Lekarze po politechnikach – otwieramy puszkę Pandory
Tagi: | Marcin Gruchała, Gdański Uniwersytet Medyczny, GUMed, studia, lekarz, lekarze, nauka, uczelnia, uczelnie, uczelnie medyczne, kierunek lekarski, studenci, kształcenie lekarzy |
– Nie jestem w stanie powiedzieć, ile uczelni rekrutuje na kierunki lekarskie. Praktycznie co tydzień pojawiają się doniesienia medialne o kolejnej – mówi rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Marcin Gruchała, podkreślając, że „masowość nauczania w uczelniach zawodowych i politechnikach może prowadzić do obniżenia jakości kształcenia”.
W Polsce jeszcze kilka lat temu medycynę można było studiować na kilkunastu wydziałach lekarskich zlokalizowanych w największych ośrodkach akademickich. Dziś ta liczba została podwojona – rekrutują uczelnie zawodowe, politechniki i prywatne podmioty.
– Czy wiemy, ile uczelni rozpocznie od października 2023 r. nauczanie na kierunkach lekarskich? – pyta Trojmiasto.pl rektora Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
– Nie jestem w stanie konkretnie powiedzieć, ile w tym momencie uczelni rekrutuje na kierunki lekarskie, ponieważ sytuacja zmienia się niezwykle dynamicznie. Praktycznie co tydzień pojawiają się doniesienia medialne o kolejnej uczelni. Obecnie jest ich ponad 30. Na pewno już dziś liczba lekarzy kształconych poza uczelniami medycznymi, które podlegają Ministerstwu Zdrowia, jest co najmniej równa liczbie kształconych w wyższych szkołach zawodowych i innych uczelniach niemedycznych. Ponadto lekarze zaczynają być kształceni na politechnikach, które do tej pory w ogóle nie nauczały studentów na kierunkach medycznych. Wcześniej szkoły o profilu praktycznym z reguły wykazywały się kształceniem na takich kierunkach jak pielęgniarstwo, położnictwo czy ratownictwo medyczne – odpowiada prof. Gruchała, dodając, że „masowość nauczania lekarzy poza uczelniami akademickimi – a więc w ośrodkach niemających żadnego doświadczenia w jakimkolwiek zawodzie medycznym – to niebagatelne zagrożenie dla jakości kształcenia”.
– Rozwiązanie problemu braków kadrowych poprzez otwieranie nowych kierunków lekarskich jest możliwe, ale powinno odbywać się przede wszystkim na uczelniach o profilu akademickim. Zwiększanie liczby uczelni musi być poprzedzone wnikliwą analizą zdolności podmiotu, środowiska i możliwości zapewnienia bazy klinicznej – podkreśla.
– Lekarz nie powinien być kształcony w szkole zawodowej czy na politechnice, tylko w środowisku akademickim, w którym prowadzi się badania w naukach medycznych i naukach o zdrowiu. Student musi widzieć, jak powstaje rzetelna wiedza medyczna, aby nie został później zmanipulowany. Gdy przyjdzie do niego przedstawiciel firmy farmaceutycznej i będzie przedstawiał mu swój produkt, musi mieć umiejętność dokonania niezależnej oceny dla dobra swojego pacjenta – zwraca uwagę.
Rektor odpowiada też na pytanie, czy istnieje realne ryzyko obniżenia jakości kształcenia.
– Nauka w środowisku nieakademickim nie gwarantuje lekarzowi odpowiedniego wykształcenia. Otwieramy puszkę Pandory i bardzo ryzykujemy – podsumowuje.
Przeczytaj także: „O współpracy szpitali wojewódzkich z prywatnymi uczelniami”.