Książeczka Zdrowia Dziecka – kłopotliwy spadek po byłym ministrze

Udostępnij:
Podpisanie rozporządzenia, wprowadzającego m.in. od przyszłego roku obowiązek posługiwania się Książeczką Zdrowia Dziecka, było jedną z ostatnich decyzji ministra Zembali. Podjął ją na kilka dni przed odejściem, nie zważając na głosy sprzeciwu środowiska lekarzy, które krytykowało archaizm tej formy dokumentacji.
- Książeczka Zdrowia Dziecka to niezwykle istotny element zewnętrznej dokumentacji medycznej każdego dziecka. Prawidłowo prowadzona Książeczka Zdrowia Dziecka daje możliwość wglądu rodzicowi lub opiekunowi w zakres niezbędnych informacji dotyczących stanu zdrowia dziecka, a także możliwość przekazania tych informacji pomiędzy placówkami medycznymi” - zachwala na stronie MZ Teresa Jackowska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii.

Jej zdaniem wprowadzenie książeczki pozwoli na kompleksowe monitorowanie losów dziecka, opieki zdrowotnej przez rodziców oraz osoby sprawujące opiekę nad dzieckiem.

Według konsultanta, „Książeczka Zdrowia Dziecka powinna być dokumentem wymaganym przy każdej wizycie w placówce medycznej, w której będzie odnotowywało się działania zarówno profilaktyczne (bilanse zdrowia, szczepienia, wizyty stomatologiczne) jak i lecznicze (w poradniach specjalistycznych, szpitalach).”

- To przejaw klasycznego myślenia życzeniowego – uważa Wojciech Perekitko, lekarz Porozumienia Zielonogórskiego z wieloletnim doświadczeniem w pracy POZ. - Przecież żaden lekarz nie wyprosi rodziców z gabinetu, jeśli nie będą mieli ze sobą książeczki, co na pewno będzie się zdarzać. Z doświadczenia wiemy, że pacjenci nagminnie zapominają dokumentów, gubią je lub niszczą. Kolejna ważna kwestia to wiarygodność dokumentów przynoszonych przez pacjentów. Lekarz nie powinien się tylko na nich opierać. Pierwszy z brzegu przykład: przychodzi matka z dzieckiem na szczepienie, w książeczce rzeczywiście nie ma wpisu o podaniu szczepionki. Ale czy to oznacza, że dziecko nie zostało wcześniej zaszczepione? Według mnie tak nie jest, bo zdarza się, że podczas wcześniejszego szczepienia matka właśnie zapomniała książeczki. Nie zaszczepię w takiej sytuacji dziecka, dopóki nie sprawdzę tego w karcie szczepień, która jest dokumentem prowadzonym przez uprawniony personel medyczny. Ustalam to tylko w ten sposób, nawet gdy pacjent należy do innej przychodni i wymaga to ode mnie prowadzenia korespondencji. Książeczka Zdrowia Dziecka nigdy nie będzie źródłem stuprocentowo wiarygodnych informacji.

Zdaniem Wojciecha Perekitki system obiegu dokumentacji medycznej powinien funkcjonować poza pacjentami. W przeciwnym razie nietrudno o pomyłki i błędy, które w przypadku opieki zdrowotnej mogą być tragiczne w skutkach. A w takich sytuacjach cała odpowiedzialność spadnie na lekarza. Dlatego zupełnie niezrozumiałym jest fakt, że wprowadza się kolejne „papierowe” rozwiązania zamiast umożliwiać wymianę danych w formie elektronicznej pomiędzy przychodniami i szpitalami na cyfrowej e-platformie.

Porozumienie Zielonogórskie krytykowało pomysł resortu jeszcze na etapie projektu. Zwracało uwagę na archaiczną formę papierowego dokumentu, który w dobie postępującej informatyzacji jest – delikatnie mówiąc – nietrafiony. Zdaniem lekarzy PZ absurdalne jest także sztuczne mnożenie biurokracji, już teraz nadmiernie rozdmuchanej. Lekarz będzie miał podwojone biurokratyczne obowiązki, wpisując (ręcznie!) w Książeczce Zdrowia Dziecka to samo, co w swojej dokumentacji medycznej.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.