Anestezjolodzy w Bytomiu: nam nie chodzi o pieniądze, ale o bezpieczeństwo pacjentów
Autor: Alicja Kostecka
Data: 27.08.2019
Źródło: Dziennik Zachodni
Tagi: | anestezjolodzy |
Siedmiu lekarzy anestezjologów ze Szpitala Wojewódzkiego nr 4 w Bytomiu, złożyło wypowiedzenia. Powód - złe warunki lokalowe na Oddziale Intensywnej Terapii.
Zdaniem siedmiu anestezjologów, którzy złożyli wypowiedzenia i od 30 września nie będą już pracować w Szpitalu Wojewódzkim nr 4, placówka nie spełnia wymogów koniecznych dla bezpieczeństwa pacjentów Oddziału Intensywnej Terapii.
- Nam nie chodzi o pieniądze, ale o to, że pracujemy w warunkach zagrażających naszym pacjentom, co może ostatecznie spowodować, że na nas spadnie odpowiedzialność za jakieś nieszczęście, które zdarzy się podczas pobytu na oddziale - mówi jeden z bytomskich anestezjologów.
Szpital zatrudnia obecnie 25 anestezjologów, z czego 13 to rezydenci, a reszta - specjaliści. W sierpniu siedmiu z nich złożyło wypowiedzenia. To oznacza, że od 1 października, jeśli nie znajdą się ich następcy, szpital będzie musiał zmniejszyć liczbę operacji, a rezydenci - poszukać opiekunów specjalizacji w innych placówkach.
Dyrektor szpitala, dr Jerzy Pieniążek, wyjaśnia, że zdaje sobie sprawę z problemów. - Szpital jest wiekowy. Niebawem ruszymy z ekspresowym remontem dachu. Anestezjolodzy, to najlepiej zarabiająca u nas w szpitalu grupa zawodowa, mam nadzieję, że koledzy wycofają wypowiedzenia.
Lekarze zatrudnieni są na kontraktach, dlatego obowiązuje ich miesięczne wypowiedzenie. Jak mówią, standardy ich pracy w dużej mierze zależą od aury. Z powodu przeciekającego dachu trzeba było wywieźć dwa łóżka z oddziału. To nie są jedyne problemy. Medycy protestowali już rok temu w lutym i pisali pisma dotyczące m.in. niewystarczającej powierzchni, braku izolatki, wentylacji, podglądu wizualnego stanowisk na konsoli centralnej i w dyżurce lekarskiej oraz o przestarzałym systemie monitorowania parametrów życiowych pacjentów.
Szpital Wojewódzki nr 4 w Bytomiu musi sobie radzić ze spłatą długów, jakie zaciągnęli poprzedni dyrektorzy. Obecny dyrektor, dr Jerzy Pieniążek, zapewnia, że staje na głowie, by znaleźć środki na budowę nowoczesnego OIOM-u.
- Nam nie chodzi o pieniądze, ale o to, że pracujemy w warunkach zagrażających naszym pacjentom, co może ostatecznie spowodować, że na nas spadnie odpowiedzialność za jakieś nieszczęście, które zdarzy się podczas pobytu na oddziale - mówi jeden z bytomskich anestezjologów.
Szpital zatrudnia obecnie 25 anestezjologów, z czego 13 to rezydenci, a reszta - specjaliści. W sierpniu siedmiu z nich złożyło wypowiedzenia. To oznacza, że od 1 października, jeśli nie znajdą się ich następcy, szpital będzie musiał zmniejszyć liczbę operacji, a rezydenci - poszukać opiekunów specjalizacji w innych placówkach.
Dyrektor szpitala, dr Jerzy Pieniążek, wyjaśnia, że zdaje sobie sprawę z problemów. - Szpital jest wiekowy. Niebawem ruszymy z ekspresowym remontem dachu. Anestezjolodzy, to najlepiej zarabiająca u nas w szpitalu grupa zawodowa, mam nadzieję, że koledzy wycofają wypowiedzenia.
Lekarze zatrudnieni są na kontraktach, dlatego obowiązuje ich miesięczne wypowiedzenie. Jak mówią, standardy ich pracy w dużej mierze zależą od aury. Z powodu przeciekającego dachu trzeba było wywieźć dwa łóżka z oddziału. To nie są jedyne problemy. Medycy protestowali już rok temu w lutym i pisali pisma dotyczące m.in. niewystarczającej powierzchni, braku izolatki, wentylacji, podglądu wizualnego stanowisk na konsoli centralnej i w dyżurce lekarskiej oraz o przestarzałym systemie monitorowania parametrów życiowych pacjentów.
Szpital Wojewódzki nr 4 w Bytomiu musi sobie radzić ze spłatą długów, jakie zaciągnęli poprzedni dyrektorzy. Obecny dyrektor, dr Jerzy Pieniążek, zapewnia, że staje na głowie, by znaleźć środki na budowę nowoczesnego OIOM-u.