Dobre czasy dla parabanków obsługujących szpitalne długi
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 15.04.2019
Polskie szpitale kręcą się na karuzeli długów. Co jakiś czas kolejna ekipa polityczna robi reset - spłaca długi "po raz ostatni" i obiecuje, ze w nowym systemie już nie pozwoli dyrektorom na ich zaciąganie. Mija trochę czasu i sytuacja się powtarza. I tak od lat...
Pożyczek zadłużonym szpitalom nie chcą lub nie mogą udzielać banki. Bo lecznice traktują jak klienta niesolidnego. Powstały wiec specjalne firmy, tzw. parabanki, które zarabiają na tej sytuacji kokosy. Działają w pełni legalnie i trudno mieć do nich jakiekolwiek pretensje. Zapełniają po prostu bardzo dotkliwa lukę na rynku.
Te firmy (największe to BFF Polska, czyli dawny Magellan, MW Trade i Nettle), nie działają jednak charytatywnie. Dysponują pewnymi wierzytelnościami (do takich należą długi szpitali), w dodatku solidnie oprocentowanymi.
Gdyby – za radą ekspertów - przyjąć, że koszt obsługi długów wynosi 10 proc., to od kwoty ponad 13,7 mld zł. obecnego zadłużenia, zdejmują niepotrzebnie z systemu ponad 1 mld zł.
Niepotrzebnie dlatego, że długi - mimo ponoszenia kosztów ich obsługi - i tak rosną. Wystarczyłoby wiec nie utrzymywać fikcji, nie robić kolejnych akcji oddłużeniowych, a po prostu płacić szpitalom tyle, ile i tak w końcu się płaci. Oszczędziłoby to szpitalom co najmniej 1 mld zł.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że resort zdecydował się na podjęcie działań odwrotnych. Z danych, które opublikował „Dziennik Gazeta Prawna”, wynika, że za rządów PiS zadłużenie szpitali zamiast zmaleć – wzrosło mniej więcej o 30 proc. - z 10,5 mld zł. w styczniu 2015 roku do 13,7 mld w kwietniu 2019 r.
O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
(wcześniej dyrektor, która oddłużyła Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku, swego czasu "lidera" na liście najbardziej zadłużonych szpitali)
- W Polsce ciągle jest przyzwolenie na to, by szpitale mogły się zadłużać. Mamy wiele aktów prawnych chroniących je np. przed bankructwem czy blokowaniem kont przez komornika. I prawa zobowiązujące szpitale do świadczenia nawet nieopłacalnego.
Co to oznacza w praktyce? Zachętę do zaciągania długów, które pozostaje bezkarne jedynie w teorii. Banki zadłużonemu po uszy szpitalowi kredytu nie udzielą. Kredyt pozabankowy jest droższy. W efekcie szpitale pozbawione z jednej strony właściwej wyceny, z drugiej bankowej zdolności kredytowej, pozostają na łasce i niełasce instytucji parabankowych. I dziwię się, że politycy tego problemu nie dostrzegają. Taka polityka umożliwia jedynie naliczanie kolejnych „odsetek od odsetek”. I jeżeli ta polityka nie ulegnie zmianie – z roku na rok te „odsetki od odsetek” będą coraz wyższe.
Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej:
- Żeby kosztów obsługi długów nie ponosić, trzeba je po prostu spłacić. A powinien to zrobić ten, kto jest odpowiedzialny za ich powstanie. Prawo jednoznacznie przypisuje tę odpowiedzialność podmiotom założycielskim. Ale… Zwróćmy uwagę na to, że NFZ nie dokonał rzetelnej wyceny taryf, na dodatek nie płaci i nie płacił podmiotom na czas. Dyrektor był prawnie zobowiązany do udzielania świadczeń, nawet nierentownych, a o zapłatę za nadwykonania musiał upominać się sądownie, otrzymywał ją z opóźnieniem i często nie w pełnej kwocie.
Moim zdaniem nie tyle prawna, co moralna odpowiedzialność za dużą część zadłużenia polskich szpitala spada zatem na płatnika i resort. W tej sytuacji prosta konstatacja, że długi ma spłacić właściciel szpitala, tym razem nie wchodzi w grę. Z problemem trzeba coś zrobić i nie zostawiać z nim szpitali samych.
Przeczytaj także: "Pusta kasa w szpitalu".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Te firmy (największe to BFF Polska, czyli dawny Magellan, MW Trade i Nettle), nie działają jednak charytatywnie. Dysponują pewnymi wierzytelnościami (do takich należą długi szpitali), w dodatku solidnie oprocentowanymi.
Gdyby – za radą ekspertów - przyjąć, że koszt obsługi długów wynosi 10 proc., to od kwoty ponad 13,7 mld zł. obecnego zadłużenia, zdejmują niepotrzebnie z systemu ponad 1 mld zł.
Niepotrzebnie dlatego, że długi - mimo ponoszenia kosztów ich obsługi - i tak rosną. Wystarczyłoby wiec nie utrzymywać fikcji, nie robić kolejnych akcji oddłużeniowych, a po prostu płacić szpitalom tyle, ile i tak w końcu się płaci. Oszczędziłoby to szpitalom co najmniej 1 mld zł.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że resort zdecydował się na podjęcie działań odwrotnych. Z danych, które opublikował „Dziennik Gazeta Prawna”, wynika, że za rządów PiS zadłużenie szpitali zamiast zmaleć – wzrosło mniej więcej o 30 proc. - z 10,5 mld zł. w styczniu 2015 roku do 13,7 mld w kwietniu 2019 r.
O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
(wcześniej dyrektor, która oddłużyła Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku, swego czasu "lidera" na liście najbardziej zadłużonych szpitali)
- W Polsce ciągle jest przyzwolenie na to, by szpitale mogły się zadłużać. Mamy wiele aktów prawnych chroniących je np. przed bankructwem czy blokowaniem kont przez komornika. I prawa zobowiązujące szpitale do świadczenia nawet nieopłacalnego.
Co to oznacza w praktyce? Zachętę do zaciągania długów, które pozostaje bezkarne jedynie w teorii. Banki zadłużonemu po uszy szpitalowi kredytu nie udzielą. Kredyt pozabankowy jest droższy. W efekcie szpitale pozbawione z jednej strony właściwej wyceny, z drugiej bankowej zdolności kredytowej, pozostają na łasce i niełasce instytucji parabankowych. I dziwię się, że politycy tego problemu nie dostrzegają. Taka polityka umożliwia jedynie naliczanie kolejnych „odsetek od odsetek”. I jeżeli ta polityka nie ulegnie zmianie – z roku na rok te „odsetki od odsetek” będą coraz wyższe.
Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej:
- Żeby kosztów obsługi długów nie ponosić, trzeba je po prostu spłacić. A powinien to zrobić ten, kto jest odpowiedzialny za ich powstanie. Prawo jednoznacznie przypisuje tę odpowiedzialność podmiotom założycielskim. Ale… Zwróćmy uwagę na to, że NFZ nie dokonał rzetelnej wyceny taryf, na dodatek nie płaci i nie płacił podmiotom na czas. Dyrektor był prawnie zobowiązany do udzielania świadczeń, nawet nierentownych, a o zapłatę za nadwykonania musiał upominać się sądownie, otrzymywał ją z opóźnieniem i często nie w pełnej kwocie.
Moim zdaniem nie tyle prawna, co moralna odpowiedzialność za dużą część zadłużenia polskich szpitala spada zatem na płatnika i resort. W tej sytuacji prosta konstatacja, że długi ma spłacić właściciel szpitala, tym razem nie wchodzi w grę. Z problemem trzeba coś zrobić i nie zostawiać z nim szpitali samych.
Przeczytaj także: "Pusta kasa w szpitalu".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.