Jarosława Pinkasa sposób na ograniczenie spożycia alkoholu
Tagi: | Jarosław Pinkas, alkohol, papierosy |
Całkowity zakaz reklamy alkoholu, zwiększenie akcyzy na tę używkę, ograniczenie jej sprzedaży, także na stacjach benzynowych, to – zdaniem prof. Jarosława Pinkasa – sposób na powstrzymanie zwiększającego się spożycia.
Przedstawiciele resortu zdrowia zamierzają ograniczyć sprzedaż alkoholu na stacjach benzynowych, a jego szefowa Izabela Leszczyna uważa, że Ministerstwo Finansów powinno zwiększyć akcyzę na alkohol. Jeśli tak się stanie, czy faktycznie wpłynie to na ograniczenie konsumpcji? Potwierdzają to badania naukowe?
– Wyniki badań są jednoznaczne i nie pozostawiają wątpliwości. Wskazują, że jeśli alkohol jest tani, to jego konsumpcja zwiększa się, a gdy cena rośnie, to spożycie spada. Obserwacje potwierdzają, że im droższe są używki, tym popyt na nie jest mniejszy.
A jak jest w Polsce?
– Mamy kompletny dramat, bo z roku na rok za to samo średnie wynagrodzenie możemy kupić więcej alkoholu. Na przykład obecnie to może być 230 półlitrowych butelek wódki i ponad 1800 butelek piwa o tej samej pojemności.
Z „Raportu 2023. Uzależnienia w Polsce” Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom wynika, że za przeciętną pensję w 2022 r. można było kupić o prawie 140 proc. więcej butelek piwa o pojemności 0,5 l niż w 2002 r. i ponad 140 proc. więcej półlitrowych butelek wódki o 40 proc. zawartości alkoholu.
– To bardzo dużo. I nie może być inaczej, skoro przeciętne wynagrodzenie rośnie, natomiast alkohol nie drożeje. Na dodatek sieci handlowe rywalizują, wprowadzając konkurencyjne ceny alkoholu. Stosowane są liczne promocje zachęcające do jeszcze większych zakupów, na przykład – jeśli kupisz dwie butelki piwa, to kolejne dwie otrzymasz za darmo. Powinno się tego zabronić, bo to zwiększa konsumpcją alkoholu. To, co kupimy, nie może się przecież zmarnować. Nikt nie trzyma alkoholu na czarną godzinę, na ogół jest on zaraz wypijany.
Jednak tego rodzaju reklama jest wszechobecna, a ludzie mają zwykle słabą wolę.
– Jest w przestrzeni publicznej, w internecie, w telewizji, na ulicy – wszędzie widzimy bannery na różne sposoby zachęcające do kupna alkoholu. Reklama piwa w różnej postaci jest nawet podczas imprez sportowych, czego przykładem były niedawno zakończone mistrzostwa Europy w piłce nożnej.
Co pan proponuje?
– Opowiadam się za całkowitym zakazem reklamy alkoholu.
Za czym jeszcze?
– Za ograniczeniem punktów i godzin sprzedaży alkoholu.
Również na stacji benzynowej?
– Oczywiście, najbardziej niebezpiecznym miejsce w Polsce jest w pewnym sensie stacja benzynowa. Bo przyjeżdżamy zatankować samochód, płacimy w kasie za paliwo i co mamy na wysokości naszych oczu? Głównie papierosy i alkohol. Stacja benzynowa to wspaniale zaopatrzony sklep monopolowy. A oprócz tego jest tam duży wybór różnego rodzaju energetyków, byśmy – jak podejrzewam – nie byli senni za kierownicą. Nie ma tylko żadnej informacji, że lepiej byłoby zrobić 15-minutowy spacer wokół tej stacji lub na miejscu parkingowym.
Tym bardziej że energetyk to także duża zawartość cukru. A cukier sprzyja otyłości, cukrzycy i chorobom sercowo-naczyniowym.
– Dlatego wprowadzono przed laty podatek cukrowy, w czym miałem swój udział.
Z jakim skutkiem?
– Zmniejszyło się spożycie napojów, do których dodawany jest cukier. To potwierdza, że takie działania dają efekty. Nie wiem, jak są wykorzystywane pieniądze uzyskane z tego podatku, czy w całości przeznacza się je na zdrowie publiczne, bo takie było założenie. W każdym razie, gdy chcemy się czegoś napić, to nie sięgajmy po słodkie napoje, również po te, które zawierają słodziki, tylko po zwykłą wodę. W ten sposób można się najlepiej nawodnić, szczególnie podczas upałów.
Pracownicy Ministerstwa Zdrowia przygotowali projekt zakazujący sprzedaż alkoholu na stacjach benzynowych nocą. Mógłby on obowiązywać od 1 stycznia 2025 r.
– To dobre rozwiązanie. Nie można patrzeć tylko na to, ile budżet państwa zyskuje z akcyzy na używki, gdyż związane z nimi straty zdrowotne są tak duże, że w sumie więcej trzeba przeznaczyć na opiekę medyczną, socjalną i wypadki.
A jak jest z papierosami? Są u nas zbyt tanie czy zbyt drogie?
– Są wciąż zbyt tanie, nadal pod względem ceny papierosów jesteśmy poniżej średniej europejskiej. Mamy natomiast jeszcze inny problem – z tzw. e-papierosami, które są bardzo tanie. A jeśli są tanie, to chętnie sięga po nie młodzież. W niektórych tych produktach też jest wykorzystywana nikotyna, która uzależnia. Ostatnio pojawiło się zjawisko palenia podwójnego – tradycyjnych papierosów oraz e-papierosów, co jest jeszcze bardziej szkodliwe dla zdrowia. Poza tym część sięgających po e-papierosy przerzuca się potem na tytoń.
Co zatem powinniśmy robić?
– Ważna jest edukacja zdrowotna, prowadzona od najmłodszych lat. Dużo zatem obiecuję sobie po tym, że wreszcie będzie w szkole przedmiot poświęcony zdrowiu – jak się odżywiać, na czym polega zdrowy styl życia i jak szkodliwe są wszelkie używki.
Co do wyższej stawki akcyzy na używki – czy to nie działa tylko przez pewien czas, a potem ludzie się przyzwyczajają do wyższych cen i sięgają po nie tak samo często jak wcześniej?
– To prawda, ale tylko wtedy, gdy coraz więcej zarabiamy. A cena używek u nas nie rośnie wraz ze wzrostem średnich wynagrodzeń. W efekcie stać nas na to, by po nie sięgać. Mogę to powtórzyć: nie używamy tego, na co nas nie stać, a przynajmniej nie robimy tego często.
Dla osób lepiej zarabiających podwyżka akcyzy nie ma raczej większego znaczenia.
– Mnie zależy przede wszystkim na tym, żeby na używki nie było stać dzieci i młodzieży. To kwestia kluczowa. Jeśli młodzież pali papierosy i sięga po alkohol, bo ją na to stać i nie została odpowiednio wyedukowana, więc nie zdaje sobie sprawy, jak jest to niebezpieczne, wtedy szkodzi sobie, a także na różne sposoby obciąża całe społeczeństwo. Naszym zadaniem jest zatem uzyskanie akceptacji społecznej dla tego typu działań.
Akceptacja powinna dotyczyć także tego, że należy ograniczyć godziny sprzedaży alkoholu, szczególnie w porze nocnej?
– Uważam, że wszelkie ograniczenia w dostępie do alkoholu są potrzebne. Na przykład na Litwie po godzinie 20.00 w sklepach nie można już kupić alkoholu, wyjątkiem są restauracje. Bo po co się kupuje alkohol wieczorem?
Nie wiem. Nie kupuję i nie piję alkoholu.
– Najczęściej wtedy, gdy go zabrakło i chcemy się dopić. Wcześniej wydawało się nam, że aż tyle nie wypijemy. Czyli chcemy wypić więcej niż zamierzaliśmy.
Małe dawki alkoholu są podobno korzystne dla zdrowia, szczególnie czerwone wino. Mówiło się kiedyś o tzw. francuskim paradoksie, że czerwone wino, oczywiście w małych ilościach, chroni przed miażdżycą i zawałami serca. To prawda?
– To mit. Z twierdzenia, że niewielkie dawki alkoholu mają znaczenie kardioprotekcyjne, wycofali się już nawet kardiolodzy. Onkolodzy od dawna ostrzegali, że alkohol zwiększa ryzyko chorób nowotworowych. Dziś wiemy, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Wszelkie zatem działania legislacyjne, takie jak te z podwyżką akcyzy na używki oraz ograniczeniem sprzedaży alkoholu, są bardzo pożyteczne dla zdrowia Polaków.
Z prof. Jarosławem Pinkasem, byłym konsultantem krajowym w dziedzinie zdrowia publicznego, dziekanem Szkoły Zdrowia Publicznego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, rozmawiał Zbigniew Wojtasiński.
Przeczytaj także: „Ekonomiczna dostępność alkoholu w Polsce”.