Karetką do porodu – ratownicy medyczni w resorcie
11 listopada pytaliśmy, czy porody na sygnale – mimo że tańsze dla systemu – są bezpieczne dla chorych. Po dwóch dniach ratownicy medyczni rozmawiali o tym z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że spotkanie było umówione wcześniej, ale tekst w „Menedżerze Zdrowia” przyspieszył sprawę. Co ustalono i dlaczego szefostwo resortu w tej sprawie się ze sobą nie zgadza?
– Każda kobieta oczekująca na poród będzie mogła dostać się do szpitala karetką pogotowia ratunkowego – zapowiedziała minister zdrowia, zaznaczając, że w resorcie pracują, aby tych nie zabrakło.
Ta deklaracja nie rozwiała wątpliwości ratowników medycznych, obawiających się sytuacji, w których dyspozytorzy zamiast do zawałów wyślą karetki do rodzących.
– Już zdarzają się przypadki zbyt długiego oczekiwania na pogotowie, a wprowadzana zmiana może je jeszcze wydłużyć – poinformował ratownik medyczny z kilkunastoletnim stażem, krytykując wprost propozycje minister.
Więcej w tekście: „Porody na sygnale – tańsze dla systemu, ale czy bezpieczniejsze dla chorych?”.
13 listopada w Ministerstwie Zdrowia z przedstawicielami organizacji związkowych ratowników medycznych rozmawiali wiceminister zdrowia Marek Kos i dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Agnieszka Tuderek-Kuleta. Tematem głównym był projekt ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym i porody na sygnale.
Nie było minister zdrowia Izabeli Leszczyny.
– Poród planowy nie stanowi nagłego zagrożenia zdrowotnego, którym zajmuje się pogotowie. Dlatego oczekiwaliśmy, aby wyjaśniono niefortunną wypowiedź o porodach na sygnale. Takie sytuacje muszą być klarowne dla pacjentów i ratowników – i zgodne z przepisami. Poprosiliśmy o to, podkreślając, żeby gdyby to rozwiązanie zaczęło obowiązywać, ratownikom medycznym z Państwowego Ratownictwa Medycznego dołożono by mnóstwo pracy, a także moglibyśmy spodziewać się zmniejszenia dostępności karetek systemu dla osób, których stan zdrowia wypełnia definicję stanu nagłego zagrożenia zdrowotnego – powiedział w „Menedżerze Zdrowia” Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych.
Ratownicy pytają, ministerstwo (nie) odpowiada
Czy udało się tę kwestię wyjaśnić?
Ekspert ocenił, że nie.
– Pan wiceminister podał, że w jednym z województw odbierano ostatnio 13 tys. porodów w ciągu roku, a jedynie trochę ponad 30 rodzących było przewiezionych na porodówki karetkami. Odpowiedziałem, że jeśli ludzie potraktują dosłownie zapowiedź pani minister, to te 13 tys. kobiet będzie musiało być transportowanych karetkami z PRM. Taka liczba dodatkowych wyjazdów – w skali kraju to kilkaset tysięcy – mocno obciążyłaby, a może nawet sparaliżowałaby system ratownictwa. Wiceminister stwierdził wtedy, że… to nie do końca ma tak wyglądać, bo w resorcie mówi się o karetkach przewozowych dla rodzących i takich, które byłyby przy szpitalach. Dodał jednak, że na razie nie może powiedzieć, jak to miałoby się odbywać. Szczegółów dowiemy się, kiedy przeprocedowana zostanie nowelizacja ustawy o sieci szpitali – zrelacjonował Dymon.
Ratownicy pytali, ile karetek przewozowych będzie, gdzie będą stacjonowały, co należałoby zrobić z rodzącą, która zadzwoni pod numer 999.
Dymon stwierdził, że nie usłyszeli odpowiedzi.
– W mojej ocenie pani minister nie skonsultowała wypowiedzi o karetkach z innymi – podkreślił Piotr Dymon, dodając, że wiceminister Kos unikał jednoznacznych i niefortunnych deklaracji. Nie odniósł się wprost do wypowiedzi szefowej resortu.
Korzyści dla rodzących, konsekwencje dla ratowników?
Przewodniczący OZZRM zwrócił też uwagę na inną konsekwencję propozycji minister zdrowia.
– Jeśli w systemie pojawiłoby się więcej – prawdopodobnie nieduża liczba – Zespołów Ratownictwa Medycznego, a część oddziałów położniczych zlikwidowano by, to przedstawiciele resortu, chcąc nie chcąc, zrzuciliby odpowiedzialność za porody na ratowników medycznych i ratownictwo. To byłoby niewłaściwe – ocenił Dymon, podkreślając, że w sprawie jest więcej pytań niż odpowiedzi.
– Wydaje się, że szefostwo resortu w pewnych sprawach się nie dogadało, o niektórych kwestiach nie rozmawiało albo się nie skomunikowało. Wyszło, jak wyszło. Niedobrze dla ratownictwa medycznego – podsumował.
Przeczytaj także: „Poród na sygnale”.
Więcej o porodówkach po kliknięciu w poniższy baner.