Klikając w napis „pomagam” rzeczywiście pomagasz, ale oszustom

Udostępnij:
Bezbronny chłopczyk z tego zdjęcia, obok sprzęt medyczny. I dziesiątki tysięcy udostępnień, bo każdy klik to pomoc na operację, na ratowanie życia. Kamień by się nie wzruszył… Ale rację mieli ci, co się powstrzymali. To nie żaden Jaś, a jak w wielu podobnych wypadkach pieniądz trafić mają nie dla dziecka, a do oszustów.
A za zdjęciem stała nie dziecięca i ludzka tragedia, tylko jak wielu innych wypadkach cwani oszuści. Przestępcy ukradli zdjęcie jednego z byłych podopiecznych fundacji "Dom w Łodzi" – wtedy poważnie chorego Dawida.

- Wymyśli historię o "bardzo chorym Jasiu" i żerując na współczuciu internautów udostępniających historię, zbudowali "farmę lajków. Mimo szybkiej reakcji pracowników Fundacji w ciągu kilkudziesięciu godzin historia o "chorym Jasiu" została rozpowszechniona na portalach społecznościowych – podaje TVN.

- Historia była taka, że jest to Jaś, który ma ciężką wadę mózgu i potrzebna jest natychmiastowa operacja, która kosztuje 100 tys. złotych. Zdjęcia opatrzone były też czerwonymi, dużymi napisami: Pomocy. Udostępnienie = 1 zł - mówi Marta Libiszowska-Jóźwiak z Fundacji "Dom w Łodzi" - To zdjęcie zdążyło popłynąć po Facebooku. Został udostępnione na wielu stronach - mówi Karol Orzeł, informatyk, Fundacja Dom w Łodzi.

Jak dodaje, na skutek udostępniania zdjęcia przez kolejne osoby powstał internetowy łańcuszek. Marta Libiszowska-Jóźwiak tłumaczy, że zdjęcie udostępniono aż 80 tys. razy. - Sami opiekunowie prawni tego malucha złożyli zagranicą zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Dotyczy wykorzystania wizerunku dziecka - mówi mł. insp. Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Fundacja Dom w Łodzi zajęła się sprawą w przestrzeni internetowej, zdjęcie i cała strona zostały zgłoszone do administracji portalu. Fundacja wyjaśniała, że na zdjęciach jest nie, jak podpisano, chory Jaś, ale Dawid. Po około tygodniu zdjęcie zostało usunięte. "Farmy lajków" Takie "farmy lajków" oszuści sprzedają za duże pieniądze.

- Bardzo często oszuści wykorzystują wizerunki chorych dzieci, z którymi w ogóle nie mają nic wspólnego i na pewno takim dzieciom nie pomagają. Po to, żeby gromadzić dane osobowe, pewne bazy odbiorców ewentualnych reklam, takie gotowe produkty stron, które zyskują na pozycjonowaniu. Następnie je przekazują czy odsprzedają innym zainteresowanym firmom - wyjaśnia proces Joanna Kącka.

Karol Orzeł mówi, że ceny takiej strony wahają się od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.