Kolejka kolejce nierówna

Udostępnij:
Czy kolejki do specjalistów, szpitali, do zabiegów i operacji to wyłącznie polska specjalność? Oczywiście nie. Ale w Polsce wyjątkowo źle wygląda zarządzanie czasem oczekiwania na świadczenia. Kolejki rosną w nieskończoność, próby ich skracania są nieudane. Pod względem czasu oczekiwania na świadczenia zajmujemy w Europie niechlubne czwarte od końca miejsce. Jak z kolejkami radzą sobie inni? Czego możemy się od nich nauczyć, co podpatrzeć?
Doktor Arne Björnberg, przewodniczący Health Consumer Powerhouse, kierownik badań, podkreślał podczas prezentacji wyników, że problemy polskiej opieki zdrowotnej wydają się coraz bardziej pogłębiać pomimo wysokiego wzrostu gospodarczego. Polska nie jest w stanie utrzymać wysokiego poziomu opieki zdrowotnej. Wśród 35 klasyfikowanych w rankingu państw gorzej niż w Polsce jest tylko w Rumunii, na Łotwie i w Estonii. Holandia utrzymała pierwsze miejsce z wynikiem 870 punktów, kolejne miejsca zajęły Szwajcaria, Islandia, Dania i Norwegia. Co ciekawe, z badań wynika, że systemy opieki zdrowotnej działające na podstawie ubezpieczenia chorobowego, tzw. model Bismarcka, zyskują coraz większą przewagę nad systemami finansowanymi z budżetu państwa, tzw. model Beveridge’a. Model Bismarcka stosuje zdecydowana większość krajów, które uplasowały się w czołówce rankingu, jak właśnie Holandia, Szwajcaria, Belgia, Niemcy czy Francja. Rekomendacje EHCI dla Polski to w długim okresie wprowadzenie opcjonalnych, komplementarnych ubezpieczeń zdrowotnych, dających dostęp do świadczeń w sytuacjach, kiedy państwowa służba zdrowia okazuje się niewystarczająca. Natomiast w aspekcie krótkookresowym to skupienie działań na obszarach, w których Polska radzi sobie dość dobrze, jak sprawiedliwość oraz niska śmiertelność niemowląt.

Lekcja holenderska
Przyjrzyjmy się zatem, jak zorganizowany jest system opieki zdrowotnej (i jaki to ma wpływ na dostępność świadczeń zdrowotnych) w krajach, które uplasowały się na czele rankingu EHCI. Nie ma doskonałego systemu opieki zdrowotnej, mimo to Holendrzy są bliżej ideału niż ktokolwiek inny i to od wielu już lat, co zgodnie podkreślają eksperci i pacjenci. Na czym polega ten fenomen?

W 2006 r. weszła w życie reforma wprowadzająca obowiązkowy schemat ubezpieczeń zdrowotnych, w którym ubezpieczyciele konkurują o ubezpieczonych. Każdy, bez względu na dochody, może samodzielnie wybrać instytucję dysponującą jego składką. Wszystkie publiczne instytucje ubezpieczeniowe zostały sprywatyzowane i działają na zasadzie non profit lub for profit, opierając się na tych samych podstaw prawnych co podmioty gospodarcze. Reforma z 2006 r. zmieniła rolę państwa z organu kontrolującego ceny, liczbę usług i zdolność do ich udzielania w organ ustalający reguły gry. Państwo kontroluje działanie, realizację celów zdrowotnych, socjalnych i finansowych. Nadzoruje też prawidłowość procesów konkurencji między płatnikami za usługi, dostarczycielami usług i ich odbiorcami, czyli pacjentami.
Podstawą funkcjonowania tego systemu jest konkurowanie towarzystw ubezpieczeniowych i świadczeniodawców o pacjenta. Z tego powodu rząd jest zobowiązany do rzetelnego przekazywania obywatelom informacji o listach oczekujących, jakości i cenach usług. Towarzystwa ubezpieczeń są zaś zobligowane do oferowania wszystkich usług zgodnych z podstawowym zakresem. Konkurują ceną, jakością i komplementarnymi (uzupełniającymi) ubezpieczeniami. Świadczeniodawcy z kolei walczą nie tylko o pacjentów, lecz także o umowy z towarzystwami ubezpieczeń. Składki na dobrowolne dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne obejmują usługi zapewniające wyższą jakość i krótsze okresy oczekiwania. W zakresie działalności świadczeniodawców obserwowana jest tendencja do łączenia się szpitali i tworzenia silnych organizacji, mających większe możliwości inwestycyjne i unikających duplikowania zakresów udzielanych usług poprzez zjawisko synergii. Uzyskują w ten sposób przewagę w rozmowach z towarzystwami ubezpieczeniowymi. Opiekę długoterminową, której budżet na poziomie ogólnokrajowym zatwierdza Ministerstwo Zdrowia, na poziomie lokalnym nadzorują samorządy. Wyraźny jest trend przesuwania jej ciężaru w stronę opieki domowej i ograniczania zakresu opieki szpitalnej, instytucjonalnej.
Koszyk świadczeń gwarantowanych nie wymienia pojedynczych usług czy wyrobów, a jedynie ich grupy. Świadczenia włączone do zakresu gwarantowanego przez system publiczny muszą spełniać kryteria niezbędności medycznej, efektywności i wydajności.

Prywatne ubezpieczenia
W wielu krajach Unii Europejskiej prywatne ubezpieczenia zdrowotne pełnią funkcję dodatku do systemu bazowego. Są one ubezpieczeniem komplementarnym w Danii, Francji, Słowenii i Holandii. Systemy prywatnej i publicznej opieki zdrowotnej współistnieją równorzędnie w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Prywatna opieka zdrowotna zastępuje publiczną w Niemczech w wypadku osób wyłączonych z ubezpieczenia publicznego.

Przykładem obowiązkowego prywatnego systemu ubezpieczenia zdrowotnego jest system w Holandii, gdzie każdy obywatel ma dowolność wyboru ubezpieczyciela prywatnego, dzięki czemu towarzystwa konkurują o pacjentów.

Czy zatem problem polskiej służby zdrowia rozwiąże się, gdyby wprowadzono model holenderski lub szwedzki? Okazuje się, że nie jest to takie proste. Systemy opieki zdrowotnej krajów skandynawskich, a także Holandii, nie należą do najtańszych, a w dodatku ich koszty systematycznie rosną, czego głównym powodem jest starzenie się holenderskiego społeczeństwa. Ponieważ Polacy starzeją się równie szybko, przeniesienie tamtejszego systemu i rozwiązań na polskie warunki doprowadziłoby do katastrofy finansowej.

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak wybranie najlepszych rozwiązań stosowanych i sprawdzonych w innych krajach i wdrożenie ich do polskiego systemu zdrowotnego przy uwzględnianiu jego specyfiki. Jest wiele aspektów, które należy brać pod uwagę przy reformowaniu systemu zdrowotnego, m.in. demografia, fakt, że w powszechnym systemie zdrowotnym istnieje pokusa nadużycia, którą można zminimalizować np. poprzez wprowadzenie niewielkiego współpłacenia, co ograniczyłoby udzielanie zbędnych świadczeń i blokowanie dostępu do świadczeń innym pacjentom. Wprowadzanie rynkowych bodźców do państwowej służby zdrowia jest jednym ze sposobów ograniczania kosztów. Często usługi medyczne są dostępne tylko teoretycznie, np. mieszkaniec Małopolski nie zawsze chce jechać na drugi koniec Polski tylko dlatego, że tam zabieg, na który oczekuje, zostanie wykonany szybciej niż w jego powiatowym szpitalu. Pewną szansą na poprawienie dostępności świadczeń mogłoby być zwiększenie koordynacji w zakresie zarządzania placówkami medycznymi. Szpital, w którym wydłuża się kolejka oczekujących na jakieś świadczenie, mógłby racjonalnie podejmować decyzje dotyczące inwestycji. System sam znalazłby pewien stan równowagi.

Wiele recept
Jak widać, recept jest wiele, trzeba je tylko odpowiednio zweryfikować i zastosować, co zapewne jest nie lada wyzwaniem dla regulatorów polskiego systemu opieki zdrowotnej.
A na koniec spójrzmy, jak realizowany jest proces dostępności świadczeń zdrowotnych w Szwecji. Zgodnie z przepisami, pacjent w tym kraju nie może zostać przyjęty do szpitala później niż w ciągu 90 dni od daty zgłoszenia, oczywiście pomijając przypadki nagłe. Termin ten musi być bezwzględnie dotrzymywany, nawet jeśli brakuje miejsc w okolicznych szpitalach. Wtedy zabieg lub operacja obędzie się w najbliższej placówce z wolnymi łóżkami. Te same przepisy gwarantują, że na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu pacjent nie może czekać dłużej niż 7 dni.

Powstaje zatem pytanie, czy i kiedy polscy pacjenci będą czekać w kolejce po zdrowie w czasie zbliżonym do europejskich liderów ochrony zdrowia.

Pełny tekst Grety Kanownik ukaże się w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia".
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.