Janusz Meder o mapie potrzeb: Trwa pat, bo nie możemy doczekać się informatyzacji
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 21.03.2016
Źródło: KL
Tagi: | Janusz Meder, prezes Janusz Meder, Polska Unia Onkologii, onkologia, mapy potrzeb zdrowotnych, mapy potrzeb |
Prezes Polskiej Unii Onkologii - specjalnie dla "Menedżera Zdrowia" - ocenił mapy potrzeb zdrowotnych z onkologii. Przyznał, że ich nakreślenie wymaga pełnej kooperacji i synchronizacji między podmiotami, które dysponują nieskoordynowanymi ze sobą danymi. - Myślę, że jest tu jeszcze dużo do zrobienia, żeby mapy były jak najbardziej rzetelne i wiarygodne - powiedział prezes.
Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, powiedział: - Sytuacja jest o tyle patowa, że nie możemy doczekać się informatyzacji w ochronie zdrowia, która pozwoliłaby na zebranie danych w jednym miejscu. Chodzi tu o wiedzę, jaką posiadają główne podmioty takie jak Główny Urząd Statystyczny, Narodowy Instytut Zdrowia i NFZ, konsultanci krajowi, którzy mają swoich współpracowników w osobach konsultantów wojewódzkich oraz samorządy. Mamy przecież różne organy założycielskie różnych szpitali w tym samym województwie czy nawet powiecie.
- Zanim wszystkie informacje zostaną zebrane, dobrze byłoby sprawdzić, gdzie jest nadmiar szpitali, gdzie można je połączyć lub przeorganizować stosownie do autentycznych potrzeb zdrowotnych w danym regionie kraju . W dobie rozwijającej się informatyzacji i telemedycyny można z powodzeniem niektóre szpitale odciążyć na drodze wzmocnienia instytucji lekarza rodzinnego i przybliżenia do pacjentów satelitarnych placówek AOS. Nie wszystkie choroby muszą być leczone pod domem.
- Niektóre choroby rzadkie - a z mojego punktu widzenia wiele nowotworów przyjmuje taką formułę, ponieważ wraz ze wzrostem poziomu wiedzy medycznej zachodzi reklasyfikacja i mamy coraz więcej podgrup tych schorzeń - lepiej żeby były leczone w wyspecjalizowanych ośrodkach najwyższego stopnia referencyjności. Może nimi zajmować się, powiedzmy, pięć podmiotów w kraju, jeżeli będziemy mieli gwarancję, że właśnie tam gromadzone są doświadczenia dające najwyższą jakość świadczonych usług diagnostyczno-leczniczych. W ogóle przy tworzeniu takich map należy zważać na jakość diagnozy i leczenia. Są odpowiednie do tego narzędzia stosowane w Europie, dzięki którym można gromadzić wyniki leczenia długoterminowe z rejestracją powikłań zarówno wczesnych jak i późnych.
- Mapy potrzeb zdrowotnych to bardzo zawiły problem, który musi być skoordynowany przy udziale wszystkich podmiotów, o których wspomniałem. Wtedy rzeczywiście rzetelnie będzie można zaplanować, co i gdzie należy jeszcze dobudować i doposażyć. Wydaje mi się, że potrzebna jest również wiedza na temat jak wykorzystywane są urządzenia, zwłaszcza te wysoko kosztowne. Nie przekonuje mnie twierdzenie, że w każdym mieście musi być przykładowo aparat PET. Jest to przesada w drugą stronę.
- Ostatni punkt, który chciałbym poruszyć, dotyczy podmiotów, szczególnie prywatnych, wybudowanych bez żadnej koordynacji i uzgodnień z Ministerstwem Zdrowia. Takie placówki powstają i później jest zdziwienie oraz burza medialna, że nie otrzymują kontraktu. Oczywiście, przy kontraktowaniu musi być równość zarówno podmiotów państwowych jak i prywatnych, ale konieczne jest to, aby dana placówka już na etapie planowania otrzymywała od płatnika promesę. Musi to być koordynowane na poziomie centralnym.
- Zanim wszystkie informacje zostaną zebrane, dobrze byłoby sprawdzić, gdzie jest nadmiar szpitali, gdzie można je połączyć lub przeorganizować stosownie do autentycznych potrzeb zdrowotnych w danym regionie kraju . W dobie rozwijającej się informatyzacji i telemedycyny można z powodzeniem niektóre szpitale odciążyć na drodze wzmocnienia instytucji lekarza rodzinnego i przybliżenia do pacjentów satelitarnych placówek AOS. Nie wszystkie choroby muszą być leczone pod domem.
- Niektóre choroby rzadkie - a z mojego punktu widzenia wiele nowotworów przyjmuje taką formułę, ponieważ wraz ze wzrostem poziomu wiedzy medycznej zachodzi reklasyfikacja i mamy coraz więcej podgrup tych schorzeń - lepiej żeby były leczone w wyspecjalizowanych ośrodkach najwyższego stopnia referencyjności. Może nimi zajmować się, powiedzmy, pięć podmiotów w kraju, jeżeli będziemy mieli gwarancję, że właśnie tam gromadzone są doświadczenia dające najwyższą jakość świadczonych usług diagnostyczno-leczniczych. W ogóle przy tworzeniu takich map należy zważać na jakość diagnozy i leczenia. Są odpowiednie do tego narzędzia stosowane w Europie, dzięki którym można gromadzić wyniki leczenia długoterminowe z rejestracją powikłań zarówno wczesnych jak i późnych.
- Mapy potrzeb zdrowotnych to bardzo zawiły problem, który musi być skoordynowany przy udziale wszystkich podmiotów, o których wspomniałem. Wtedy rzeczywiście rzetelnie będzie można zaplanować, co i gdzie należy jeszcze dobudować i doposażyć. Wydaje mi się, że potrzebna jest również wiedza na temat jak wykorzystywane są urządzenia, zwłaszcza te wysoko kosztowne. Nie przekonuje mnie twierdzenie, że w każdym mieście musi być przykładowo aparat PET. Jest to przesada w drugą stronę.
- Ostatni punkt, który chciałbym poruszyć, dotyczy podmiotów, szczególnie prywatnych, wybudowanych bez żadnej koordynacji i uzgodnień z Ministerstwem Zdrowia. Takie placówki powstają i później jest zdziwienie oraz burza medialna, że nie otrzymują kontraktu. Oczywiście, przy kontraktowaniu musi być równość zarówno podmiotów państwowych jak i prywatnych, ale konieczne jest to, aby dana placówka już na etapie planowania otrzymywała od płatnika promesę. Musi to być koordynowane na poziomie centralnym.