iStock

Chirurg położnika nie zastąpi

Udostępnij:

W niektórych szpitalach do cesarskiego cięcia woła się asystenta chirurga ogólnego. Czy to dobre rozwiązanie? Jeden z przedstawicieli Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie wyjaśnia, dlaczego nie.  

– Praktyka jest taka, że cięcie często zaczyna się samemu. Jeśli jest proste, wydobywa się dziecko i wszyscy są szczęśliwi. Dramat zaczyna się w sytuacji trudnego wydobycia. Jeżeli chirurg ostatnie cesarskie cięcie robił 30 lat temu, to najwyżej pomoże mu to dobrze rozciągnąć tkanki albo zatamować krwawienie, ale nie wyciągnąć dziecko z trudnego albo zaklinowanego ułożenia – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Michał Gontkiewicz, ginekolog-położnik, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.

W położnictwie podwójnie sytuacja może się zmienić w ciągu sekund.

– Zdarza się, że wszystko idzie perfekcyjnie, jest piękny zapis KTG, a nagle dochodzi do jednej z najgorszych sytuacji, gdy główka przeszła przez kanał rodny, a barki się zaklinowały. Wtedy jest problem, bo liczą się sekundy. Tylko doświadczenie zespołu decyduje o tym, czy dziecko się uratuje, czy umrze w kroczu. To naprawdę ekstremalnie dramatyczne sytuacje – opisuje Gontkiewicz, sugerując, że chirurdzy nie zastąpią położników.

Przeczytaj także: „Które porodówki wybierają Wielkopolanki?”, „Bóle porodówkowe”, „Kryzys porodowy” i „Twarde dane, by likwidować porodówki”.

Więcej o porodówkach po kliknięciu w poniższy baner.

 
 
 
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.