Jakub Ociepa/Agencja Wyborcza.pl
Koronawirusowy chaos
– Polska nie miała planu na zagrożenie, jakim był COVID-19. Właściwie do końca podejmowano decyzje ad hoc. Coś było zakazane, coś zamknięte – ale nie było wiadomo, dlaczego i jakie są kryteria. Nie zauważyłem spójnej strategii – stwierdził prof. Krzysztof Pyrć, były członek Rady Medycznej przy premierze, komentując wyniki raportu Najwyżej Izby Kontroli.
Pierwszy ujawniony przypadek zakażenia wirusem SARS-CoV-2 odnotowano w Polsce 4 marca 2020 r. u pacjenta szpitala w Zielonej Górze. Tydzień później w kraju ogłoszono stan epidemii, który utrzymywany był aż do 16 maja 2022 r. Od tego czasu stwierdzono ponad 6,5 mln zakażeń koronawirusem, w efekcie czego śmierć poniosło 119 tys. Polaków.
Przez ostatnie 2,5 r. przygotowania państwa, ale przede wszystkim to, w jaki sposób radzono sobie z próbami opanowania największej epidemii w historii, badali kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli z delegatur w Szczecinie i Katowicach.
Wnioski przedstawiono w raporcie opublikowanym 12 września.
Co w nim stwierdzono?
Między innymi, że odpowiedzialne organy i instytucje państwa, podmioty lecznicze i służby nie były przygotowane na epidemię – nie poradziły sobie z COVID-19, ich decyzje były spóźnione, chaotyczne i pozbawione jakiejkolwiek kontroli, co skutkowało marnotrawieniem dziesiątków milionów złotych.
O kontrolach „Dziennik Gazeta Prawna” rozmawiał z prof. dr. hab. Krzysztofem Pyrciem, wirusologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, byłym członkiem Rady Medycznej przy premierze.
– Żadnego zaskoczenia. Bardzo trafnie zdiagnozowali główny problem – że jak coś było robione, to zazwyczaj po fakcie. Decyzje były podejmowane wtedy, kiedy wszystko się waliło. Zmarnowaliśmy lato 2020 r. Najpierw kupiliśmy sobie cztery miesiące czasu poprzez wiosenny lockdown po to tylko, by zmarnować ten czas. Powołano Radę Medyczną, ale… późną jesienią, kiedy już było za późno i kiedy zaczęła się walić służba zdrowia. Wtedy zaczęto podejmować działania – byliśmy zderzakiem, który miał być dowodem na aktywność rządu – przyznał ekspert.
W raporcie Najwyżej Izby Kontroli podkreślono, że w połowie października 2020 r. odbyła się narada sztabu kryzysowego i… tam wybuchła panika. Dopiero potem powołano radę.
– To, co się działo na początku 2020 r., ma podwójną wymowę – gdyby wykorzystać nasze poświęcenia w pierwszej połowie roku, żeby zrobić analizę sytuacji i dopasować scenariusze działania do charakterystyki naszego kraju – można było wejść w jesień łagodniej. Może nie trzeba byłoby zamykać biznesów i dewastować gospodarki. Ten pierwszy lockdown był nieuzasadniony, ale tylko dlatego, że nie został w racjonalny sposób wykorzystany kupiony czas. Moim zdaniem lockdown był tylko po to, żeby wyciszyć sytuację epidemiczną i móc przeprowadzić wybory – ocenił Krzysztof Pyrć.
– Wszyscy dostaliśmy w kość, a i tak nie przygotowaliśmy się na jesień. W sierpniu 2020 r. miałem wykład na zjeździe marszałków województw. Przestrzegałem, że wirus dopiero do nas dotrze. Spotkałem się z wieloma głosami niedowierzania. Dużo ludzi uwierzyło, że Polska jest narodem wybranym i u nas nic złego się nie wydarzy – skomentował.
Profesor podkreślił, że nie było żadnego konkretnego planu.
– Nie spotkałem się ze spójną strategią. Polska nie tylko nie miała, ale nadal nie ma realnego planu na takie zagrożenia. Owszem nikt na świecie nie miał gotowych koncepcji, ale był czas na ich przygotowanie. W naszym kraju właściwie do końca podejmowano decyzje ad hoc. Coś było zakazane, coś zamknięte – ale nie było wiadomo, dlaczego i jakie są kryteria. Jakie są czynniki, które wpłynęły na taką czy inną decyzję. A to przełożyło się na to, że straciliśmy jako społeczeństwo zaufanie do racjonalności decyzji. Widząc taki chaos, trudno mieć wiarę, że są podstawy naukowe do otwierania i zamykania społeczeństwa czy słynnych lasów – stwierdził.
Co było przyczyną chaosu w działaniach rządu?
– Jest takie fajne określenie – zarządzanie kwartalne. Oznacza ono skupienie się na celach krótkoterminowych, przy jednoczesnym ignorowaniu strategii długoterminowej. Tak więc wspaniale, że skończyła się ta pandemia, ale mamy ptasią grypę, jesteśmy w kolejnym okresie prepandemicznym. I teraz właśnie jest czas na podjęcie prawidłowych decyzji, przygotowanie scenariuszy pod konkretne zagrożenie, omówienie ich ze specjalistami, przemyślenie kosztów społecznych różnych rozwiązań. Niestety, znowu tego nie robimy – podsumował.
Przeczytaj także: „Na początku był (koronawirusowy) chaos”.
Przez ostatnie 2,5 r. przygotowania państwa, ale przede wszystkim to, w jaki sposób radzono sobie z próbami opanowania największej epidemii w historii, badali kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli z delegatur w Szczecinie i Katowicach.
Wnioski przedstawiono w raporcie opublikowanym 12 września.
Co w nim stwierdzono?
Między innymi, że odpowiedzialne organy i instytucje państwa, podmioty lecznicze i służby nie były przygotowane na epidemię – nie poradziły sobie z COVID-19, ich decyzje były spóźnione, chaotyczne i pozbawione jakiejkolwiek kontroli, co skutkowało marnotrawieniem dziesiątków milionów złotych.
O kontrolach „Dziennik Gazeta Prawna” rozmawiał z prof. dr. hab. Krzysztofem Pyrciem, wirusologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, byłym członkiem Rady Medycznej przy premierze.
– Żadnego zaskoczenia. Bardzo trafnie zdiagnozowali główny problem – że jak coś było robione, to zazwyczaj po fakcie. Decyzje były podejmowane wtedy, kiedy wszystko się waliło. Zmarnowaliśmy lato 2020 r. Najpierw kupiliśmy sobie cztery miesiące czasu poprzez wiosenny lockdown po to tylko, by zmarnować ten czas. Powołano Radę Medyczną, ale… późną jesienią, kiedy już było za późno i kiedy zaczęła się walić służba zdrowia. Wtedy zaczęto podejmować działania – byliśmy zderzakiem, który miał być dowodem na aktywność rządu – przyznał ekspert.
W raporcie Najwyżej Izby Kontroli podkreślono, że w połowie października 2020 r. odbyła się narada sztabu kryzysowego i… tam wybuchła panika. Dopiero potem powołano radę.
– To, co się działo na początku 2020 r., ma podwójną wymowę – gdyby wykorzystać nasze poświęcenia w pierwszej połowie roku, żeby zrobić analizę sytuacji i dopasować scenariusze działania do charakterystyki naszego kraju – można było wejść w jesień łagodniej. Może nie trzeba byłoby zamykać biznesów i dewastować gospodarki. Ten pierwszy lockdown był nieuzasadniony, ale tylko dlatego, że nie został w racjonalny sposób wykorzystany kupiony czas. Moim zdaniem lockdown był tylko po to, żeby wyciszyć sytuację epidemiczną i móc przeprowadzić wybory – ocenił Krzysztof Pyrć.
– Wszyscy dostaliśmy w kość, a i tak nie przygotowaliśmy się na jesień. W sierpniu 2020 r. miałem wykład na zjeździe marszałków województw. Przestrzegałem, że wirus dopiero do nas dotrze. Spotkałem się z wieloma głosami niedowierzania. Dużo ludzi uwierzyło, że Polska jest narodem wybranym i u nas nic złego się nie wydarzy – skomentował.
Profesor podkreślił, że nie było żadnego konkretnego planu.
– Nie spotkałem się ze spójną strategią. Polska nie tylko nie miała, ale nadal nie ma realnego planu na takie zagrożenia. Owszem nikt na świecie nie miał gotowych koncepcji, ale był czas na ich przygotowanie. W naszym kraju właściwie do końca podejmowano decyzje ad hoc. Coś było zakazane, coś zamknięte – ale nie było wiadomo, dlaczego i jakie są kryteria. Jakie są czynniki, które wpłynęły na taką czy inną decyzję. A to przełożyło się na to, że straciliśmy jako społeczeństwo zaufanie do racjonalności decyzji. Widząc taki chaos, trudno mieć wiarę, że są podstawy naukowe do otwierania i zamykania społeczeństwa czy słynnych lasów – stwierdził.
Co było przyczyną chaosu w działaniach rządu?
– Jest takie fajne określenie – zarządzanie kwartalne. Oznacza ono skupienie się na celach krótkoterminowych, przy jednoczesnym ignorowaniu strategii długoterminowej. Tak więc wspaniale, że skończyła się ta pandemia, ale mamy ptasią grypę, jesteśmy w kolejnym okresie prepandemicznym. I teraz właśnie jest czas na podjęcie prawidłowych decyzji, przygotowanie scenariuszy pod konkretne zagrożenie, omówienie ich ze specjalistami, przemyślenie kosztów społecznych różnych rozwiązań. Niestety, znowu tego nie robimy – podsumował.
Przeczytaj także: „Na początku był (koronawirusowy) chaos”.