Filmiki Zosi z łukowskiego szpitala poddane w wątpliwość

Udostępnij:
O sprawie zaniedbanej Zosi pisaliśmy na początku marca. Dziecko miało być brudne, nieprzewijane, płaczące pozostawione bez opieki personelu medycznego. Matki dzieci przebywających w tym szpitalu nagrały filmiki pokazujące dziewczynkę w bardzo zaniedbanym stanie. Obecnie wychodzi na jaw, że mogła to być celowa intryga mająca na celu pomoc biologicznej matce w odzyskaniu dziecka.
W mediach powiało sensacją, większość tytułów przedstawiła łukowski szpital jako bezduszną machinę, która odrzuciła dziewczynkę z domu dziecka. Były to przeważnie informacje jednostronne pokazujące bohaterskie matki, które zastąpiły na oddziale pielęgniarki, bo te rzekomo nie chciały się dzieckiem opiekować. Nagrały filmiki na swoich komórkach i wysłały do mediów z apelem o interwencje. I media zareagowały bardzo szybko, tyle że chwilę po publikacjach okazało się, że cała sprawa miała miejsce w grudniu. Dlaczego autorki filmików tak długo zwlekały z ujawnieniem tragicznych ich zdaniem wydarzeń? To jeszcze można zrozumieć. Ale dlaczego w czasie, kiedy to się działo nie zgłosiły tego ani dyrekcji szpitala, ani oddziałowi NFZ?

W naszym materiale przedstawiliśmy jako nieliczni relacje obu stron - matek i pracowników szpitala, a także informację z lubelskiego NFZ.

Sprawa obecnie jest w prokuraturze i śledztwo będzie nadal prowadzone w kierunku, czy życie lub zdrowie dziecka były zagrożone. Pojawiło się jednak kilka nowych wątpliwości.

"Na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej, dyrektor szpitala zapowiedział, że chce, by sprawa była jak najszybciej wyjaśniona. W szpitalu odbyły się konfrontacje rodziców z pielęgniarkami. Z osiemnastu tylko dwie usłyszały uwagi. Jednej z nich rodzice zarzucili, że nie chciała im podać numeru telefonu do dyrektora szpitala, a drugiej opieszałość w działaniu, która miała trwać ok. 30 minut. – Jedna z pielęgniarek ustosunkowała się do tej skargi. Napisała, że usłyszała, że chodzi o telefon do kuratora, a nie do dyrektora. Natomiast druga osoba ustosunkuje się lada dzień – tłumaczy dyr. Gomoła. Dyrektor wyjaśnia też okoliczności powstania nagrania, na którym widać brudną Zosię. – Pielęgniarka wyjaśniła, że rodzice zawiadomili ją, że dziecko jest brudne. Rozdała leki innym dzieciom i bezpośrednio po tym umyła dziecko. Na pewno nie trwało to kilka godzin – zapewnia Gomoła" - pisze Dziennik Wschodni.
Nowe światło na sprawę przedstawiła jedna z matek, której dziecko przebywało w tym samym czasie na oddziale, gdzie była Zosia.

– Nie zauważyłam niczego niepokojącego w zachowaniu pielęgniarek. Z tego, co wiem, filmiki i zdjęcia miały pomóc matce w odzyskaniu władzy rodzicielskiej – relacjonowała anonimowo w TVN Uwaga.
W sprawę zaangażowana jest także warszawska Fundacja Razem Lepiej, która rzeczywiście dąży do tego, aby Zosia wróciła do swojej biologicznej matki mającej ograniczone prawa rodzicielskie.

Fundacja złożyła wniosek w Sądzie Rejonowym w Łukowie o tymczasową pieczę zastępczą nad Zosią i jej starszym bratem.

A Zosia miała jednak trochę szczęścia - dzięki medialnym nagonkom do placówki napływają listy i paczki dla niej i innych dzieci. Dziewczynka cieszy się dobrym zdrowiem. Przebywa w łukowskiej Placówce Wielofunkcyjnej, która również była kontrolowana, m.in. przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.