Dylemat dyrektora: czy bardziej być „opt”, czy raczej „out”
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 05.12.2017
Źródło: BR
Dyrektorzy szpitali, w większości lekarze, maja iście hamletowski dylemat, czy popierać swój samorząd zawodowy w proteście opt-out, czy próbować przeciwdziałać akcji, by nie narazić szpitala na straty. Także dlatego, że powodzenie akcji w ich szpitalu przełożyć się może na... zmniejszenie ryczałtu na długie miesiące.
Trwa akcja wypowiadania klauzuli opt-out. Do tej pory nie udało się ustalić ponad wszelką wątpliwość ustalić ilu lekarzy weźmie w niej udział. Porozumienie Rezydentów i media podają, że jest to liczba nawet ponad 4000 w całej Polsce. Nie wiadomo na razie jak polska ochrona zdrowia poradzi sobie z ich brakiem – okaże się to w styczniu, gdy wypowiedzenia efektywnie wejdą w życie.
Kuszenie dyrektora i ordynatora
W akcję mocno zaangażował się samorząd lekarski. Ma mu to za złe między innymi Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia. W liście do Macieja Hamankiewicza, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, wytyka mu rozesłanie do wszystkich izb „pakietu opt out”, czyli zbioru dokumentów i apeli o aktywne wsparcie protestu.
W pakiecie znajdują się też pisma adresowane do dyrektorów szpitali i ordynatorów. - Nasza akcja nie jest wymierzona w dyrekcję szpitala – zapewniają organizatorzy protestu. - Naszym celem jest pokazanie Rządowi RP jak dramatyczna jest sytuacja kadrowa i finansowa szpitali w Polsce – wyjaśniają.
Organizatorzy proszą też ordynatorów i kierowników oddziałów o „pomoc i wsparcie dla lekarzy z państwa oddziałów, którzy zdecydują się na wypowiedzenie klauzuli opt-out”.
- Zdajemy sobie sprawę, że organizacja pracy państwa oddziału spoczywa na ordynatorze i grupowe wypowiedzenie klauzuli opt-out może spowodować problemy w obsadzeniu dyżurów – zastrzegają. - Przed nami trudne decyzje i trudny czas - zarówno dla lekarzy decydujących się pracować mniej, jak i dla osób bezpośrednio odpowiedzialnych za zapewnienie ciągłości pracy oddziałów. Tym ważniejsze dla całego środowiska medycznego jest wsparcie akcji wypowiadania opt-out przez państwa - konkludują.
Dylemat
Jak jest reakcja dyrektorów szpitali? Łatwo ją przewidzieć. Pomimo, że akcja nie jest wymierzona w dyrekcje i osoby mające zapewnić funkcjonowanie szpitali, to właśnie na nich spoczywa odpowiedzialność za właściwe zabezpieczenie wykonywania procedur medycznych i zadbania o bezpieczeństwo najciężej chorych pacjentów. Co mogą zrobić najwyżej referencyjne szpitale kliniczne i instytuty, mając w większości zadłużenie sięgające kilkudziesięciu czy kilkuset milionów złotych? Co mogą zrobić dyrektorzy, którzy od 1 października walczą o konieczność optymalnego kodowania i rozliczania procedur, by ich ryczałt nie został zmniejszony?
Co więcej, warto zwrócić uwagę, że jeśli to nastąpi, to docelowo zmniejszy się ich ryczałt w 2018r., co dalej pogorszy wyniki finansowe szpitali i de facto może uderzyć właśnie w samych lekarzy, bo zminimalizuje możliwości jakichkolwiek regulacji finansowych ze strony dyrekcji.
Związane ręce
Właściwie więc niewiele mogą zrobić. Sami nie mają możliwości zwiększenia uposażenia swoich pracowników, zresztą zgodnie z informacjami uzyskanymi od samych zainteresowanych wypowiadających opt-outy nie taka jest intencja. Mogą wprowadzić równoważny czas pracy, zobowiązać lekarzy specjalistów do wykonywania określonej liczby dyżurów (max. 3), zgodnie z regulaminem pracy, ewentualnie zatrudniać na dyżury osoby z zewnątrz. Niestety każde z tych rozwiązań nie jest korzystne dla żadnej ze stron, szczególnie dla lekarzy specjalistów. Zmniejszenie liczby przyjęć czy funkcjonowania danych jednostek wydaje się natomiast mało prawdopodobne, a zatrudnienie lekarzy z zewnątrz na dyżury bardzo trudne. Jest więc sytuacja patowa.
- Co zatem stoi za tym zorganizowanym apelem NIL? Czy nie jest to w istocie organizowanie strajku generalnego i całkowitego paraliżu służby zdrowia na początku roku 2018? Czy oby na pewno NIL przewidział do końca efekt swoich działań i czy jest to na pewno najlepsze rozwiązanie na zwrócenie uwagi na problem’? Gdzie w tym wszystkim jest dobro pacjenta – pyta jeden z pragnących zachowania anonimowości dyrektorów szpitala.
Jego zdaniem problemu nie da się rozwiązać żadnymi nagłymi decyzjami Ministerstwa Zdrowia, szczególnie w aspekcie środków już przekazanych na koniec roku w wyniku spec-ustawy.
Przeczytaj także:
- "Radziwiłł: Protestujący lekarze grają bezpieczeństwem pacjentów",
- "Gryglewicz: Nie da się przewidzieć skutków protestu rezydentów",
- "Bukiel: Będziemy interweniować w przypadkach zastraszania lekarzy wypowiadających opt-out".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Kuszenie dyrektora i ordynatora
W akcję mocno zaangażował się samorząd lekarski. Ma mu to za złe między innymi Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia. W liście do Macieja Hamankiewicza, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, wytyka mu rozesłanie do wszystkich izb „pakietu opt out”, czyli zbioru dokumentów i apeli o aktywne wsparcie protestu.
W pakiecie znajdują się też pisma adresowane do dyrektorów szpitali i ordynatorów. - Nasza akcja nie jest wymierzona w dyrekcję szpitala – zapewniają organizatorzy protestu. - Naszym celem jest pokazanie Rządowi RP jak dramatyczna jest sytuacja kadrowa i finansowa szpitali w Polsce – wyjaśniają.
Organizatorzy proszą też ordynatorów i kierowników oddziałów o „pomoc i wsparcie dla lekarzy z państwa oddziałów, którzy zdecydują się na wypowiedzenie klauzuli opt-out”.
- Zdajemy sobie sprawę, że organizacja pracy państwa oddziału spoczywa na ordynatorze i grupowe wypowiedzenie klauzuli opt-out może spowodować problemy w obsadzeniu dyżurów – zastrzegają. - Przed nami trudne decyzje i trudny czas - zarówno dla lekarzy decydujących się pracować mniej, jak i dla osób bezpośrednio odpowiedzialnych za zapewnienie ciągłości pracy oddziałów. Tym ważniejsze dla całego środowiska medycznego jest wsparcie akcji wypowiadania opt-out przez państwa - konkludują.
Dylemat
Jak jest reakcja dyrektorów szpitali? Łatwo ją przewidzieć. Pomimo, że akcja nie jest wymierzona w dyrekcje i osoby mające zapewnić funkcjonowanie szpitali, to właśnie na nich spoczywa odpowiedzialność za właściwe zabezpieczenie wykonywania procedur medycznych i zadbania o bezpieczeństwo najciężej chorych pacjentów. Co mogą zrobić najwyżej referencyjne szpitale kliniczne i instytuty, mając w większości zadłużenie sięgające kilkudziesięciu czy kilkuset milionów złotych? Co mogą zrobić dyrektorzy, którzy od 1 października walczą o konieczność optymalnego kodowania i rozliczania procedur, by ich ryczałt nie został zmniejszony?
Co więcej, warto zwrócić uwagę, że jeśli to nastąpi, to docelowo zmniejszy się ich ryczałt w 2018r., co dalej pogorszy wyniki finansowe szpitali i de facto może uderzyć właśnie w samych lekarzy, bo zminimalizuje możliwości jakichkolwiek regulacji finansowych ze strony dyrekcji.
Związane ręce
Właściwie więc niewiele mogą zrobić. Sami nie mają możliwości zwiększenia uposażenia swoich pracowników, zresztą zgodnie z informacjami uzyskanymi od samych zainteresowanych wypowiadających opt-outy nie taka jest intencja. Mogą wprowadzić równoważny czas pracy, zobowiązać lekarzy specjalistów do wykonywania określonej liczby dyżurów (max. 3), zgodnie z regulaminem pracy, ewentualnie zatrudniać na dyżury osoby z zewnątrz. Niestety każde z tych rozwiązań nie jest korzystne dla żadnej ze stron, szczególnie dla lekarzy specjalistów. Zmniejszenie liczby przyjęć czy funkcjonowania danych jednostek wydaje się natomiast mało prawdopodobne, a zatrudnienie lekarzy z zewnątrz na dyżury bardzo trudne. Jest więc sytuacja patowa.
- Co zatem stoi za tym zorganizowanym apelem NIL? Czy nie jest to w istocie organizowanie strajku generalnego i całkowitego paraliżu służby zdrowia na początku roku 2018? Czy oby na pewno NIL przewidział do końca efekt swoich działań i czy jest to na pewno najlepsze rozwiązanie na zwrócenie uwagi na problem’? Gdzie w tym wszystkim jest dobro pacjenta – pyta jeden z pragnących zachowania anonimowości dyrektorów szpitala.
Jego zdaniem problemu nie da się rozwiązać żadnymi nagłymi decyzjami Ministerstwa Zdrowia, szczególnie w aspekcie środków już przekazanych na koniec roku w wyniku spec-ustawy.
Przeczytaj także:
- "Radziwiłł: Protestujący lekarze grają bezpieczeństwem pacjentów",
- "Gryglewicz: Nie da się przewidzieć skutków protestu rezydentów",
- "Bukiel: Będziemy interweniować w przypadkach zastraszania lekarzy wypowiadających opt-out".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.