Kędzierzyn Koźle: kolejki do USG i WC

Udostępnij:
Chorzy z Kędzierzyna Koźla czekali pół roku na USG. Gdy nadszedł wreszcie czas upragnionego badania, zaczęli się bać, ze tyle samo czasu będą musieli czekać, by pójść do toalety, bo wcześniej poinformowano ich, że na badanie mają przyjść z pełnymi pęcherzami, bo taka jest procedura. Tak też zrobili, solidarnie nie sikali przed badaniem. O wyznaczonej godzinie nikt ich nie przyjął. Cierpieli, ale czekali.
Lekarz, który miał wykonać badania był w tym czasie na zebraniu lekarskim, do gabinetu przyszedł półtorej godziny po wyznaczonym pacjentom czasie. Na korytarzu, przebierając nogami, czekało już prawie 20 pacjentów. Podobno do WC już też była kolejka, bo każdy miał tam sprawę niecierpiącą zwłoki.
Niektórzy pacjenci nie wytrzymali i naruszyli "regulamin" badań po kryjomu oddając mocz, inni czekali cierpliwie, bo bali się, że - zgodnie z instrukcją lekarza - wynik po sikaniu może być nierzetelny, co medycznie prawdą jest.

- Niektórzy, w tym ja, czuli coraz większą potrzebę skorzystania z WC, ale baliśmy się, żeby potem wynik badania nie był wypaczony - mówi mediom jedna z pacjentek. - Proszę sobie wyobrazić, jaka to niekomfortowa sytuacja. To było straszne.

Pacjenci nie wytrzymali także napięcia nerwowego, które rosło wraz z potrzebą fizjologiczną i zadzwonili do sekretariatu dyrektora SP ZOZ w Kędzierzynie-Koźlu. Dowiedzieli się, że lekarz ich... olał, bo właśnie trwa zebranie z samym naczelnym i nie wiadomo kiedy skończy się audiencja i ktoś łaskawie przyjdzie obsłużyć pacjentów.

Miarka, nie tylko moczu, przebrała się, gdy wreszcie, po prawie półtoragodzinnym oczekiwaniu przyszła lekarka i zaczęła przyjmować. Nie usłyszeli nawet słowa przeprosin.
Pacjenci zdecydowali, że tej sprawy tak nie zostawią i postanowili wylać... swoją złość - powiadomili wszystkie instytucje, od nadzorującego szpital starostwa, przez rzecznika praw pacjenta po Narodowy Fundusz Zdrowia.

- Jedyne, co teraz mogę zrobić, to przeprosić wszystkich pacjentów. Szczególnie tych, którzy mieli się zgłosić na badanie z pełnym pęcherzem - mówił nto.pl Marek Staszewski dyr. kozielskiego szpitala i tłumaczył: - Od czasu do czasu organizujemy spotkania z ordynatorami. Nie rozmawiamy tam o kwiatkach czy pogodzie, tylko o konkretnych problemach szpitala, które trzeba rozwiązać. Zrobimy jednak wszystko, by do takiej sytuacji już nigdy więcej nie doszło - zapewnił.

Czy kozielska moczopędna afera nabierze rozgłosu, tego na razie nie wiadomo, bo - co prawda - do opolskiego oddziału NFZ faktycznie w tej sprawie dzwoniono, ale telefon nie jest formą oficjalną - skargi do funduszu mogą być wnoszone pisemnie lub za pomocą telefaksu, poczty elektronicznej oraz ustnie do protokołu, z tym, że skargę wniesioną do protokołu podpisuje wnoszący skargę oraz osoba sporządzająca protokół - tłumaczy Beata Cyganik, rzecznik NFZ.

Jeśli zostanie złożona skarga pisemna, wtedy fundusz rozpocznie postępowanie wyjaśniające.
Wyjaśnień natomiast zażądało starostwo. Rozmowę na ten temat z dyrektorem szpitala przeprowadziła starosta Małgorzata Tudaj. Nie wiemy jednak, czy została wysłuchana, czy też... olana.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.