Cena za paraliż; 250 tys zł i 13 tys zł kosztów sądowych

Udostępnij:
38-latek z Helu po brutalnym pobiciu w pubie został przewieziony do lokalnego szpitala. Lekarz nie wykonał jednak badań, nie podał kroplówki, tylko odesłał do domu z sugestią, że pacjent powinien trafić na izbę wytrzeźwień. Remigiusz Boszke jest teraz sparaliżowany. Wraz z żoną domaga się 250 zł odszkodowania i zadośćuczynienia.
Feralne zdarzenie miało miejsce 30 listopada 2013 roku. Wtedy 38-latek wybrał się na piwo do pobliskiego pubu, w którym został pobity. Wezwano karetkę. Lekarz jednak nie przebadał pacjenta, tylko stwierdził, że ten jest w stanie upojenia alkoholowego i odesłał do domu. Po dwóch godzinach żona musiała wezwać karetkę, bo charczał i nie można go było dobudzić.

Karetka tym razem zawiozła pacjenta do placówki w Wejeherowie. Był w stanie agonii. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, po której został wybudzony po 2 miesiącach. Na początku nie mówił. Pacjent nie widzi na jedno oko, ma częściowo sparaliżowana rękę i nogę. Z żoną zdecydowali się walczyć w sądzie o odszkodowanie i 3 tys. zł miesięcznej renty.

Sąd w Gdańsku zarządził o zapłacie kosztów procesowych w wysokości 13 tys. zł mimo prośby adwokata o zwolnienie jego klienta z opłat ze względu na trudną sytuację materialną. Sąd był jednak nieugięty. Zona Remigiusza Boszko zapożyczyła się i opłatę wniosła. Liczy na wygraną. Na razie nie ustalono jeszcze terminu pierwszej rozprawy.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.