Leczenie zaćmy: na polskiej bezmyślności zarabiają Czesi

Udostępnij:
Liczba pacjentów z Polski, którzy wyjeżdżają do Czech, by skorygować wzrok wzrosła w ciągu ostatniego roku o ponad 100 procent. Nie dlatego, że Czesi są lepsi. Po prostu NFZ nie znajduje pieniędzy na podwyższenie limitów na zaćmę w Polsce, ale znajduje na zapłacenie za te zabiegi w Czechach.
- Na zabieg usuwania zaćmy czeka w Polsce około 500 tys. osób. Kolejki do zabiegów finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia są olbrzymie – czeka się w nich średnio dwa lata – pisze „Rzeczpospolita”. Bo zwyczajnie źle obliczono limity na te operacje, albo liczono, że na chorych uda się oszczędzić.

Ale argument finansowy przestał mieć znaczenie. – W ramach dyrektywy transgranicznej chory może poddać się zabiegowi za granicą, a NFZ zwróci za niego pieniądze – zauważa „Rzeczpospolita”.

Z danych NFZ wynika, że w 2016 r. o zwrot środków za operację przeprowadzoną za granicą złożono 10,6 tys wniosków. To ponad dwa razy tyle, co rok wcześniej. W 2015 r. było ich zaledwie 4,8 tys. W większości (92 proc.) dotyczyły operacji zaćmy wykonywanej w Czechach.

W gruncie rzeczy trudno zrozumieć racje ministerstwa i funduszu otwarcie faworyzujących czeskich świadczeniodawców w ten sposób, że za operacje wykonywane za granicą zwracają pieniądze – ale za podobne operacje w Polsce zwracać nie będą. Oszczędności na tym nie ma, zapłacić i tak trzeba i – jak się okazuje – są na to pieniądze.

Władze postępując w ten sposób narażają pacjentów na dodatkowe komplikacje i stres. Dodatkowo – urzędnicy resortu zapewniają, że w niedalekiej przyszłości kolejki w Polsce znikną, bo część obowiązków AOS przejmie POZ. Ten argument może dotyczyć wielu innych dziedzin, ale akurat w operacjach zaćmy POZ nijak nie pomoże.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.