesteśmy zdrowi, wysiadając z niego także, a chorobę rozwijamy już w docelowym miejscu naszego pobytu.
– Dlatego nie można dziś myśleć o Państwowej Inspekcji Sanitarnej jak o elitarnej służbie zdrowia publicznego Polaków. Musimy być otwarci na współpracę międzynarodową, musimy być otwarci na współpracę, również naukową, i to tę najbardziej zaawansowaną, związaną z wykorzystywaniem najnowszych technik, również molekularnych, po to, żeby dowiedzieć się, że nasz, wykryty w ściekach na przykład wirus polio pochodzi z Pakistanu czy z Izraela, a może Somalii. Te dane musimy dziś wymieniać w trybie czasu rzeczywistego – stwierdził Grzesiowski.
– To to jest pierwszy nasz cel – zwiększenie efektywności dostarczania informacji do interesariuszy, którzy są zaangażowani w proces związany ze zdrowiem publicznym. To jest istota nowoczesnej służby zdrowia publicznego – szybkie pozyskanie danych, które służą do podejmowania konkretnych decyzji i działań w określonych sytuacjach. I tego od nas się oczekuje – dodał.
Alkotubki, muchomory, niebezpieczne słodycze
Jak wskazywał szef GIS, kwestie związane z alkotubkami, saszetkami do ssania trucizny, które są rozprzestrzeniane głównie przez internet, wymagają podobnych działań.
– Tu mamy spory problem, bo brakuje nam odpowiednich narzędzi, głównie w kontekście prawnym. Niezbyt uczciwi ludzie wykorzystują luki w prawie, żeby kolportować różne rzeczy, które mogą działać szkodliwie. Tu też się znowu zaczyna nasza rola. Pierwsze informacje na temat handlu muchomorem czerwonym pojawiły się miesiąc temu. Jutro mamy posiedzenie zespołu i złożymy wniosek, żeby kwas ibotenowy stał się substancją psychoaktywną niedopuszczoną do użycia. W Polsce jego wykorzystanie będzie nielegalne, podobnie jak handel muchomorami, czym będzie mogła zająć się policja – przekazał dr Grzesiowski.
Jak podkreślił, działanie to jest wizją inspekcji sanitarnej, która reaguje bardzo szybko, podejmując działania konkretne, które mają na celu bezpieczeństwo, zdrowie, a często także ochronę życia ludzkiego.
Szef GIS poruszył też problem związany z umieszczaniem w słodyczach ostrych przedmiotów, podkreślając, że pomysł na ten proceder nie powstał nagle i sam z siebie.
– Gdyby ktoś monitorował internet od września, a w szczególności kanały dziecięce czy młodzieżowe, to bylibyśmy na to przygotowani. Uważam to za porażkę moją własną, jeżeli chodzi o działanie służb nadzoru, bo powinniśmy ostrzec ludzi przed takim procederem – uwaga, w internecie kolportowane są instrukcje, jak w cukierku ukryć gwóźdź, żyletkę czy igłę. To jest nasza działka. To jest żywność. Działanie jest oczywiście przestępcze, ale to my musimy ostrzec przed tym ludzi – mówił dr Grzesiowski.
– Nasłuch w mediach społecznościowych to jest obszar, który musimy w inspekcji sanitarnej uruchomić. Pomijam kompletnie kwestię prawną czy kryminalną tej sytuacji, kto to zrobił i dlaczego. Mówię o tym, że jeżeli dostajemy sygnał, że w żywności może być coś niebezpiecznego, to musimy reagować – dodał.
Przeciwnicy szczepionek
Szef sanepidu w swojej wypowiedzi nie pominął oczywiście kwestii spadku zainteresowania szczepionkami w Polsce. Stwierdził, że inspekcja sanitarna powinna mieć wiedzę, w jakim konkretnie powiecie, a nawet jakiej gminie, wykonuje się mało szczepień albo ludzie nie chcą się szczepić wcale.
– Może na takim terenie jest jakiś lekarz, który wspomaga antyszczepionkowców, może pielęgniarka, może jeszcze ktoś inny albo dzieje się coś innego. Bez tej wiedzy nie będziemy w stanie skutecznie z tym walczyć – podkreślił Grzesiowski.
– Dajemy ludziom za darmo szczepionkę, która chroni przed rakiem, a oni jej nie chcą. Dlaczego? Przecież to nie są szaleńcy, którzy nie rozumieją, co się do nich mówi. Przynajmniej tak się wydaje. Więc jaka jest przyczyna tego, że dobra wiedza, dobry sposób na zdrowe życie jest odrzucany? Musimy walczyć z tym, że dyrektorzy szkół są zastraszani przez antyszczepionkowe grupy, wyposażone w prawników i profesorów, nierzadko medycyny, którzy przedstawiają „argumenty”, mówiące, że szczepionka jest bardziej toksyczna niż sam HPV – mówił dr Grzesiowski.
– To jest kolejne wyzwanie przed nami. Musimy uwierzyć w to, i zrozumieć, że nie wszyscy chcą żyć długo i szczęśliwie. Nie wszyscy chcą być zdrowi. Wiem, że to brzmi może dramatycznie, ale tak jest. Jeżeli komuś zwraca się uwagę, że jego zachowanie jest ryzykowne, a on je powtarza, to znaczy, że jest osobą z zaburzoną świadomością albo podjął decyzję, że nie zależy mu na zdrowiu – dodał.
Jak zaznaczył, trzeba zrozumieć takich ludzi i nie wolno ich ośmieszać i dyskredytować. Trzeba z nimi rozmawiać posługując się argumentami.
– Musimy najpierw poznać motywacje takich ludzi i dopiero potem dotrzeć do sposobu, jak je zmienić. I to jest kolejny element naszej wizji służby sanitarnej: dotrzeć do konkretnego człowieka – podkreślił dr Paweł Grzesiowski.