iStock
Jakość, nie ilość
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 27.10.2022
Źródło: Pismo Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi „Panaceum”/Justyna Kowalewska
Tagi: | Justyna Kowalewska, Diana Olczyk, Filip Pawliczak, Grzegorz Mazur, Paweł Czekalski, Andrzej Banyś |
Lekarzy kształci obecnie dwadzieścia sześć uczelni. Kolejne starają się o odpowiednie pozwolenia, są wśród nich także uczelnie prywatne. Jednocześnie Ministerstwo Zdrowia po raz kolejny podniosło limity przyjęć na studia. W sytuacji, kiedy coraz bardziej brakuje lekarzy, wydawać by się mogło, że to dobra wiadomość. Tymczasem środowisko lekarskie niepokoi się, czy ilość będzie oznaczać również jakość.
Artykuł Justyny Kowalewskiej:
Obecny bilans podmiotów kształcących przyszłych lekarzy to dwadzieścia sześć uczelni, w tym siedemnaście nadzorowanych przez resort nauki, z czego cztery to uczelnie zawodowe. Cztery jednostki otrzymały pozwolenia na uruchomienie kierunków lekarskich w tym roku, a jedno postępowanie nadal jest w toku. Resort zdrowia nadzoruje dziewięć uniwersytetów medycznych, jednak lekarzy kształci też siedemnaście uczelni podległych Ministerstwu Nauki.
Wśród tych ostatnich są zarówno jednostki z tradycjami, jak Uniwersytet Jagielloński, który prowadzi kierunki lekarskie od wieków, jak i inne renomowane uczelnie, które jednak lekarzy kształcą dopiero od niedawna, np. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a także takie, wobec których pojawiają się zastrzeżenia co do jakości kształcenia.
Aż siedemnaście uczelni medycznych nadzorowanych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki utworzyło bądź planuje utworzyć wydziały lekarskie. W toku jest również postępowanie w sprawie wniosku złożonego przez Akademię Kaliską im. prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, która to uczelnia również chciałaby uruchomienia kierunku lekarskiego. Dane dotyczące liczby uczelni kształcących lekarzy, a także tych, które mają w planach uruchomienie kierunku lekarskiego, przekazało Naczelnej Izbie Lekarskiej Ministerstwo Edukacji i Nauki. Wniosek NIL do MEiN miał związek z wątpliwościami wokół kierunku lekarskiego, który uruchamiany jest przez Akademię Medyczną i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu. Ta ostatnia uczelnia jest jedną z pięciu, którym MEiN udzielił pozwolenia na utworzenie jednolitych studiów magisterskich na kierunku lekarskim.
Nie ma gdzie praktykować
Środowisko lekarskie jest zgodne, że studia medyczne wymagają specjalistycznego zaplecza kadrowego oraz stosownej infrastruktury.
– To nie są studia jak każde inne, w których można poprowadzić wykłady i na ich podstawie przeprowadzić egzamin – podkreśla Diana Olczyk, przewodnicząca Koła Młodych Lekarzy OIL w Łodzi. – My musimy zbadać pacjentów, musimy ich zobaczyć, tego się nie da pominąć. Musimy więc mieć bazę kliniczną, zajęcia dydaktyczne, musimy mieć pacjentów – dodaje.
Okazuje się, że MEiN nie prowadzi wykazu podmiotów leczniczych, które będą współpracować z uczelniami kształcącymi na kierunku lekarskim. Resort edukacji wskazał, że każda z tych uczelni musi indywidualnie zawierać umowy lub porozumienia z podmiotami leczniczymi, w których studenci będą mogli odbywać praktyki zawodowe.
– Już kilka lat temu, kiedy ja byłam studentką, bywało „ciasno” – mówi Diana Olczyk. – Grupy studenckie były duże i w przypadku choroby wykładowcy łączono dwa dwunastoosobowe zespoły. Wiemy, jak wyglądają sale szpitalne, wejście tam w dwadzieścia cztery osoby, plus wykładowcy, plus lekarze prowadzący, było po prostu niemożliwe. Teraz, kiedy liczba studentów zostanie tak znacząco zwiększona, nie mogę sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała nauka. To się musi odbić na jakości kształcenia – uważa.
Limity są, a jakby ich nie było
Podniesiono limity przyjęć na studia na kierunkach lekarskim i lekarsko-dentystycznym na rok akademicki 2022/2023. W stosunku do bieżącego roku na obu kierunkach łącznie będzie o 276 miejsc więcej. Na studia na kierunku lekarskim zaproponowany przez MZ limit przyjęć ogółem wynosi 9323 miejsca, w tym:
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych w języku polskim wynosi 5688 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów niestacjonarnych w języku polskim – 1756 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych lub niestacjonarnych w języku innym niż język polski – 1879 miejsc.
Natomiast na studia na kierunku lekarsko-dentystycznym projektowany limit przyjęć wynosi 1334 miejsca, w tym:
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych w języku polskim – 831 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów niestacjonarnych w języku polskim – 211 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych lub niestacjonarnych w języku innym niż język polski – 292 miejsca.
Co na to samorząd?
Podczas wrześniowego posiedzenia Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi temat jakości kształcenia był jednym z najważniejszych punktów obrad.
– Można odnieść wrażenie, że rządzący pozwalają na otwieranie kolejnych kierunków medycznych bez opamiętania i przede wszystkim bez jakiegokolwiek nadzoru merytorycznego i zachowania standardów – mówi Filip Pawliczak, sekretarz ORL w Łodzi, dodając, że „najlepszym przykładem jest sytuacja w Elblągu”. – Na pierwszy rok studiów przyjęto tam 75 studentów, a jednocześnie we wrześniu uczelnia opublikowała ogłoszenie o pracy dla wykładowców każdego przedmiotu – dodaje.
– Dla nas jako lekarzy samorządu lekarskiego najważniejsza jest dbałość o to, żeby zachować wysoki poziom kształcenia i żeby w ślad za zwiększeniem liczby studentów i kształcących ich placówek nie spadła jakość tego kształcenia – zaznacza wiceprezes ORL w Łodzi Grzegorz Mazur.
– Żeby się nie okazało, że dyplom lekarza po Uniwersytecie Jagiellońskim i po szkole w Elblągu to dwa różne światy. Uważam, że powinniśmy się domagać, aby po dwóch latach nauki przeprowadzany był ogólnopolski test sprawdzający dla studentów w całym kraju – dodaje.
– Egzamin LEK po sześciu latach to zdecydowanie za późno. Co się stanie, jeśli młody człowiek zapłaci kilkaset tysięcy złotych za naukę i wtedy się okaże, że uczelnia nie gwarantuje mu przygotowania do wykonywania zawodu? Jako samorząd powinniśmy domagać się wprowadzenia mechanizmu kontroli jakości w całym kraju – mówi Mazur.
Zdaniem lekarzy konieczne jest stworzenie innego narzędzia weryfikacji niż egzamin LEK, również dlatego, że egzamin ten w większości opiera się na pytaniach z tak zwanej bazy pytań i w związku z tym nie oddaje faktycznej wiedzy młodych lekarzy.
– Argumentem władzy jest fakt, że w Europie są uczelnie techniczne kształcące lekarzy – dodaje Paweł Czekalski, prezes łódzkiej ORL.
– To prawda, ale trzeba pamiętać, że są to szkoły, które mają kilkaset lat tradycji, kadrę dydaktyczną i potężną bazę kliniczną. A tego w żaden sposób nie da się porównać z nowo powstającymi kierunkami i uczelniami w Polsce.
Jeszcze inny pomysł podsuwa Andrzej Banyś, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego w Łodzi.
– Wszystkie uczelnie prywatne kontrolowane są przez Państwową Komisję Egzaminacyjną. Moim zdaniem samorząd powinien mieć tam swoich przedstawicieli, bo tylko wtedy od początku będziemy mieli wpływ na utrzymanie poziomu jakości kształcenia – twierdzi.
Apelujemy
Podczas posiedzenia ORL w Łodzi 6 września wystosowano apel do ministra zdrowia, ministra edukacji i nauki oraz kolegium rektorów w sprawie jakości kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów.
W dokumencie czytamy: „W związku ze znaczącym zwiększeniem limitów przyjęć na kierunki medyczne, Okręgowa Rada Lekarska w Łodzi, w obawie przed obniżeniem poziomu kształcenia przy tak wielkich obciążeniach, apeluje o podjęcie przez uczelnie medyczne i Ministra Zdrowia oraz Ministra Edukacji i Nauki działań mających na celu utrzymanie dotychczasowego poziomu edukacji. Dodatkowo ORL oczekuje od Ministra Zdrowia przygotowania systemu ochrony zdrowia w taki sposób, aby zapewnić wszystkim absolwentom kierunków medycznych możliwość odbywania stażu podyplomowego, specjalizacji i dalszego rozwoju zawodowego”.
Artykuł opublikowano w Piśmie Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi „Panaceum” 10/2022.
Przeczytaj także: „Spór o liczbę studentów medycyny – pismo Naczelnej Rady Lekarskiej”, „Czy lekarzy faktycznie brakuje?” i „Lekarzu, broń się”.
Obecny bilans podmiotów kształcących przyszłych lekarzy to dwadzieścia sześć uczelni, w tym siedemnaście nadzorowanych przez resort nauki, z czego cztery to uczelnie zawodowe. Cztery jednostki otrzymały pozwolenia na uruchomienie kierunków lekarskich w tym roku, a jedno postępowanie nadal jest w toku. Resort zdrowia nadzoruje dziewięć uniwersytetów medycznych, jednak lekarzy kształci też siedemnaście uczelni podległych Ministerstwu Nauki.
Wśród tych ostatnich są zarówno jednostki z tradycjami, jak Uniwersytet Jagielloński, który prowadzi kierunki lekarskie od wieków, jak i inne renomowane uczelnie, które jednak lekarzy kształcą dopiero od niedawna, np. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a także takie, wobec których pojawiają się zastrzeżenia co do jakości kształcenia.
Aż siedemnaście uczelni medycznych nadzorowanych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki utworzyło bądź planuje utworzyć wydziały lekarskie. W toku jest również postępowanie w sprawie wniosku złożonego przez Akademię Kaliską im. prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, która to uczelnia również chciałaby uruchomienia kierunku lekarskiego. Dane dotyczące liczby uczelni kształcących lekarzy, a także tych, które mają w planach uruchomienie kierunku lekarskiego, przekazało Naczelnej Izbie Lekarskiej Ministerstwo Edukacji i Nauki. Wniosek NIL do MEiN miał związek z wątpliwościami wokół kierunku lekarskiego, który uruchamiany jest przez Akademię Medyczną i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu. Ta ostatnia uczelnia jest jedną z pięciu, którym MEiN udzielił pozwolenia na utworzenie jednolitych studiów magisterskich na kierunku lekarskim.
Nie ma gdzie praktykować
Środowisko lekarskie jest zgodne, że studia medyczne wymagają specjalistycznego zaplecza kadrowego oraz stosownej infrastruktury.
– To nie są studia jak każde inne, w których można poprowadzić wykłady i na ich podstawie przeprowadzić egzamin – podkreśla Diana Olczyk, przewodnicząca Koła Młodych Lekarzy OIL w Łodzi. – My musimy zbadać pacjentów, musimy ich zobaczyć, tego się nie da pominąć. Musimy więc mieć bazę kliniczną, zajęcia dydaktyczne, musimy mieć pacjentów – dodaje.
Okazuje się, że MEiN nie prowadzi wykazu podmiotów leczniczych, które będą współpracować z uczelniami kształcącymi na kierunku lekarskim. Resort edukacji wskazał, że każda z tych uczelni musi indywidualnie zawierać umowy lub porozumienia z podmiotami leczniczymi, w których studenci będą mogli odbywać praktyki zawodowe.
– Już kilka lat temu, kiedy ja byłam studentką, bywało „ciasno” – mówi Diana Olczyk. – Grupy studenckie były duże i w przypadku choroby wykładowcy łączono dwa dwunastoosobowe zespoły. Wiemy, jak wyglądają sale szpitalne, wejście tam w dwadzieścia cztery osoby, plus wykładowcy, plus lekarze prowadzący, było po prostu niemożliwe. Teraz, kiedy liczba studentów zostanie tak znacząco zwiększona, nie mogę sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała nauka. To się musi odbić na jakości kształcenia – uważa.
Limity są, a jakby ich nie było
Podniesiono limity przyjęć na studia na kierunkach lekarskim i lekarsko-dentystycznym na rok akademicki 2022/2023. W stosunku do bieżącego roku na obu kierunkach łącznie będzie o 276 miejsc więcej. Na studia na kierunku lekarskim zaproponowany przez MZ limit przyjęć ogółem wynosi 9323 miejsca, w tym:
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych w języku polskim wynosi 5688 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów niestacjonarnych w języku polskim – 1756 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych lub niestacjonarnych w języku innym niż język polski – 1879 miejsc.
Natomiast na studia na kierunku lekarsko-dentystycznym projektowany limit przyjęć wynosi 1334 miejsca, w tym:
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych w języku polskim – 831 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów niestacjonarnych w języku polskim – 211 miejsc,
– na jednolitych studiach magisterskich prowadzonych w formie studiów stacjonarnych lub niestacjonarnych w języku innym niż język polski – 292 miejsca.
Co na to samorząd?
Podczas wrześniowego posiedzenia Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi temat jakości kształcenia był jednym z najważniejszych punktów obrad.
– Można odnieść wrażenie, że rządzący pozwalają na otwieranie kolejnych kierunków medycznych bez opamiętania i przede wszystkim bez jakiegokolwiek nadzoru merytorycznego i zachowania standardów – mówi Filip Pawliczak, sekretarz ORL w Łodzi, dodając, że „najlepszym przykładem jest sytuacja w Elblągu”. – Na pierwszy rok studiów przyjęto tam 75 studentów, a jednocześnie we wrześniu uczelnia opublikowała ogłoszenie o pracy dla wykładowców każdego przedmiotu – dodaje.
– Dla nas jako lekarzy samorządu lekarskiego najważniejsza jest dbałość o to, żeby zachować wysoki poziom kształcenia i żeby w ślad za zwiększeniem liczby studentów i kształcących ich placówek nie spadła jakość tego kształcenia – zaznacza wiceprezes ORL w Łodzi Grzegorz Mazur.
– Żeby się nie okazało, że dyplom lekarza po Uniwersytecie Jagiellońskim i po szkole w Elblągu to dwa różne światy. Uważam, że powinniśmy się domagać, aby po dwóch latach nauki przeprowadzany był ogólnopolski test sprawdzający dla studentów w całym kraju – dodaje.
– Egzamin LEK po sześciu latach to zdecydowanie za późno. Co się stanie, jeśli młody człowiek zapłaci kilkaset tysięcy złotych za naukę i wtedy się okaże, że uczelnia nie gwarantuje mu przygotowania do wykonywania zawodu? Jako samorząd powinniśmy domagać się wprowadzenia mechanizmu kontroli jakości w całym kraju – mówi Mazur.
Zdaniem lekarzy konieczne jest stworzenie innego narzędzia weryfikacji niż egzamin LEK, również dlatego, że egzamin ten w większości opiera się na pytaniach z tak zwanej bazy pytań i w związku z tym nie oddaje faktycznej wiedzy młodych lekarzy.
– Argumentem władzy jest fakt, że w Europie są uczelnie techniczne kształcące lekarzy – dodaje Paweł Czekalski, prezes łódzkiej ORL.
– To prawda, ale trzeba pamiętać, że są to szkoły, które mają kilkaset lat tradycji, kadrę dydaktyczną i potężną bazę kliniczną. A tego w żaden sposób nie da się porównać z nowo powstającymi kierunkami i uczelniami w Polsce.
Jeszcze inny pomysł podsuwa Andrzej Banyś, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego w Łodzi.
– Wszystkie uczelnie prywatne kontrolowane są przez Państwową Komisję Egzaminacyjną. Moim zdaniem samorząd powinien mieć tam swoich przedstawicieli, bo tylko wtedy od początku będziemy mieli wpływ na utrzymanie poziomu jakości kształcenia – twierdzi.
Apelujemy
Podczas posiedzenia ORL w Łodzi 6 września wystosowano apel do ministra zdrowia, ministra edukacji i nauki oraz kolegium rektorów w sprawie jakości kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów.
W dokumencie czytamy: „W związku ze znaczącym zwiększeniem limitów przyjęć na kierunki medyczne, Okręgowa Rada Lekarska w Łodzi, w obawie przed obniżeniem poziomu kształcenia przy tak wielkich obciążeniach, apeluje o podjęcie przez uczelnie medyczne i Ministra Zdrowia oraz Ministra Edukacji i Nauki działań mających na celu utrzymanie dotychczasowego poziomu edukacji. Dodatkowo ORL oczekuje od Ministra Zdrowia przygotowania systemu ochrony zdrowia w taki sposób, aby zapewnić wszystkim absolwentom kierunków medycznych możliwość odbywania stażu podyplomowego, specjalizacji i dalszego rozwoju zawodowego”.
Artykuł opublikowano w Piśmie Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi „Panaceum” 10/2022.
Przeczytaj także: „Spór o liczbę studentów medycyny – pismo Naczelnej Rady Lekarskiej”, „Czy lekarzy faktycznie brakuje?” i „Lekarzu, broń się”.