Marek Tomków: Leki nie zdrożeją przez "Aptekę dla aptekarza"
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 08.05.2017
Źródło: KL, Rzeczpospolita
Tagi: | Marek Tomków, leki, lekarstwa |
- Największych obniżek cen leków nie przyniosła konkurencja między aptekami, tylko negocjacje prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia w ramach ustawy refundacyjnej, przed którą sześć lat temu też straszono – mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
"Rzeczpospolita" spytała przedstawiciela Naczelnej Rady Aptekarskiej o to, czy nowelizacja Prawa farmaceutycznego zwana „Apteką dla aptekarza" spowoduje wzrost cen leków. Marek Tomków odpowiedział: - Te same organizacje, które dziś straszą wzrostem cen, niekonstytucyjnością czy naruszeniem swobody działalności gospodarczej, sześć lat temu straszyły tym samym przed wprowadzeniem ustawy refundacyjnej. Słyszeliśmy, że projekt jest niekonstytucyjny, rynek farmaceutyczny się załamie, będzie trudno zdobyć leki, które staną się drogie. Dzisiaj widzimy, że w ciągu tych kilku lat nie tylko nikt nie podważył zasad samej ustawy, ale budżet oszczędził ponad 4 mld zł, ceny leków negocjowane przez ministra są najniższe w Europie i Grupa Wyszehradzka chciałaby negocjować według naszych zasad, a na stworzonej ustawie zbudowano program 75 plus, z którego korzysta dwa miliony polskich chorych i który właśnie został rozbudowany o kilkaset kolejnych leków.
"Rzeczpospolita" zapytała również o to, jakie są gwarancje, że leki nie zdrożeją.
- Leki nie mogą podrożeć, ponieważ ta regulacja dotyczy tylko nowych aptek, a 14,5 tysiąca istniejących obecnie nadal będzie funkcjonować i z sobą konkurować. Po drugie, leki, jak wykazały badania przeprowadzone w innych krajach, są towarem o tzw. niskiej elastyczności cenowej. Największych obniżek cen leków nie przyniosła konkurencja między aptekami, tylko negocjacje prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia w ramach ustawy refundacyjnej. Trudno zresztą mówić o konkurencji cenowej, gdy kilkadziesiąt procent asortymentu ma sztywną cenę urzędową, a odpłatność dla pacjentów jest identyczna w każdej aptece. Straszenie wzrostem cen jest jednocześnie najbardziej prymitywną metodą PR-owską, która miałaby jednoczyć przeciwników wprowadzanych zmian. Jak pokazały wyniki badania przeprowadzonego na zlecenie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, obawy takie wyraziło ok. 60 proc. badanych, z czego największą grupę stanowili ludzie młodzi – koło trzydziestki, czyli tacy, którzy kupują w aptekach najmniej, za to czytają najwięcej komunikatów w internecie. Kompletnie nie podzielili tego zdania ludzie starsi i przewlekle chorzy. Niestety, nie opublikowano całości badania. A szkoda, bo nawet fragmentarycznie przedstawione wnioski pokazały, że mimo straszenia brakiem dostępności do apteki, ponad 60 proc. Polaków nie obawia się ograniczeń geograficznych przedstawionych przez ustawę, a ponad połowa nie ma nic przeciwko ograniczeniom demograficznym.
"Rzeczpospolita" zapytała również o to, jakie są gwarancje, że leki nie zdrożeją.
- Leki nie mogą podrożeć, ponieważ ta regulacja dotyczy tylko nowych aptek, a 14,5 tysiąca istniejących obecnie nadal będzie funkcjonować i z sobą konkurować. Po drugie, leki, jak wykazały badania przeprowadzone w innych krajach, są towarem o tzw. niskiej elastyczności cenowej. Największych obniżek cen leków nie przyniosła konkurencja między aptekami, tylko negocjacje prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia w ramach ustawy refundacyjnej. Trudno zresztą mówić o konkurencji cenowej, gdy kilkadziesiąt procent asortymentu ma sztywną cenę urzędową, a odpłatność dla pacjentów jest identyczna w każdej aptece. Straszenie wzrostem cen jest jednocześnie najbardziej prymitywną metodą PR-owską, która miałaby jednoczyć przeciwników wprowadzanych zmian. Jak pokazały wyniki badania przeprowadzonego na zlecenie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, obawy takie wyraziło ok. 60 proc. badanych, z czego największą grupę stanowili ludzie młodzi – koło trzydziestki, czyli tacy, którzy kupują w aptekach najmniej, za to czytają najwięcej komunikatów w internecie. Kompletnie nie podzielili tego zdania ludzie starsi i przewlekle chorzy. Niestety, nie opublikowano całości badania. A szkoda, bo nawet fragmentarycznie przedstawione wnioski pokazały, że mimo straszenia brakiem dostępności do apteki, ponad 60 proc. Polaków nie obawia się ograniczeń geograficznych przedstawionych przez ustawę, a ponad połowa nie ma nic przeciwko ograniczeniom demograficznym.