Archiwum

Bukiel o dobrym zarządzaniu

Udostępnij:
- Łatwiej zrzucić odpowiedzialność na niedostateczny poziom finansowania służby zdrowia niż dobrze zarządzać szpitalem – stwierdził niedawno minister Łukasz Szumowski, mówiąc o rekordowo wysokim poziomie zadłużenia szpitali publicznych i narzekaniu dyrektorów, że przychody z NFZ są za małe. Odniósł się do tego Krzysztof Bukiel. - Nawet jeśli dyrektorzy polskich szpitali nie są mistrzami zarządzania i mogliby się poprawić w tym zakresie, to akurat ze strony resortu takie uwagi są niezbyt stosowne - komentuje Bukiel w „Menedżerze Zdrowia”.
Felieton Krzysztofa Bukiela, przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:
- Nie pierwszy raz minister zdrowia zarzuca dyrektorom szpitali, że źle zarządzają swoimi zakładami. W podobnym tonie wypowiadają się również inni przedstawiciele szeroko rozumianej władzy, na przykład prezes NFZ czy pod koniec grudnia w Sejmie wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko. Często zarzuty te wzbogacają oni radami, jak dyrektorzy powinni polepszyć to zarządzanie.

Nawet jeśli dyrektorzy polskich szpitali nie są mistrzami zarządzania i mogliby się poprawić w tym zakresie, to akurat ze strony Ministerstwa Zdrowia takie uwagi są niezbyt stosowne.

W roku 2006, gdy podobnie jak dzisiaj przedstawiciele rządu narzekali na niegospodarność w polskich szpitalach, OZZL – korzystając z ustawy o dostępie do informacji publicznej – sprawdził, jak w porównaniu ze szpitalami gospodaruje się publicznymi środkami w ministerstwach. Okazało się, że na przykład Ministerstwo Zdrowia, w którym pracowało wówczas 400 osób, wydawało na swoje cele (nie na zadania z ochrony zdrowia!) ponad 33 mln zł rocznie, podczas gdy szpital powiatowy z podobną liczbą pracowników za mniejsze środki (przeciętnie ok. 20 mln zł) musiał zapewnić nie tylko wynagrodzenia personelu i utrzymanie budynków, ale jeszcze zakup i naprawę sprzętu, badania, leczenie, „wikt i opierunek” dla pacjentów. Taki szpital to w stosunku do Ministerstwa Zdrowia wzór efektywności i sprawnego zarządzania. Dzisiaj sytuacja jeszcze bardziej przemawia na korzyść szpitali, bo liczba zatrudnionych w Ministerstwie Zdrowia zwiększyła się niemal dwukrotnie, a w szpitalach raczej zmalała. Niedawno zresztą – przed wyborami do parlamentu – mieliśmy pokazową lekcję złego gospodarowania środkami publicznymi w wykonaniu Ministerstwa Zdrowia, kiedy jego przedstawiciele robili „rajd” po Polsce, płacąc za przejazdy, specjalne konferencje i inne „atrakcje” tylko po to, aby przekazać pieniądze na zakup ambulansów, sprzętu do SOR-ów itp. Nie wiedzieli, że w tych czasach pieniądze można przesłać elektronicznie, nie opuszczając gabinetu?

Podobnie prezesowi NFZ nie bardzo wypada pouczać dyrektorów szpitali w kwestii zarządzania. Nawet jeżeli z wykształcenia jest ekspertem w tej dziedzinie, to jednak nie miał okazji, aby sprawdzić się w warunkach, w jakich działają szpitale. NFZ znajduje się bowiem w stosunku do szpitali w pozycji niezwykle uprzywilejowanej.

Z mocy ustawy nie może się zadłużyć, bo to on decyduje, ile świadczeń kupi i za jaką cenę, aby nie przekroczyć swojego budżetu. A gdyby tak sytuację odwrócić: gdyby szpitale określały ceny za swoje świadczenia i liczbę świadczeń, za które NFZ ma zapłacić, a Fundusz byłby zobowiązany do spełnienia wszystkich tych życzeń? Czy wówczas prezes NFZ potrafiłby nie zadłużyć tej instytucji? Czy minister zdrowia stwierdziłby, że łatwiej zrzucić odpowiedzialność na niedostateczny poziom finansowania służby zdrowia niż dobrze zarządzać NFZ?

Jest jeszcze jedna, najważniejsza przyczyna, dla której niezbyt stosowna, a niekiedy niemożliwa jest dzisiaj ocena, który szpital jest dobrze, a który źle zarządzany. Tą przyczyną jest nieprzewidywalność warunków, w jakich działają szpitale finansowane ze środków publicznych. Weźmy np. tzw. ustawę Szumowskiego, która przyznała podwyżki dla lekarzy w postaci dofinansowania z budżetu państwa pensji zasadniczej do kwoty 6750 zł. Wygrali na tym ci dyrektorzy, którzy „dusili” pensje pracowników. Kto jednak mógł przewidzieć, że podwyżka przybierze taką formę, która kompletnie nie pasuje do dotychczasowych zasad funkcjonowania szpitali, NFZ i całego systemu? Podobnie jest z ostatnim wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie szpitalnych długów. Musi za nie zapłacić budżet państwa. I znowu wygrali ci, których można by posądzić o złe zarządzenie, bo doprowadzili do największego zadłużenia swoich zakładów. Okazuje się jednak, że to oni zarządzali najlepiej. Nie dość, że kupili nowy sprzęt, wyremontowali szpitale, dali dobre pensje, to jeszcze dostaną na to dodatkowe środki. A co powiedzieć o niedawnym geście ministra zdrowia w postaci dofinansowania Centrum Onkologii w Warszawie? Przed laty mówiono, że jest to placówka źle zarządzana. Dzisiaj dostanie miliard złotych. Czy tak wygląda kara za złe zarządzanie? Czy inni dyrektorzy nie mogą poczuć się jak frajerzy?

Rządzący, odrzucając normalne zasady rynkowe w ochronie zdrowia i wprowadzając liczne elementy ręcznego sterowania, nie tylko zniechęcają dyrektorów szpitali do racjonalnego zarządzania swoimi placówkami ale uniemożliwiają nawet sprawiedliwą ocenę, które szpitale są dobrze zarządzane, a które nie. Wszyscy na tym tracimy.

Felieton Krzysztofa Bukiela pochodzi z „Menedżera Zdrowia” numer 7-8/2019. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.