Czy odroczyć wprowadzenie norm zatrudnienia pielęgniarek?
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 26.09.2018
Źródło: Bartłomiej Leśniewski
Proszą o to pracodawcy – Polska Federacja Szpitali i Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych. Pielęgniarki odpowiadają jednak "nie" i powołują się na wyliczenia resortu.
Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych argumentuje, że w Polsce po prostu nie ma odpowiedniej liczby pielęgniarek, by spełnić normy zatrudnienia wprowadzone dzięki porozumieniu tej grupy zawodowej z ministrem Szumowskim. Apel o odroczenie introdukcji norm popiera Polska Federacja Szpitali podkreślając, że jest to niewykonalne przy obecnych niskich budżetach szpitali. Termin 1 stycznia 2019 r. jest zdaniem pracodawców niemożliwy do spełnienia.
O komentarz poprosiliśmy zainteresowanych.
Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych:
- To właśnie płatnik i pracodawcy odpowiedzialni są nadmierne zredukowanie obsad pielęgniarskich w szpitalach. A dzisiaj pracodawcy bronią się przed wprowadzeniem nowych norm, za którymi stoi prawidłowa obsada pielęgniarska i bezpieczeństwo pacjenta. Trudno to komentować, ale na jeden z przytaczanych argumentów odpowiedzieć trzeba. Podpisując porozumienie z ministrem Szumowskim w kwestii norm polegaliśmy na danych i analizach dokonanych przez Ministerstwo Zdrowia. I z tych wyliczeń wynikało, że normy są możliwe do spełnienia. Inaczej porozumienia by nie było. Odraczanie wprowadzenia norm wbrew podpisanemu porozumieniu potraktujemy jako jego naruszenie z pełnymi konsekwencjami.
Przy okazji chciałabym zauważyć, że właśnie dzięki normom i podwyżkom po latach regresu nareszcie obserwujemy wzrost zainteresowania pracą w zawodzie pielęgniarki
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Trudno pogodzić się z samą ideą norm zatrudnienia, bo istotnie ograniczają pole manewru szefów szpitali, które i bez tych norm są w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Ale skoro już te normy są, skoro wbrew pierwotnym zastrzeżeniom musimy się z nimi pogodzić – trzeba je odroczyć.
Stosunkowo lepsza, choć wcale nie idealna, sytuacja jest w dużych ośrodkach. Tu szpitale mają szereg instrumentów. Mogą angażować pielęgniarki już podczas procesu kształcenia, mogą oferować zakwaterowanie w hotelach pielęgniarskich, dają pielęgniarkom łatwiejszy dostęp do instytucji kształcących w dodatkowych specjalnościach, lepszą możliwość kariery. Ale dramat jest w ośrodkach mniejszych, które żadnego z tych argumentów użyć nie mogą.
Obawiam się, że przy podpisywaniu porozumienia nie sprawdzono dokładnie faktycznej sytuacji na rynku pracy w zawodzie pielęgniarek. A ta w praktyce uniemożliwia wprowadzenie norm w planowanych terminie. Zastanówmy się lepiej nad tym, by w polskich szpitalach część obecnych kompetencji pielęgniarek (nie wymagających wysokich kwalifikacji) przejęli np. opiekunowie medyczni.
Przeczytaj także: "Dylemat dyrektora: albo zatrudni więcej pielęgniarek, albo zredukuje liczbę łóżek".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
O komentarz poprosiliśmy zainteresowanych.
Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych:
- To właśnie płatnik i pracodawcy odpowiedzialni są nadmierne zredukowanie obsad pielęgniarskich w szpitalach. A dzisiaj pracodawcy bronią się przed wprowadzeniem nowych norm, za którymi stoi prawidłowa obsada pielęgniarska i bezpieczeństwo pacjenta. Trudno to komentować, ale na jeden z przytaczanych argumentów odpowiedzieć trzeba. Podpisując porozumienie z ministrem Szumowskim w kwestii norm polegaliśmy na danych i analizach dokonanych przez Ministerstwo Zdrowia. I z tych wyliczeń wynikało, że normy są możliwe do spełnienia. Inaczej porozumienia by nie było. Odraczanie wprowadzenia norm wbrew podpisanemu porozumieniu potraktujemy jako jego naruszenie z pełnymi konsekwencjami.
Przy okazji chciałabym zauważyć, że właśnie dzięki normom i podwyżkom po latach regresu nareszcie obserwujemy wzrost zainteresowania pracą w zawodzie pielęgniarki
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Trudno pogodzić się z samą ideą norm zatrudnienia, bo istotnie ograniczają pole manewru szefów szpitali, które i bez tych norm są w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Ale skoro już te normy są, skoro wbrew pierwotnym zastrzeżeniom musimy się z nimi pogodzić – trzeba je odroczyć.
Stosunkowo lepsza, choć wcale nie idealna, sytuacja jest w dużych ośrodkach. Tu szpitale mają szereg instrumentów. Mogą angażować pielęgniarki już podczas procesu kształcenia, mogą oferować zakwaterowanie w hotelach pielęgniarskich, dają pielęgniarkom łatwiejszy dostęp do instytucji kształcących w dodatkowych specjalnościach, lepszą możliwość kariery. Ale dramat jest w ośrodkach mniejszych, które żadnego z tych argumentów użyć nie mogą.
Obawiam się, że przy podpisywaniu porozumienia nie sprawdzono dokładnie faktycznej sytuacji na rynku pracy w zawodzie pielęgniarek. A ta w praktyce uniemożliwia wprowadzenie norm w planowanych terminie. Zastanówmy się lepiej nad tym, by w polskich szpitalach część obecnych kompetencji pielęgniarek (nie wymagających wysokich kwalifikacji) przejęli np. opiekunowie medyczni.
Przeczytaj także: "Dylemat dyrektora: albo zatrudni więcej pielęgniarek, albo zredukuje liczbę łóżek".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.